Erika Steinbach budująca swoją karierę na historycznych przekłamaniach postawi na swoim i będzie zasiadać we władzach muzeum „Widocznego znaku”. Rząd niemiecki nie zamierza się temu przeciwstawiać.
Muzeum zarządzać ma Fundacja „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie”. W 13-osobowej Radzie Fundacji największą, trzyosobową reprezentację będzie miał Związek Wypędzonych (BdV). Dwie osoby wydeleguje niższa izba parlamentu, Bundestag, pozostałych członków wystawią przedstawiciele m.in. kościołów i związków wyznaniowych.
Jednym z przedstawicieli Związku Wypędzonych będzie najprawdopodobniej jego kontrowersyjna przewodnicząca, Erika Steinbach. – BdV jest zdania, że powinnam się znaleźć w radzie fundacji - twierdzi córka niemieckiego żołnierza, który podczas wojny zamieszkał na terenach wcześniej należących do II RP, skąd jego rodzina uciekła po kilku latach. Nic nie wskazuje na to, by niemiecki rząd miał się temu przeciwstawić. – Prawo zgłaszania propozycji personalnych należy do instytucji delegujących członków do rady fundacji -stwierdza minister kultury Bernd Neumann.
Rozczarowania nie kryje doradca prezydenta RP Marek Cichocki. – Jeżeli niemiecki rząd rzeczywiście nie wnosiłby sprzeciwu wobec obecności Steinbach, to oznaczałoby to, iż nawet minimalne oczekiwania ze strony Polski nie będą przez rząd respektowane - mówi ekspert. - Przekonsultujemy to z naszymi przyjaciółmi i innymi sąsiadami Niemiec, np. z Czechami. Albo idziemy komuś na rękę, albo nie - dodaje Władysław Bartoszewski, który rok temu prowadził rozmowy o muzeum z niemieckim ministrem kultury.
– Tak naprawdę nie ma większego znaczenia, kogo wydeleguje Związek Wypędzonych. - twierdzi Lukrezia Joachimsen, posłanka Partii Lewica, jedynej, która zagłosowała przeciwko powstaniu muzeum. – Bez względu na obsadę personalną BdV będzie miał w radzie fundacji liczną reprezentację. Ta organizacja ciągłymi porównaniami wypędzeń i holocaustu fałszuje historię ? dodaje niemiecka polityk.
fronda.pl/RZ