Warszawa, 9 września 1970 r. Protokół przesłuchania podejrzanego Stefana Niesiołowskiego przez por. Edwarda Karkucińskiego, inspektora Biura Śledczego MSW: …W dniu dzisiejszym pragnę szczegółowo i dokładnie wyjaśniać na temat mojej działalności w „Ruchu”, w związku z czym pragnę skorzystać z art.57 KK i wyjaśnić na czym polegała cała działalność „Ruchu” i mój w nim udział od początku…
W „Naszej Polsce” nr 49/2006 z 5 grudnia 2006 r. w tekście „Niesiołowski sypie »Ruch«” opublikowaliśmy nieznane dokumenty pochodzące z Instytutu Pamięci Narodowej (nr sprawy II 3 DS. 25/70, tom VI, str. 11-11 oraz nr sprawy II 3 DS. 25/70, tom VI, str. 11-76), udowadniające tchórzliwą postawę obecnego wicemarszałka Sejmu, Stefana Niesiołowskiego (Platforma Obywatelska) podczas śledztwa dotyczącego organizacji „Ruch”.
Kompromitujące fakty miały nigdy nie ujrzeć światła dziennego, Niesiołowski przez 38 lat „nie zdążył” poinformować o nich ani opinii publicznej ani też swoich wyborców. Nawet dziś – przy pomocy procesów sądowych próbuje uciszyć tych wszystkich, którzy przypominają mu niechlubne wydarzenia sprzed lat. Wicemarszałek nie przewidział jednak najpierw powstania Instytutu Pamięci Narodowej, a potem – możliwości, jakie ten instytut daje, a więc dotarcia do prawdy (patrz: choćby sprawa książki „SB a Lech Wałęsa”). Tak więc dziś trudno mu będzie zamieść pod dywan treść dokumentów, które znaleźliśmy w IPN. Na podstawie części z nich mogliśmy opublikować protokoły początków śledztwa „Ruchu”, z których jasno wynika, że Niesiołowski – wbrew mitom o swojej dzielności, które sam kolportuje – załamał się już od pierwszego przesłuchania i bez mrugnięcia okiem sypał swoich kolegów. Mimo że członków „Ruchu” obowiązywała zasada odmowy zeznań lub nieprzyznawania się do działalności w organizacji i niektórzy z nich – Andrzej Czuma, Jan Kapuściński czy – do momentu, kiedy pokazano jej protokoły przesłuchań Niesiołowskiego – Elżbieta Nagrodzka – do tej reguły się dostosowali.
Niesiołowski „sypał” ją, swoją ówczesną narzeczoną, i innych. Oto fragmenty dokumentów IPN, ujawniających tę pierwszą „wpadkę” Niesiołowskiego z pierwszych tygodni śledztwa.
Por. Dariusz Borowczyk z KM MO w Łodzi zanotował 20 czerwca 1970 r. o, godz.15.10, że Stefan Myszkiewicz Niesiołowski już 20 czerwca, podczas pierwszego zeznania, przyznaje się do tego, że istniał „Ruch”, który był organizacją konspiracyjną. Twierdzi jednak przytomnie, że nie było przywódców.
21 czerwca 1970 r. Niesiołowski podczas przesłuchania wymienia nazwiska swojego brata Marka, Andrzeja i Benedykta Czumów, Andrzeja Woźnickiego.
25 czerwca 1970 r. Niesiołowski rozszyfrowuje, kto kryje się pod pseudonimami, m.in. „Emil” (Emil Morgiewicz), „Jurek” (Benedykt Czuma). Sam zaprzecza swojej przynależności do „Ruchu” i współredagowania „Biuletynu”.
28 czerwca 1970 r. kaja się: Wyjaśnienia, jakie wówczas (przed 28 czerwca 1970 r. — przyp. aut.) składałem odnośnie mojej przynależności i działalności w nielegalnym związku, częściowo były nieprawdziwe (…). Pragnę dziś wyjaśnić udział w nielegalnej organizacji w sposób szczery i zgodny z prawdą [fragment protokołu z przesłuchania; godz.8.40, przesłuchujący kpt. mgr Leonard Rybacki z Biura Śledczego MSW w Warszawie; pisownia zgodna z oryginałem].
