Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda i Bogusław Nizieński wystosowali "Apel do społeczeństwa polskiego", w którym podkreślili m.in., że odejście Sławomira Cenckiewicza z IPN wymuszono groźbą obcięcia Instytutowi budżetu. "Sprawa IPN, sprawa Cenckiewicza to sprawa walki o prawdziwą historię Polski" – napisali.
"Zarówno on jak i inni historycy IPN dobrze przysłużyli się Polsce i należy im się nagroda a nie pomówienia i represje.
Według nieoficjalnych informacji, na które powołuje się "Rzeczpospolita", na dymisję Cenckiewicza naciskali politycy związani z rządzącą koalicją. Mieli oni grozić, że gdyby Cenckiewicz pozostał szefem BEP w Gdańsku, budżet IPN zostanie obcięty o 30 milionów zł.
Informacje ten zdementował IPN. Zastępca dyrektora sekretariatu prezesa IPN Mateusz Szpytma napisał w komunikacie, że ani przedstawiciele kierownictwa Platformy Obywatelskiej, ani członkowie rządu nie naciskali na Instytut ws. zwolnienia Cenckiewicza.
Według autorów, Wałęsa już jako prezydent wszedł w posiadanie dokumentów SB na swój temat. Po wypożyczeniu ich przez Kancelarię Prezydenta z Urzędu Ochrony Państwa wróciły one wybrakowane. Lech Wałęsa po publikacji książki początkowo zapowiedział proces przeciw autorom, potem jednak się z tego wycofał.
wp.pl/RZ