W przeddzień kolejnej rocznicy wprowadzenia w Polsce stanu wojennego trafił w moje ręce list otwarty, jaki wystosował do generała Wojciecha Jaruzelskiego po 13 grudnia 1981 roku ambasador PRL przy dworze cesarza Japonii, profesor Zdzisław Rurarz. Zrezygnował on wówczas z pełnienia swojej funkcji, poprosił o azyl w USA i postanowił w zdecydowanych słowach wyrazić opinię o tym, co zrobił Jaruzelski.
List jest bardzo emocjonalny, pełen patosu i napisany z ogromną emfazą, ale właśnie dlatego stanowi dobre świadectwo reakcji Polaków na stan wojenny. Był on bowiem szokiem nie tylko dla szerokich rzesz społeczeństwa, ale także ludzi ze świecznika władzy, przez lata umacniających w naszym kraju panowanie reżimu komunistycznego, wielokrotnie wcześniej sprawdzonych przez różne służby, a jednak nie potrafiących zrozumieć i zaakceptować motywacji Jaruzelskiego.
Oto pełna treść otrzymanego od wdowy po ambasadorze Rurarzu dokumentu:
List otwarty do generała broni Wojciecha Jaruzelskiego
Panie Generale!
Z dniem dzisiejszym wymawiam służbę dla PRL i występuję z partii.
Przez ponad 36 lat byłem aktywnym działaczem polskiego ruchu komunistycznego. Miałem 15 lat, kiedy wstępowałem w 1945 roku do ZWM i tylko 16 lat, kiedy wstępowałem do PZPR. Pracowałem na różnych szczeblach życia politycznego i zawodowego, nie wyłączając pracy dla wywiadu wojskowego PRL.
Nigdy nie miałem złudzeń, czym jest polski ruch komunistyczny i czym naprawdę jest PRL. Uważałem jednak, że w przypadku Polski nie bardzo mogło być inaczej. Zostawieni na pastwę imperializmu sowieckiego mogliśmy z nim walczyć na śmierć i życie albo próbować jakoś przeżyć, oczekując przysłowiowych lepszych czasów.
Wybrałem tę drugą drogę. Dziś widzę, że był to życiowy błąd. Możliwe, że gdybym wybrał pierwszą drogę – a mogłem – to nie byłoby mnie dziś wśród żyjących, choć co prawda ta druga też groziła mi utratą życia, ale zapewne nie przeżywałbym dziś wstydu i hańby, jakie mi zgotowała właśnie ta druga droga.
Łudziłem się, że komunizm dojrzeje z czasem, że podlegając ewolucji, jak wszystko w świecie, stanie się on mniej agresywny, a bardziej ludzki. Łudziłem się też, że ZSRR również stanie się z czasem krajem bardziej normalnym, wyzbędzie się imperialistycznych zapędów i wejdzie na drogę prawdziwie demokratycznych przemian.
Prawda, że przykłady Węgier i Czechosłowacji bynajmniej takiego obrotu sprawy nie zapowiadały, ale próbowałem to sobie tłumaczyć szczególnymi okolicznościami.
W przypadku Polski, zwłaszcza po Sierpniu 1980 roku, uważałem za możliwe niepowtórzenie się dramatu obu wspomnianych krajów.
A jednak dramat Polski rozegrał się nawet według gorszego niż tamte scenariusza. Tam przynajmniej zryw wolnościowy tłumiono przy użyciu obcych sił. W Polsce haniebnie użyto własnych.
Panie Generale, wydając rozkaz użycia Wojska Polskiego przeciwko polskiemu Narodowi zapewnił Pan sobie miejsce w naszej krwawej historii jako oprawca tegoż Narodu. Gorzej nawet, bo nie tylko jako oprawca, ale także jako cynik i kłamca, a nawet komediant, który śmie szargać słowa naszego humnu narodowego przy ogłaszaniu stanu wojennego!
Wystąpił Pan, Generale, nie w imieniu obrony interesów naszego Narodu, a w imieniu obrony interesów imperializmu sowieckiego.
Jako żołnierz polski podniósł Pan rękę, Generale, nie na obcych agresorów, przed którymi Pańskim świętym obowiązkiem jest bronić Ojczyzny, a na swój własny Naród! Okrył Pan hańbą siebie i mundur żołnierza polskiego!
Niech się Pan, Generale, porówna teraz ze szlachetną postacią Generała Sowińskiego, który mimo wieku i kalectwa zginął bohatersko z karabinem w ręku na ostatnim szańcu obrony naszej niepodległości…
Czyżby Pan, Generale, był tak naiwny, że nie zdaje sobie sprawy z faktu, komu Pan służy?
Czy też jest Pan, Generale, zwykłym tchórzem, któremu łatwiej mordować bezbronnych górników niż walczyć przeciw obcej agresji?
Znałem nieco Pana, Generale, i miałem za prawego i odważnego człowieka. Powtarzałem to wszędzie gdzie mogłem. Nawet jeszcze po ogłoszeniu przez Pana stanu wojennego chciałem wierzyć, że szuka Pan pretekstu do postawienia naszych wojsk w stan gotowości bojowej i takiego ich przegrupowania, aby możliwie najskuteczniej opierać się obcej interwencji.