1 lipca 1970 r. Niesiołowski, wymieniając z nazwiska Andrzeja Czumę, ujawnia, że był bardzo aktywnym członkiem „Ruchu” i inicjatorem różnych akcji.
11 lipca 1970 r. mówi: – Pragnę uzupełnić oraz sprostować pewne wyjaśnienia jakie złożyłem do protokółów w czasie poprzednich przesłuchań na temat podjętej przez nasz Ruch akcji spalenia muzeum Lenina w Poroninie. Celowo zatajałem pewne fakty, ażeby uchronić niektóre osoby od odpowiedzialności karnej. Dziś całkowicie zrozumiałem swoje niewłaściwe stanowisko w tej kwestii i dlatego pragnę, tak jak i w innych sprawach, mówić tylko szczerą prawdę [pisownia zgodna z oryginałem].
Z dokumentów IPN wynika, że Wojciech Mantaj zaczął zeznawać 22 czerwca, Marek Niesiołowski – 25 czerwca, Benedykt Czuma – 28 czerwca, a Elżbieta Nagrodzka – 30 czerwca, po skonfrontowaniu jej z protokołami Stefana. Zeznania Niesiołowskiego składane od początku śledztwa były dla SB cennym podarunkiem. Po pierwsze – należał do grupy przywódczej i wiedział wszystko o wszystkich. Po drugie – został aresztowany w pierwszej grupie, kiedy ogromna większość członków „Ruchu” była jeszcze na wolności i mógł przyczynić się do kolejnych aresztowań. Po trzecie – jego załamanie, obok konkretnych korzyści dla SB, miało także znaczenie symboliczne: sygnał był jasny, jeden z dowódców sypie, okres heroizmu skończony, zaczyna się efekt domina.
„Pragnę szczegółowo i dokładnie wyjaśnić…”
Obecnie wracamy do sprawy, ponieważ dotarliśmy do kolejnych, jeszcze bardziej kompromitujących Stefana Niesiołowskiego dokumentów, przesłuchań z września 1970 r. [każda ze stron opatrzona jest odręcznym podpisem Niesiołowskiego], kiedy to Niesiołowski zawiera z przedstawicielem SB por. Edwardem Karkucińskim, inspektorem Biura Śledczego MSW, specyficzną umowę, na podstawie art.57 kk, zobowiązując się powiedzieć wszystko o „Ruchu” i kolegach za złagodzenie kary. Art. 57 kk mówi bowiem: Jeżeli zachodzi kilka niezależnych od siebie podstaw do nadzwyczajnego złagodzenia lub obostrzenia kary, sąd może tylko jeden raz karę nadzwyczajnie złagodzić lub obostrzyć, biorąc pod uwagę łącznie zbiegające się podstawy do złagodzenia lub obostrzenia. I tak 9 września 1970 r. por. Edward Karkuciński, inspektor Biura Śledczego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warszawie, przesłuchuje Niesiołowskiego w charakterze podejrzanego w sprawie II 3 Ds-25/70. Przesłuchanie rozpoczyna się o godz. 9.00. Obecny wicemarszałek Sejmu składa oświadczenie: W dniu dzisi
ejszym pragnę szczegółowo i dokładnie wyjaśniać na temat mojej działalności w naszym „Ruchu” w związku z czym pragnę skorzystać z art. 57 kk i wyjaśnić na czym polegała cała działalność „Ruchu” i mój w nim udział od początku.
ejszym pragnę szczegółowo i dokładnie wyjaśniać na temat mojej działalności w naszym „Ruchu” w związku z czym pragnę skorzystać z art. 57 kk i wyjaśnić na czym polegała cała działalność „Ruchu” i mój w nim udział od początku.
Do „Ruchu” zostałem pozyskany przez Andrzeja Czumę. Fakt ten nastąpił w Łodzi najprawdopodobniej latem 1965 roku. Andrzej Czuma przyjechał wówczas do Łodzi i rozmowa nasza została przeprowadzona częściowo u mnie w domu (wówczas mieszkałem na ulicy Tuwima 85), a częściowo w drodze na dworzec kolejowy Łodź-Fabryczna skąd wówczas Andrzej Czuma odjeżdżał pociągiem do Warszawy. W tym czasie nazwa „Ruch” jeszcze nie istniała, a była mowa o jakiejś grupie działającej nielegalnie do której należał już Andrzej Czuma. Nazwa „Ruch” powstała na jednym z pierwszych „Zjazdów” w 1968 roku.
