W środę Komisja Europejska podjęła pierwszy krok w kierunku otwarcia procedury nadmiernego deficytu wobec Polski. W opublikowanym raporcie o sytuacji polskich finansów publicznych odpowiedzialnością za zbyt dużą dziurę w finansach państwa obarcza nie tylko kryzys, ale i polskie władze. „Deficyt finansów publicznych Polski wyniósł 3,9 proc. PKB w 2008 roku, powyżej wartości referencyjnej 3 proc. Przekroczenie dopuszczalnego pułapu wynika głównie z faktu, że niedawne dobre czasy zostały tylko w pewnym stopniu wykorzystane do konsolidacji finansów publicznych i reform po stronie wydatków, zwłaszcza w dziedzinie społecznej” – głosi dokument KE.
Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia powiedział, że deficyt jest wynikiem między innymi obniżenia składek społecznych, zwiększenia ulgi podatkowej dla rodzin i indeksacji emerytur. – W czasach kryzysu nie można mówić, że w Pakcie Stabilności Wzrostu chodzi o karanie. Tu chodzi o współpracę, tak aby w konstruktywny sposób rozwiązać problemy. Bo jeśli nie rozwiążemy problemów, nie będziemy mieli takiego ożywienia gospodarki, jakiego chcemy. Tu chodzi o współpracę i o przyjęcie właściwej polityki gospodarczej i fiskalnej – tłumaczył Almunia.
Poza przypomnieniem, że deficyt w wysokości 3,9 proc. to dużo powyżej dozwolonych w traktacie z Maastricht 3 proc. PKB, KE powołuje się w dokumencie na swoje ubiegłotygodniowe prognozy wzrostu deficytu w Polsce do 6,6 proc. PKB w 2009 r.
Co grozi nam jeśli do tego czasu nie załatamy naszej dziury budżetowej? Teoretycznie KE może sięgnąć po kary pieniężne lub zamrozić pomoc finansową. Jednak w zeszłym tygodniu Komisja dała jasno do zrozumienia, że będzie unikać jakichkolwiek drastycznych posunięć, dopóki trwa kryzys gospodarczy.
Almunia dodał, że w procedurze nadmiernego deficytu inaczej traktowane są kraje należące do strefy euro, a inaczej państwa spoza strefy. – W przypadku tych drugich, sankcji praktycznie nie ma. Jest wdrożona presja, aby kraj unikał nadmiernego deficytu – wyjaśnił.
Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało złożenie wniosku o wotum nieufności wobec ministra finansów Jacka Rostowskiego. Rząd nie dość, że nie walczy z kryzysem, to jeszcze go pogłębia nie podejmując odpowiednich działań stymulujących gospodarkę. Nie mówi także prawdy o jej rzeczywistym stanie – uważa Prawo i Sprawiedliwość.
Teraz największa partia opozycyjna uznała, że to, co robi rząd jest wręcz szkodliwe. Dlatego chce odwołać ministra Rostowskiego. Złożenie wniosku o wotum nieufności wobec niego na najbliższym posiedzeniu Sejmu zapowiedziała wiceprezes PiS Aleksandra Natalli-Świat. – Uważamy, że to, co robi rząd PO i PSL, to co w szczególności robi pan minister Rostowski, jest szkodliwe dla polskiej gospodarki – podkreśliła.
We wtorkowym wywiadzie dla brytyjskiego dziennika „Financial Times” minister finansów potwierdził, że rządowe plany wprowadzenia euro są nadal realistyczne, choć obecnie stają się bardziej „ambitne” z powodu oznak słabnięcia gospodarki i rosnącego deficytu budżetowego. W tej sytuacji wejście do strefy euro może opóźnić się np. o rok, ale minister podkreślił, że rząd nie traktuje terminu 2012 r. „dogmatycznie”. W wywiadzie Rostowski zakwestionował niekorzystną dla Polski prognozę Komisji Europejskiej, zakładającą spadek polskiego PKB o 1,4 proc. w 2009 r. Przyznał jednak, że wobec obecnego „poziomu niepewności” w gospodarce, prognoza KE może okazać się trafna.
PiS uznał, że wypowiedzi te są rozbieżne z optymistycznym stanowiskiem ministra głoszonym w kraju i to właśnie skłania partię do złożenia wniosku o wotum nieufności.
Michał Kamiński z PiS dodaje, że za działaniami rządu, a raczej ich brakiem, stoi strach o wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego. I apeluje do rządu, by zaczął mówić prawdę.
– Mamy bardzo poważne podejrzenia, że premier Donald Tusk i minister Jacek Rostowski w obliczu wyborów do Parlamentu Europejskiego ukrywają prawdę na temat rzeczywistego stanu polskiej gospodarki. Apeluję do pana premiera Donalda Tuska, by przestał chować się za plecami swoich PR-owskich doradców i za sztuczkami medialnymi, które nam wszystkim funduje, i aby jeszcze przed wyborami Europejskimi Polacy mogli poznać prawdziwy stan naszej gospodarki – powiedział Kamiński. Grzegorz Dolniak z PO odpiera zarzuty PiS. – Rząd niczego nie ukrywa. A sytuacja wcale nie wygląda tak źle, jak próbuje to przedstawić PiS – mówi w TVN24. Zaznacza, że nawet gdyby sprawdziła się prognoza Komisji Europejskiej o spadku PKB w tym roku o 1,4 proc., to i tak będziemy jedną z najlepszych gospodarek w Europie.
Minister Rostowski, chociaż mówi, że bierze pod uwagę każdy scenariusz, to nie zgadza się z negatywną prognozą KE. W planowanej na połowę roku nowelizacji budżetu obniży zapisany tam wzrost PKB Z 3,7 do 1,7 proc.
Według Waldy’ego Dzikowskiego z PO, wniosek PiS jest bezzasadny. – Prawo i Sprawiedliwość nieraz namawiało, aby poluzować kotwicę budżetową, a teraz obarcza ministra Rostowskiego winą za zły stan budżetu. To przecież kompletna sprzeczność. Polska jest chwalona za to, jak dobrze – jako jeden z niewielu krajów – radzi sobie z kryzysem, a Prawo i Sprawiedliwość chce odwoływać ministra finansów – powiedział Dzikowski. Chce odwołać, ale chyba nie odwoła. Zabraknie mu bowiem głosów. W połowie ubiegłego roku PiS też próbował to zrobić, bo minister nie chciał obniżyć akcyzy na paliwa, którego ceny ciągnęła w górę drożejąca ropa.
JMJ