Kariery londyńskie
Najbardziej znanym przykładem opisywanego zjawiska był ostatnio Kazimierz Marcinkiewicz. Kiedy latem 2008 r. został zatrudniony przez bank Goldman Sachs w Londynie, wielu zadawało sobie pytanie: co robi były premier dla giganta finansowego? W innych bankach zapanował niepokój, bo wiedza premiera mogła stawiać Goldman Sachs na pozycji uprzywilejowanej. Potem podano co prawda informację, że Marcinkiewicz z ramienia Goldmana miał być doradcą prywatyzacyjnym Polskiej Grupy Energetycznej, ale szczegóły umowy między bankiem a premierem Polski nie są znane publicznie.
Dyrektorem zarządzającym ds. bankowości inwestycyjnej w Europie Środkowo-Wschodniej w JP Morgan w Londynie od 2006 r. jest Cezary Stypułkowski, były prezes PZU, który uczestniczył w prywatyzacji Banku Handlowego, a w roku 2001 nadzorował fuzję Banku Handlowego i Citibank (Poland) SA. W latach 1981?1985 Stypułkowski był doradcą ministra do spraw reformy gospodarczej, a od 1985 do 1986 roku doradcą przewodniczącego Konsultacyjnej Rady Gospodarczej. W 1987 r. został doradcą wicepremiera w rządzie Jaruzelskiego i jednocześnie pełnił funkcję sekretarza Komitetu Rady Ministrów ds. Reformy Gospodarczej. Z pewnością Stypułkowski zna wiele tajemnic polskiej bankowości i nie tylko.
JP Morgan i UniCredito, główny akcjonariusz Pekao SA, na którego czele stoi inny były premier, Jan Krzysztof Bielecki, były według niektórych analityków finansowych jednymi z najważniejszych sprzedawców opcji walutowych w Polsce (choć według rzecznika Pekao SA z opcjami bank ten nie ma problemów, gdyż były one wyłącznie zabezpieczeniem ryzyka wynikającego z działalności handlowej klienta).
Minister chwali opcje
Doradcą wydziału światowych badań ekonomicznych (Global Economic Research) w Goldman Sachs był w 2006 r., przez rok, Mirosław Gronicki, były minister finansów w rządzie SLD Marka Belki (2004?2005). Jego zadaniem było m.in. udzielanie porad dotyczących warunków gospodarowania i polityki gospodarczej w Europie Środkowej.
Mirosław Gronicki w 1999 r. został współpracownikiem Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych Ewy Balcerowicz. W fundacji CASE kierował kilkoma projektami badawczymi dotyczącymi analizy makroekonomicznej oraz prognoz gospodarczych dla Polski, Ukrainy, Gruzji i Kirgistanu. Był doradcą rządów Bułgarii, Turkmenistanu i Słowacji. Od 2000 r. aż do chwili mianowania na stanowisko ministra finansów w roku 2004 był głównym ekonomistą Banku Millennium SA.
Kiedy w marcu tego roku wybuchła afera z opcjami walutowymi, Gronicki bronił banku Goldman Sachs, oskarżanego przez analityków finansowych o spekulację polskim złotym, co w efekcie doprowadziło do osłabienia naszej waluty. ?Zachowanie banku Goldman Sachs jest normalne? ? powiedział ?Dziennikowi?.
?Goldman Sachs to świetny bank. Osoby, które oskarżają go o spekulacje na naszej walucie, nie mają pojęcia o tym, jak działa rynek walutowy, którego złoty jest jednym z elementów. Każdy może walutę kupować taniej, a sprzedawać drożej i nikt tego nie może zabronić? ? tak tłumaczył zachowanie obcego banku.
Szef rządu, w którym Mirosław Gronicki był ministrem, Marek Belka, dał przykład podwładnemu. Belka był członkiem Międzynarodowej Rady Nadzorczej banku ABN Amro, doradcy prywatyzacyjnego PZU SA. Bank ten składał się na 1,6 mld euro kredytu dla Eureko na zakup polskiego ubezpieczyciela. Belka zasiadał jednocześnie w radzie nadzorczej BIG Banku, który wchodził w skład konsorcjum Eureko, nabywającego PZU. Marek Belka jednocześnie więc sprzedawał i kupował PZU. Potem Belka, jako szef polskiego rządu, był stroną w sporze z Eureko przed sądem arbitrażowym w sprawie sprzedaży PZU.
Belka pytany o to zapewniał, że nie miał nic wspólnego ze sprzedażą akcji PZU dla Eureko i BIG Banku Gdańskiego, że nie doradzał w największej na polskim rynku transakcji z udziałem ABN Amro?