„Pozyskałem osobiście…”
Dalej Niesiołowski szczegółowo opisuje, kogo wprowadził do działalności w „Ruchu”: Do grupy tej w 1965 roku pozyskałem osobiście Wojciecha Majdę i Wojciecha Mantaja, natomiast Elżbietę Mickiewicz pozyskałem wiosną 1967 roku. Są to te osoby, które pozyskałem osobiście do czasu odbycia się I-go „Zjazdu” na którym jak już wyjaśniłem została ustalona nazwa „Ruch”. Moja działalność w nielegalnej grupie od momentu pozyskania mnie przez Andrzeja Czumę do czasu odbycia się I-go „Zjazdu” naszego „Ruchu” polegała na: pozyskaniu trzech wyżej wymienionych osób, przeprowadzaniu rozmów z Andrzejem Czumą na terenie Łodzi i Warszawy związanych tematycznie z dalszą naszą działalnością i z zagadnieniami politycznymi. W 1966 roku przyjechał do Łodzi Benedykt Czuma z Warszawy i w Łodzi zamieszkał na stale. W tym czasie zostałem poinformowany przez Andrzeja Czumę, że również Benedykt Czuma jest członkiem naszego „Ruchu” i że mamy ze sobą razem współpracować. Współpraca ta nastąpiła pomiędzy nami. Ja natomiast poinformowałem Benedykta Czumę, że pozyskanymi przeze mnie osobami są Wojciech Mantaj, Wojciech Majda, których Benedykt Czuma już znał wcześniej jako moich kolegów. O tym, że członkiem naszego „Ruchu” jest również Ewa Mickiewicz prostuję Elżbieta Mickiewicz, poinformowałem Benedykta Czumę oraz Majdę i Mantaja w 1968 roku – wiosną. Do I-go „Zjazdu” przeprowadzaliśmy pomiędzy sobą rozmowy na temat „Ruchu” w których brali udział Benedykt Czuma, ja, Mantaj, Majda, a czasem nawet Andrzej Czuma.
„Inicjatywa należała do mnie Mantaja i Majdy…”
Wydaje również Mantaja i Majdę: Akcja dotycząca wrogich napisów, która miała miejsce na terenie Łodzi w latach 1964-1965 nie była akcją „Ruchu”. Inicjatywa ta należała do mnie Mantaja i Majdy, była to inicjatywa prywatna, a po jej zakończeniu prawdopodobnie poinformowałem o niej Benedykta i Andrzeja Czumów, nie podając im szczegółów na ten temat. Do czasu odbycia się I-go „Zjazdu” żadne inne akcje nie były planowane i podejmowane.
„Na II-gim „Zjeździe” ja opracowałem i wygłosiłem referat…”
W lwiej części opracowań na temat „Ruchu” pojawia się stwierdzenie, że nawiązywał on m.in. do tradycji i formy Armii Krajowej, a więc miał mieć charakter stricte niepodległościowy. Niesiołowski w śledztwie szczegółowo charakteryzuje przebieg jednego ze zjazdów „Ruchu”, podkreślając, że on był przeciwny takiej formule: Obecnie chcę podać pewne uzupełnienie na temat poszczególnych „Zjazdów” naszego „Ruchu”. Na II-gim „Zjeździe” ja opracowałem i wygłosiłem referat na temat określenia stosunku naszego „Ruchu” do innych ruchów na ziemiach polskich w XX wieku i pamiętam, ze w wystąpieniu swoim podkreślałem, że „Ruch” nasz jest czymś zupełnie nowym i nie może nawiązywać tak w programie jak i w metodach działania do ruchów dotychczasowych. Z tego określenia „Ruchu” wyniknęły dwie rzeczy: pierwsza to tworzenie nowego języka politycznego druga to niezorganizowanie „Ruchu”, a pozostawienie celowo luźnych grup i nieprzestrzeganie ściśle zasady konspiracji w obawie, aby nie upodobnić „Ruchu” do organizacji konspiracyjnych działających w Polsce w czasie II wojny światowej. {sidebar id=4}
Na jednym z pierwszych „Zjazdów” uczestnicy ustalili, że ja, Andrzej Czuma i Emil Morgiewicz mamy opracować program dla „Ruchu”, który będzie później ostatecznie zaakceptowany przez pozostałych uczestników „Zjazdu”. Z zadania tego jednak wywiązałem się w niewielkim stopniu, a głównie program „Ruchu” opracowywał Andrzej Czuma.
