Widziałem.
Proszę o krótką recenzję.
Film w sposób autentyczny oddaje osobowość księdza Jerzego.
Detale fabuły są autentyczne?
Szereg sytuacji jest odtworzony dość wiernie. Brak tego, że w środowisku księdza Jerzego byli donosiciele, i nie ma nic o jego samotności. Wielu księży uważało go za lekko pomylonego, że niepotrzebnie miesza się do polityki. To dobry film dla młodzieży, która może go odebrać jako pewną egzotykę – no bo jak przełożyć postawę księdza Jerzego na dzisiejsze warunki?
A dla takich osób, jak ksiądz?
Do wiedzy tych, którzy znali Jerzego, film nic nowego nie wnosi. To tylko przypomnienie, powtórka tego, co się widziało, czuło i przeżywało.
Czy film sprawił, że ksiądz przeżył od nowa tamtą tragedię?
Nie. Przeżycia sprzed 25 lat żyją w mojej pamięci i to wystarczy. Niech oglądają go ludzie, dla których tamte czasy to zamierzchła historia.
Historyczna prawda jest taka, że to ksiądz Małkowski był pierwszy na liście do odstrzału przez SB. Co się czuje wobec takiej wiedzy?
Piotrowski w ostatniej chwili zmienił kolejność i zginął ksiądz Jerzy, nie ja. A co czułem? Solidarność z księdzem Jerzym i ze sprawą, za którą oddał życie. Postawa kapłańska zawiera w sobie ryzyko.
A strach? Nie bał się ksiądz?
Czułem pewien lęk, ale robiłem swoje. Zadania, które sobie postawiłem, były nieco inne, ale część realizowaliśmy wspólnie. Przez rok pracowaliśmy razem w kościele św. Stanisława Kostki. Później także pełniłem tam posługę, zwłaszcza w konfesjonale. Dla wielu ludzi ważne było to, żeby wyspowiadać się właśnie tam.
Znaliście się od czasów seminarium.
Byliśmy przyjaciółmi. Bywało, że go zastępowałem, gdy nie mógł odprawić mszy, bo był na przesłuchaniu. To była wspólnota kapłańska wierna Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie, i wspólny sprzeciw wobec systemu władzy, który ksiądz Jerzy wyrażał w sposób zdecydowanie łagodniejszy niż ja.
Na czym polegały różnice?
On był traktowany jako zagrożenie nie przez treści, które głosił, ale przez oddziaływanie duchowe i społeczne. Komunistów najbardziej uwierał fakt, że ludzie się wokół niego gromadzili. On miał wspólny język z chłopami, bo sam pochodził z chłopskiej rodziny, z robotnikami i z inteligencją. Łatwo nawiązywał kontakt z ludźmi, dzięki czemu szybciej zbliżali się do Boga.
A ksiądz?
Ja miałem swój styl. Byłem związany z wieloma kościołami. Pracowałem z księdzem Sadłowskim z Broszy, z księdzem Kantorskim z Podkowy Leśnej, z Romanem Indrzejczykiem w Tworkach i z innymi, którzy mieli zdecydowaną postawę wierności Bogu i Ojczyźnie.
Jaki był ksiądz Jerzy?
On się dzielił, a często oddawał, co miał. Zajmowałem się ochroną życia poczętego i miałem kontakt z różnymi rodzinami. Mówił mi np. mam mydło, odzież, trochę pieniędzy, potrzebujesz dla ludzi? Myślał o innych, ale nie był społecznikiem. Jego działanie miało motywację głęboką – duchową, religijną, moralną. Pamiętał, że jest Chrystusowym kapłanem.
Jak ksiądz przyjął jego śmierć?
Z jednej strony czułem ból, z drugiej pewną zazdrość. Pojąłem, że on jest męczennikiem i że jego śmierć jest owocem postawy kapłańskiej. Zastanawiałem się, jak zachowałbym się na jego miejscu. Czy zniósłbym tortury, pokazane w filmie w sposób skrótowy – nie dowiadujemy się, że ksiądz Jerzy był maltretowany przez tydzień. To wersja zdarzeń zgodna ze sfingowanym procesem toruńskim. Na szczęście rola kierowcy jest zmarginalizowana. Bogu dzięki, że reżyser nie zaprosił Chrostowskiego do zagrania siebie.
A zazdrość? Serio to ksiądz mówi?
Serio. Pięknie jest być męczennikiem za wiarę.
Jak ksiądz reagował na to, co mówiono o zabójstwie?
Nagłośniono tezę o winie twardogłowych, którzy spiskowali przeciw Kiszczakowi i Jaruzelskiemu. Ale tak naprawdę zrobili to Kiszczak i Jaruzelski. Jestem przekonany, że proces toruński to kłamstwo, i że zbrodnia nie miała miejsca w nocy z 19 na 20 października.
Co się z księdzem działo później?
Czułem się potrzebny w kościele św. Stanisława Kostki. Ludzie chcieli, żeby odprawiać mszę o północy, więc przez piętnaście nocy odprawiałem sam albo w koncelebrze. Dowoziła mnie pani Hanna Grabińska, bliska współpracownica Jerzego, więziona i represjonowana. Dziś osoba w cieniu.
