Tragiczny los około 600 zaginionych ofiar obławy augustowskiej z lipca 1945 r., to największa zbrodnia, która miała miejsce w Polsce w okresie powojennym. Zbrodnia ta dotknęła tysiące członków rodzin ofiar: żony, które oczekiwały latami na mężów, synów i córki, dzieci, które nie mogły doczekać się powrotu ojców lub rodzeństwa.
Do dziś świadomość o „Małym Katyniu” jest niewielka….
Wiosną 1945 r., z powodu wzrostu ilości osób ukrywających się, zaczęto odtwarzać oddziały partyzanckie. Ich powstanie dawało także możliwość uderzenia w osoby współpracujące z aparatem represji, pełniące funkcje konfidentów, tworzące system władzy komunistycznej. W efekcie do końca maja 1945 r. w pow. suwalskim rozbito 17 z 18 posterunków Milicji Obywatelskiej, oraz wykonano 23 wyroki śmierci na donosicielach i gorliwych współpracownikach władz. Podobna sytuacja była w pow. augustowskim.
Funkcjonariusze UBP, MO i miejscowi konfidenci odegrali ważną rolę, wskazując osoby, które powinny być aresztowane, pełniąc rolę przewodników i tłumaczy, asystując przy – nieraz bardzo brutalnych – przesłuchaniach. Ze strony radzieckiej w obławie uczestniczyły oddziały 50. armii oraz 62. dywizji Wojsk Wewnętrznych NKWD i funkcjonariusze Smiersza.
Obława lipcowa
Nie znamy dokładnie ani daty początkowej, ani końcowej, operacji – najczęściej wymienia się okolice 10 i 25 lipca. Jednak spośród tych, którzy zaginęli, sporo zatrzymanych zostało jeszcze w końcu czerwca lub w ostatnich dniach lipca. Należy przypuszczać, że wszyscy zostali pozbawieni życia na podstawie tej samej decyzji i dlatego wszystkich należy uznać za ofiary obławy lipcowej.
Różny był sposób i okoliczności zatrzymania. Tylko nieliczne osoby zaginione zostały aresztowane przez funkcjonariuszy UBP. W miastach zatrzymywano na ogół w mieszkaniach późnym wieczorem lub w nocy. Kilkudziesięciu partyzantów z rozbitego nad jeziorem Brożane oddziału „Groma” (Władysława Stefanowskiego) wpadło w ręce NKWD jako jeńcy. Mieszkańcy wsi byli zabierani różnie: z domu, z drogi, z pola, raz zgodnie z listą, innym razem – raczej zupełnie przypadkowo. Jednym zatrzymaniom towarzyszyły rewizje, innym – nie. Najbardziej wyrafinowany sposób zastosowano w Jaziewie: zwołano zebranie wiejskie, a następnie zebranych aresztowano.
O rozmiarze tragedii, jaka dotknęła część rodzin mogą świadczyć poniższe dane: zaginęło trzech braci Bobrukowiczów z Karolina (lat: 26, 24 i 22), trzech braci Myszczyńskich z Dworczyska, trzech braci Święcickich z Białowierśni, trzech braci Wasilewskich z Osowych Grądów, trzy Łazarskie z Nowinki (matka i dwie córki), trzy osoby z rodziny Wysockich z Białej Wody (ojciec i dwie córki). W Białowierśni na 21 domów przypadło 14 ofiar.
W latach stalinizmu, tragedia ta stawała się tematem zakazanym: oficjalnie udawano, że zapomniano, retuszowano życiorysy rodzin. Dopiero odkrycie w końcu czerwca 1987 r. przez Stefana Myszczyńskiego nieznanych grobów przy drodze Rygol-Giby, o których myślano, że są to groby ofiar obławy, stało się pretekstem do przypomnienia zbrodni i utworzenia 2 sierpnia tegoż roku Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 r. Jeden z najznakomitszych polskich operatorów filmowych Jacek Petrycki nakręcił w 1988 r. film dokumentalny poświęcony obławie, którego tytuł „A może tego nie wolno mówić?” doskonale ilustrował atmosferę nadal utrzymującą się wokół tej zbrodni. Sytuacja zmieniła się po 1989 r. Pod naciskiem opinii publicznej przeprowadzono powtórną ekshumację w lesie pod Gibami, która potwierdziła poprzednią wersję: znajdowały się tam szczątki żołnierzy niemieckich.
Członkowie Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań (suwalczanie: Piotr Bajer, Mirosław Basiewicz, Stanisław Kowalczyk i warszawiacy: Alicja Maciejowska, Maria Chwalibóg i Jan Krzywosz) niezmordowanie zbierali informacje na temat zaginionych, wypełniali specjalnie opracowane kwestionariusze. W 1992 r. przekazali kopie całej dokumentacji Prokuraturze Wojewódzkiej w Suwałkach, która jednak w końcu tegoż roku zawiesiła śledztwo ze względu na brak dostępu do dalszych materiałów, w tym przechowywanych w archiwach postsowieckich. Akta sprawy w 2001 r. zostały przekazane do Instytutu Pamięci Narodowej, z ramienia którego kontynuuje śledztwo Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku.
Andrzej Arseniuk