PricewaterhouseCoopers (PwC) doceniło ministra
Wątpliwości dotyczące zachowania się w sprawie prywatyzacji PZU budziło stanowisko ministra skarbu Jacka Sochy. Od 2004 do 19 października 2005 r. sprawował on urząd ministra skarbu państwa w rządzie Marka Belki. Niektórzy zastanawiali się, w jakim celu minister Socha składał wniosek o zawieszenie postępowania arbitrażowego. Według oceny prawników znających procedury arbitrażu, niezbędna do zawieszenia postępowania jest zgoda strony powodowej, czyli Eureko. Jacek Socha powinien wiedzieć, że Eureko nie złoży takiego wniosku, bo nie miało w tym interesu, czyli wnioskował o zawieszenie postępowania, choć można było przewidzieć, że wniosek zostanie odrzucony… Odrzucenie wniosku oznaczało osłabienie strony polskiej przed sądem arbitrażowym i wywołanie efektu marketingowego, który miał doprowadzić do ugody, o co zabiegało Eureko. Ale może Jacek Socha tego nie wiedział?
W 2007 r. księgi rachunkowe PZU miała zbadać zagraniczna firma doradcza Pricewaterhouse Coopers (PwC), ale spółka wstrzymała podpisanie umowy w tej sprawie. Zarząd PZU złożył bowiem zawiadomienie w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez reprezentantów Eureko zasiadających w radzie nadzorczej polskiej spółki. Chodziło o to, że nie poinformowali oni, że PwC pracuje dla Eureko przy szacowaniu odszkodowania, o które inwestor chce wystąpić do Polski w sporze arbitrażowym. Członkowie rady PZU reprezentujący holenderskiego inwestora mogli więc działać na szkodę PZU.
Po ustąpieniu z urzędu ministra Socha został partnerem w dziale usług doradczych PricewaterhouseCoopers i wiceprezesem polskiego oddziału tej firmy.
? Podczas przejmowania Stoczni Gdańsk przez ISD Donbas złamano wszystkie procedury, przede wszystkim pominięto ustawę o komercjalizacji i prywatyzacji. Minister skarbu państwa powinien ogłosić przetarg, ale tego nie zrobił. Paweł Brzezicki, ówczesny prezes ARP, postanowił sprzedać stocznię Ukraińcom. Tymczasem ARP nie jest uprawniona do przeprowadzania prywatyzacji. Ministerstwu Skarbu Państwa nie wolno cedować swoich uprawnień i obowiązków w tym zakresie na inny podmiot ? mówią specjaliści od gospodarki. Przeniesienie akcji spółek z
Ministerstwa Skarbu Państwa do ARP staje się wytrychem do nieuczciwych prywatyzacji. Prezesi ARP nieraz wypowiadali się, że ich nie obowiązuje ustawa o komercjalizacji i prywatyzacji, mogą więc dowolnie sprzedawać akcje, komu chcą. Robi się to nagminnie. Tak np. sprywatyzowano PZL Mielec.
W październiku 2007 r. ARP pod kierownictwem Pawła Brzezickiego podjęła decyzję o przeprowadzeniu prywatyzacji Stoczni Gdańsk. W ?Rzeczpospolitej? ukazało się ogłoszenie, że ARP zaprasza do rokowań w sprawie zakupu praw poboru akcji spółki Stocznia Gdańsk. Miało to być dowodem, że każdy mógł zainwestować w stocznię. W ogłoszeniu podano warunek dla potencjalnego inwestora ? ma wpłacić 400 mln zł w ciągu tygodnia ? do godziny szesnastej 28 września. W ciągu tygodnia żaden rozsądny przedsiębiorca nie podejmie decyzji o wydatkowaniu 400 mln zł bez badania kondycji spółki. Zgłosił się mimo to inwestor: stocznia Maritime Shipyard, ale poprosił o więcej czasu, by zbadać sytuację spółki. Prezes stoczni nie zgodził się, więc inwestor zrezygnował, a termin minął. ISD Donbas nie wpłacił 400 mln zł, mimo to podjęto z nim negocjacje, a nawet rozłożono wpłatę na raty. ISD Donbas stał się właścicielem wartych 400 mln zł 80 proc. akcji, nie wpłacając wymaganej kwoty, bo porozumienie weszło w życie z chwilą podpisania. Skarb państwa nie dostał nawet złotówki.
Leszek Misiak
za: Niezalezna.pl