Czeska prasa przypomniała niedawno sprawę zestrzelenia w 1975 r. nad Czechosłowacją przez czechosłowackiego myśliwca polskiego samolotu An-2, którym pilot usiłował uciec na Zachód. Pilot zginął. Zgodę na jego zestrzelenie, według czeskiej prasy, miał wydać – jako szef Ministerstwa Obrony Narodowej- gen. Wojciech Jaruzelski.
Jak nietrudno się domyślić schorowany Jaruzelski „nie pamięta” całej sprawy, a nawet rozkazał swoim współpracownikom niczego nie pamiętać. „Oświadczam – faktu owego zestrzelenia ja, a także inne osoby z ówczesnego kierownictwa MON oraz Sztabu Generalnego – nie pamiętają” – napisał Jaruzelski w oświadczeniu. Zachowanie to wcale nie jest dziwne.
Instytut Pamięci Narodowej od jakiegoś czasu prowadzi dochodzenie „w sprawie przekroczenia w lipcu 1975 r. uprawnień przez nieustalonego funkcjonariusza publicznego z Dowództwa Wojsk Obrony Powietrznej Kraju”. Przestępstwo miałoby polegać na wydaniu, wbrew obowiązującym w Polsce regulacjom prawnym, za pośrednictwem Centralnego Stanowiska Dowodzenia Obrony Powietrznej CSRS w Pradze, zgody na zestrzelenie przez czechosłowacki myśliwiec polskiego samolotu cywilnego. IPN ma nadzieję, że śledztwo pozwoli ustalić kto z polskich władz odpowiada za przestępstwo przekroczenia uprawnień, które doprowadziło do śmierci pilota. Czyn ten kwalifikuje jako komunistyczną zbrodnię zabójstwa, a za to grozi nawet dożywocie.
Nic zatem dziwnego, że generał nie pamięta całej sprawy i nakazuje innym nie pamiętać. Choć za kraty by nie trafił, to i tak komu by się chciało łazić po sądach, znosić błyski fleszy reporterów, siedzieć na niewygodnej ławce? Żeby chociaż wyrok był zagadką, to cała sprawa byłaby dla Jaruzelskiego interesująca. Skażą, czy nie skażą? Jeśli skażą, to ile latek? W zawieszeniu, czy jednak paka? Na taką rozrywkę emerytowany generał jednak nie możne liczyć, przecież z góry byłoby wiadomo, że „niezawisły sąd” III RP uniewinni pierwszego prezydenta III RP, tak samo jak sąd PRL uniewinniłby, dajmy na to – premiera rządu PRL. Żadnego napięcia, żadnej chwili niepokoju, tylko cyrk, a komu w wieku generała chciałoby się włóczyć po cyrkach.
A może rzeczywiście nie pamięta? W końcu w swoim życiu trochę tych wojenek odbył. Najpierw jako szef rozpoznania 5 pułku piechoty 2 Dywizji I Armii Wojska Polskiego, choć ani razu nie poprowadził osobiście rozpoznania, jak napisał biograf Jaruzelskiego Lech Kowalski, to jednak wojnę zaliczył i wypinał się, by przypinali mu ordery. Później walczył z „reakcyjnym podziemiem” i jako współpracownik Informacji Wojskowej o pseudonimie „Wolski” walczył z wrogiem, który przedarł się do własnych szeregów. Walczył też z syjonizmem wywalając oficerów o żydowskich korzeniach z Wojska Polskiego, z Czechosłowacją w 1968 r. i kontrrewolucją na Wybrzeżu w 1970 r. Tak się zaprawił w walce z kontrrewolucją, że bez trudu poradził sobie z Polakami w grudniu 1981 r. i to nawet bez sowieckiej pomocy, o którą zabiegał. Zuch chłopak! Może więc taki weteran co to tyle wojenek odbył rzeczywiście nie pamięta takiego szczegółu jak rozkaz zestrzelenia jednego samolotu i śmierci pilota gdzieś nad Czechosłowacją?
A skoro tego nie pamięta, to może i zapomina o odbieraniu emerytury jaką III RP hojnie go obdarza, tego który bronił socjalizmu jak niepodległości, w przeciwieństwie do tych, którzy walczyli z socjalizmem o niepodległość. Jeśli nie pamięta o odbieraniu emerytury, to może gdzieś tam biedaczek z głodu przymiera i trzęsie się z zimna i na leki nie ma. Może tylko starzy przyjaciele, choćby z rządu premiera Tadeusza Mazowieckiego, gen. Czesław Kiszczak i gen. Florian Siwicki odwiedzają go czasem, podadzą szklankę wody i kromkę zeschniętego chleba. Ale jeśli „Wolskiego” znowu Kreml wezwie do Moskwy na jakieś uroczystości, to schorowany i niewiele już pamiętający popędzi tam w podskokach, będzie prężył się przez jakimś Putinem czy inną kreaturą KGB i wspominał jak to Polskę i ZSRS łączyły kiedyś „nierozerwalne więzi przyjaźni”. Wtedy będzie zdrowszy i wszystko pamiętający.
Zapewne jednak wszystko rozejdzie się po kościach. Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk powiedział, że w śledztwie w sprawie zestrzelenia samolotu są „pewne opóźnienia” spowodowane przez zmianę prokuratora prowadzącego sprawę. Skąd ja to znam. Prokuratorowi Andrzejowi Witkowskiemu, który chciał postawić zarzuty Kiszczakowi w sprawie uprowadzenia i morderstwa księdza Jerzego Popiełuszki, władze IPN odebrały prowadzenie tej sprawy. Może więc niech pracownicy Instytutu wezmą się do pracy, bo jak Platforma Obywatelska zmieni ustawę o IPN, to znowu będzie rozdzieranie szat i biadolenie w telewizji, jak to chcieli, a nie zdążyli.
Michał Pluta