Co prawda logika i znajomość naszych realiów podpowiadały mi co innego, ale naprawdę nie posądzałem Pana, Generale, o duszę zdrajcy i mentalność mordercy…
Nawet już po ogłoszeniu stanu wojennego szczerze chciałem wracać do Kraju, bo do ostatka Panu wierzyłem i gotów mu byłem pomóc.
Ale odkrył Pan, Generale, swoje prawdziwe oblicze, oblicze zdrajcy i oprawcy naszego Narodu bardzo szybko.
Dlaczego jednak posunął się Pan, Generale, do zdrady i zbrodni?
Czyżby był Pan taki prymitywny, iż wierz
y w „socjalizm naukowy” i „przodującą rolę ZSRR w świecie”, że jest Pan gotów dla nich nurzać własny Naród we krwi?
y w „socjalizm naukowy” i „przodującą rolę ZSRR w świecie”, że jest Pan gotów dla nich nurzać własny Naród we krwi?
Czy też jest Pan, Generale, nędznym kalkulatorem, który wybrał niby mniejsze straty, żeby uniknąć większych?
Otóż te niby mniejsze straty przerodzą się w większe wcześniej czy później, a ponadto Naród wybaczyłby Panu nawet miliony ofiar w obronie jego suwerenności i godności, a nie wybaczy Panu n i g d y nawet kropli niewinnej krwi własnej!
Nie jest Panu chyba obojętne, Generale, jak zapisze się Pan w naszej historii? Czy zajmie Pan miejsce w panteonie bohaterów czy zdrajców Narodu?
Nie jest też Panu, Generale, chyba obojętna forma śmierci. Śmierć żołnierza w obronie Ojczyzny była zawsze dla Polaka honorem najwyższym.
Pan, Generale, zaszczytu tego już nie dostąpi. Może kiedyś dosięgnie Pan karząca ręka sprawiedliwości i nie umrze Pan bohaterską śmiercią na polu chwały, a zawiśnie Pan na szubienicy jak zwykły łotr!
Panie Generale, wypowiedział Pan wojnę naszemu Narodowi.
Jako Polak odpowiadam wojną na Pańską wojnę!
Prawdziwy Polak ceni nade wszystko Honor i Wolność. Chce go Pan, Generale, pozbawić i jednego, i drugiego.
N i g d y się to Panu nie uda!
Od dziś Pan, Generale, ma we mnie wroga na śmierć i życie. Niech Pan będzie pewny, że nie cofnę się przed nikim i niczym w walce z Panem, zdrajcami Pańskiego pokroju i Pańskimi kremlowskimi mocodawcami.
Całe swoje doświadczenie, wiedzę, zdrowie i życie poświęcam odtąd bezpardonowej walce z imperializmem sowieckim i jego agenturą w Polsce i na całym świecie.
Jest Pan, Generale, obrońcą złej i ginącej sprawy. Gdyby Pan miał doprawdy żołnierski honor, to uklęknąłby Pan przed płytą Grobu Nieznanego Żołnierza i strzeliłby sobie w łeb! Może wtedy Naród wybaczyłby Panu dokonane zbrodnie…
Polacy, Panie Generale, zawsze walczyli o wolność „waszą i naszą”. Pańskie rozkazy pchnęły żołnierza polskiego nawet do walki z naszą wolnością, która wreszcie zaczęła się majaczyć na horyzoncie i tym samym pchnęły go do walki przeciw wolności innych.
Naród polski to jednakże nie zgraja zdrajców ogłupiających chwilowo zdezorientowanego żołnierza polskiego. Naród polski to przede wszystkim bohaterscy robotnicy, patriotyczni chłopi i głęboko postępowa inteligencja, a nade wszystko wspaniała młodzież polska!
To ten Naród, na który podniósł Pan rękę, Generale, nie ugnie się przed brutalną przemocą.
Prawdziwi Polacy wysoko uniosą sztandar Walki i Honoru! To oni krwią oczyszczą skalany hańbą mundur żołnierza polskiego!
Śmierć zdrajcom Polski!
Śmierć imperializmowi sowieckiemu!
Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy!
Prof. dr hab. Zdzisław Maciej Rurarz
były Ambasador PRL w Japonii
Po podjęciu decyzji o wymówieniu służby komunistom ambasador Rurarz schronił się w Ambasadzie USA w Tokio, skąd został wywieziony do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszkał wraz z rodziną do śmierci 21 stycznia 2007 roku.
Władze PRL odebrały mu obywatelstwo i skonfiskowały majątek w kraju, a następnie sąd skazał go na karę śmierci „za zdradę ojczyzny”, podobnie jak jego odpowiednika w USA Romualda Spasowskiego, który również wystąpił o azyl polityczny po 13 grudnia 1981 roku.
W lutym 1990 roku odbyła się rozprawa rewizyjna w sprawie cofnięcia wyroku skazującego Zdzisława Rurarza na śmierć; zamieniono go na 25 lat pozbawienia wolności. Wkrótce doszło do kasacji, nigdy nie nastąpił natomiast zwrot zagrabionego majątku, ani też nigdy prof. Rurarz nie wrócił – z obawy o własne życie – do wolnej Polski.
Jerzy Bukowski