Na IV „Zjeździe” który się odbył w Warszawie przy ulicy Krzywe Koło jesienią 1968 roku obecny był także poza wymienionymi osobami o których wyjaśniałem do poprzednich protokołów, Andrzej Lulek z Lublina, którego poznałem na jednym z obozów w Bieszczadach, prowadzonych przez Duszpasterstwo Akademickie w Lublinie. Był on studentem K.U.L. Poza tym „Zjazdem” Andrzeja Lulka nigdzie nie widziałem, jako członka „Ruchu” ani też nikt o jego działalności nic nie mówił.
„Pragnę uzupełnić swoje wyjaśnienia na temat adresów osób…”
„Sypanie” przez Niesiołowskiego nie ograniczało się wyłącznie do relacji z posiedzeń „Ruchu” i charakterystyk działających w nim osób. Jak wynika z „Protokołu z przesłuchania podejrzanego”, sporządzonego w Warszawie 10 września 1970 r. przez por. Edwarda Karkucińskiego (przesłuchanie rozpoczęto o 8.30), Niesiołowski obficie dzielił się wiedzą co do zapisów swojego prywatnego notesu, cyt.: Przeglądając w dniu dzisiejszym kalendarzyk kieszonkowy „Domu Książki” na rok 1970, który znajduje się w moim depozycie, które sam osobiście zanotowałem.
Pod literą „P” w tym kalendarzyku zanotowałem adres PAULI POSPISIL – BRNO, SADY OSVOBOZENI 2 [koniec cytatu].
„Być może dojdą z mojej strony pewne uzupełnie
nia…”
nia…”
Niesiołowski miał chyba jednak poczucie niespełnienia w swoich donosach. W jego „Oświadczeniu” z 15 września 1970 r. czytamy: Ja niżej podpisany Stefan Niesiołowski oświadczam co następuje. W dotychczasowych wyjaśnieniach jakie złożyłem na temat sprawy, w której zostałem aresztowany wyjaśniłem wszystkie fakty i okoliczności związane z naszym ruchem. To co wyjaśniłem jest to to wszystko co do tej pory pamiętam, z tym że są to na pewno wszystkie sprawy zasadnicze związane z działalnością moją w naszym ruchu. Żadnych nowych faktów zasadniczych do tej sprawy nie wniosę, ponieważ nie pamiętam i wydaje mi się, że nie znam takich faktów, o których dotychczas nie wyjaśniałem. Ponieważ nie pamiętam dokładnie swoich dotychczasowych wyjaśnień, więc być może dojdą z mojej strony pewne uzupełnienia, ale będą to tylko szczegóły [zachowana oryginalna pisownia – przyp. aut.].
***
Minęło 38 lat. Przez cały ten czas Stefan Niesiołowski mozolnie budował swój image herosa opozycji na kłamstwach i półprawdach, nawet się nie zająknąwszy o swojej wpadce w śledztwie ani o umowie z SB i por. Karkucińskim. Czy ma prawo – dodatkowo jako poseł prawo to stanowiąc, a jako wicemarszałek prawa tego pilnując – ukrywać przed opinią publiczną prawdę z przeszłości? Proces ujawniania prawdy powoli, bo powoli, jednak postępuje. Jak w kalkomanii wyłania się obraz prawdziwych bohaterów oraz plam na honorze tych, którzy bohaterami sami się obwołali. Nadchodzi czas korekty legend „bohaterów” opartych na przemilczeniach i przekłamaniach. Także mitu Niesiołowskiego, dzisiejszego entuzjasty antylustracyjnej i antydekomunizacyjnej III Rzeczypospolitej i starego, post-Magdalenkowego układu. Dziennikarze i historycy – do dzieła, dokumenty czekają. A my w swoim czasie przypomnimy, że byliśmy pierwsi.
Andrzej Echolette
(artykuł został opublikowany w tygodniku "Nasza Polska" z dn.23 lipca br.)