Rząd chce po prostu zamknąć usta opozycji, dlatego ogranicza finansowanie partii politycznych; to nie mogłoby się zdarzyć w innym europejskim kraju – uważa Paweł Kowal (PiS).
Jego zdaniem, uchwalona w piątek po południu ustawa dotycząca czasowego ograniczenia finansowania partii z budżetu powinna trafić do Trybunału Konstytucyjnego.
Sejm zajął się w piątek tą sprawą dwukrotnie. Rano propozycja klubu Lewicy została odrzucona. Następnie, po rozmowach i porozumieniu się polityków PO, PSL i SLD, ta sama propozycja klubu Lewicy, uzupełniona o kilka kwestii, ponownie trafiła do Sejmu.
W ekspresowym tempie odbyło się pierwsze i drugie czytanie, a także posiedzenie komisji finansów publicznych, która opiniowała zgłoszone w drugim czytaniu poprawki. Potem, po południu, doszło do głosowania i tym razem propozycja ograniczenie na 1,5 roku finansowania partii z budżetu uzyskała w Sejmie większość.
Zgodnie z ustawą od połowy 2009 r. do końca 2010 roku partie mają otrzymywać mniejszą subwencję budżetową: PO – o 44 proc., PiS – o 41 proc., SLD – o 11 proc., PSL – o 7 proc.
Zdaniem posła PiS, do TK można zaskarżyć zarówno treść ustawy, jak i tryb jej przyjęcia.
– Nie ma drugiego kraju w Europie, w którym zrobiono by coś takiego – stwierdził Kowal.
W jego opinii to co w piątek stało się w Sejmie, pokazuje „całkowite podporządkowanie Sejmu widzimisie rządu”.
Dodał też, że przyjęto ustawę bez konsultacji, a nawet bez opinii Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej.
W jej rezultacie – w opinii polityka PiS – opozycja straci możliwość odpowiedniego komunikowania się ze społeczeństwem. – Rząd jeśli chciał, miał okazję oszczędzać na swojej działalności politycznej – mówił Kowal. Jednak – jak dodał – w tym czasie rozrastały się gabinety polityczne.
interia.pl/ JJ