Miał ksiądz esbeków na karku…
I co z tego? Dziesięć lat temu moja sąsiadka na łożu śmierci wyznała mi, że widziała wtedy dwóch facetów wyskakujących z mojego mieszkania. Bała się powiedzieć, bo jeden do niej krzyknął: „Ty k…, jak piśniesz komuś słowo, to ci nogi z d… powyrywamy”.
A zwątpienie? Miał ksiądz marzenia o cichej wiejskiej parafii?
Gdzie tam. Wiedziałem, że co jak co, ale uciekać nie będę.
Ja bym zwiewała.
To naturalne. Zresztą znajomi Jerzego namawiali go do ucieczki. Udali się do prymasa Glempa z prośbą o to, by wysłał księdza do Rzymu. Ta scena jest w filmie, ksiądz prymas gra samego siebie. Mówi po ojcowsku, z przejęciem. Jest ciepły, dobry i zatroskany o księdza Jerzego. Wiem, że postawa księdza prymasa była w rzeczywistości zdecydowanie ostrzejsza, ale w filmie dobrze jest tak, jak jest. Po co nastawiać młodzież, i tak już antyklerykalną, jeszcze bardziej negatywnie do Kościoła.
Prymasowi nie podobało się to, co robiliście z księdzem Popiełuszko?
Nie pasowało to do jego ugodowej koncepcji. Prymas dość pozytywnie oceniał generała Jaruzelskiego jako patriotę i człowieka dobrej woli.
Ma ksiądz to Prymasowi za złe?
Jakże można mieć coś za złe swojemu przełożonemu i ojcu?
Ironizuje ksiądz?
Nie. W pewnym sensie rozumiem jego postępowanie. Choć mnie też ukarał, bo zaraz po pogrzebie Jerzego rozesłał po Archidiecezji Warszawskiej list, w którym zarzucił mi szerzenie nienawiści. Jeszcze dwie osoby postawiły mi wtedy podobny zarzut: Jerzy Urban i Jacek Kuroń.
A szerzył ksiądz nienawiść?
Urban cytował fragmenty moich kazań. Wkrótce po śmierci Jerzego ukazał się artykuł pt. „Nienawiść” na mój temat. Stało w nim, że skoro nienawidzę komunizmu, to szerzę nienawiść.
A Kuroń?
Zarzucił mi nienawiść, bo bronię życia dzieci poczętych. Twierdzę, że dziecko poczęte to człowiek, a ludzi którzy pozbywają się tych dzieci nazywam mordercami. Powiedzieć, że ktoś jest mordercą to znaczy szerzyć nienawiść. Wymieniliśmy listy i nie dało się dojść do porozumienia.
Czuł ksiądz nienawiść do Kuronia?
Skądże znowu. Ludzi nigdy nie darzę nienawiścią. Nie zgadzam się tylko z niektórymi ideami Kuronia i Michnika i uważam, że obaj wyrządzili ogromne szkody Polsce.
Jak przyjął ksiądz kres komunizmu?
Byłem pewien, że komunizm się zawali. I pełen obaw o to, co potem.
Jest ksiądz rozczarowany tym, co dzieje się w Polsce po 1989 roku?
Rozczarował
mnie Okrągły Stół. Uważam go za zdradę o fatalnych skutkach dla Polski. W filmie jest pokazana Huta Warszawa podczas strajku, widać zdewastowane zabudowania zakładu. Czego nie dokonała PRL, to zakończyła za nią III RP. Czyli moim zdaniem PRL bis.
Chciał ksiądz lustracji w Kościele?
Tak. Mam taki sam pogląd na ten temat jak ksiądz Isakowicz-Zaleski. Z tym, że ja nie przeczytałem nawet swoich akt.
Nie kusi księdza, żeby tam zajrzeć?
Nie będę o to nikogo prosił. Ale jeśli je kiedyś dostanę, przeczytam.
Zna ksiądz kolegów, którzy donosili?
Znam.
Podaje im ksiądz rękę?
Podaję.
I nie wścieka się ksiądz?
Nie. Co robić, skoro władza kościelna nie chce się dobrać do skóry łobuzom?
Działać samotnie. Rzucać mediom na żer kolejne nazwiska.
Przemyślę pani propozycję, ale najpierw się pomodlę.
Co by było, gdyby ksiądz Jerzy nie został zamordowany?
Kwestia prawdy była dla niego tak fundamentalną podstawą wolności, że nie podporządkowałby się jakiejś fałszywej grze w rodzaju Okrągłego Stołu czy grubej kreski.
Byłby zmarginalizowany?
Gdyby był wierny prawdzie, musiałby być zmarginalizowany.
Lepiej, że został zamordowany?
Z punktu widzenia sprawy Kościoła i Ojczyzny – lepiej.
A z ludzkiego punktu widzenia?
Wielki ból. Pokazuje to scena szlochu w kościele św. Stanisława, kiedy ogłoszono, że ksiądz Jerzy nie żyje.
Widzowie w tym momencie też płaczą. Ksiądz płakał?
Nie, teraz nie. Mam to za sobą. Podróbka, przepraszam za słowo, nie jest tym samym, co oryginał.