Ze zmarszczonym czołem Jacek Rostowski, minister finansów, oświadczył w ubiegłym tygodniu, że rząd podjął decyzję o nowelizacji budżetu. Zaledwie miesiąc temu m.in. w TVN 24 tenże minister przekonywał telewidzów, że „zwiększając deficyt budżetowy mielibyśmy w Polsce prawdziwą katastrofę gospodarczą, ale odpowiedzialna polityka gabinetu Donalda Tuska na to nie pozwoli”.
Nic nie stało na przeszkodzie, żeby rząd ukorzył się wcześniej i nie zabagniał sprawy, odsuwając nowelizację w czasie. Politycy Prawa i Sprawiedliwości miesiącami apelowali do ministra o zwiększenie deficytu, a Rostowski ich za to krytykował. Długo słyszeliśmy, że deficyt budżetowy w tym roku nie przekroczy 18,2 mld zł, co przy takich perturbacjach w gospodarce było mrzonką. Oficjalnie już, a nie na korytarzach w ministerstwie, dowiadujemy się, że deficyt budżetowy sięgnie 27 mld zł. Rostowski powiedział, że tegoroczny wzrost gospodarczy, mierzony produktem krajowym brutto, wyniesie tylko 0,2 proc. W uchwalonym budżecie dochody miały wynosić 303 mld zł, a wydatki 321 mld zł. Ostatnie rządowe poprawki mówią o dochodach rzędu 271 mld zł i wydatkach w wysokości 298 mld zł. Planowany, nowy, nikły wzrost gospodarczy (0,2 proc.) uszczupli publiczną sakiewkę o ok. 37 mld zł. Dodajmy do tego ważną informację wynikającą ze słów Rostowskiego: jeżeli w skali roku planowany jest tak niski wzrost, a w pierwszym kwartale 2009 r. ten wzrost wynosił 1,9 proc., to znaczy, że rząd przyznaje się do recesji w drugim, trzecim i czwartym kwartale tego roku.
Potrzeba szachistów
Przed nami recesyjny dołek. Recesja to spadek aktywności gospodarczej, duże bezrobocie. Słowem nie czekają nas nawet średnio dobre czasy, nadchodzą czasy złe. Polacy tracą pracę i będą ją tracić jeszcze szybciej, a dla rodziny nie ma nic gorszego niż ciężka choroba i utrata zarobków. W pierwszych latach po zmianie ustroju (1990-1993) pracę traciło dziennie 3 tys. osób, w okresie rządów koalicji Akcja Wyborcza Solidarność ? Unia Wolności przybywało każdego dnia, licząc także niedziele i święta, 1200 bezrobotnych. Co się będzie działo teraz? W tej sytuacji trudno nawet o wymuszony optymizm. Eksperci Rostowskiego w sprawie dynamiki wzrostu ciągle spuszczali z tonu: przypomnijmy tylko, że w ustawie budżetowej założono wzrost PKB na poziomie 4,8 proc. - od razu taki wzrost gospodarczy można było między bajki włożyć. Autopoprawka do ustawy mówiła o wzroście gospodarczym 3,7 proc. W marcu br. Rostowski na konferencjach zapewniał, że PKB nie zejdzie poniżej 1,7 proc. Jak widać zszedł mocno: gdzie się to wszystko zatrzyma? Szachistów gospodarczych tak potrzebnych w dzisiejszych trudnych czasach w tym rządzie nie ma, a potrzebne byłyby w Ministerstwie Finansów naprawdę tęgie, eksperckie głowy. Tusk należy do tych przywódców, którzy nie chcą mieć w swoim otoczeniu mądrych ludzi.
Będzie golenie i strzyżenie
Rząd głośno informuje, że w tym roku nie podniesie podatków dla ratowania budżetu, odżegnuje się od tego, że mógłby w tym celu sięgnąć do kieszeni Polaków. Rządowi nadzwyczajnie zależy na dobrych wynikach w sondażach. A nad tym, co będzie, nie bardzo się zastanawia. Tymczasem przyszły rok zapowiada się gorzej niż ten. Wtedy „rząd nie kryje” podniesiemy podatki, to i owo się sprzeda… Przypomnijmy, że w styczniu br. rząd dokonał cięć oszczędnościowych w resortach w wysokości 19,3 mld zł, teraz chce ?ogolić? ministerstwa jeszcze z 3 mld, które z nich dopadną pierwsze do strzyżenia - na razie nie wiadomo. Z dywidend od spółek skarbu państwa kasa publiczna miała dostać jeszcze wczoraj 3,4 mld zł - dzisiaj mówi się już o 8,7 mld zł. Koalicjant rządzącej Platformy Obywatelskiej - Polskie Stronnictwo Ludowe zaszumiało, że lepiej wziąć na przeżycie większe kredyty niż wyciskać z przedsiębiorstw takie pieniądze. Operacja prawnie i technicznie jest wykonalna, mimo protestów rad nadzorczych spółek. Niedawno w „Naszej Polsce” pisaliśmy o planie „golenia” PKO BP na sumę 2,88 mld zł, KGHM ? 2,3 mld zł: tyle pieniędzy spółki w charakterze dywidendy mają wypłacić akcjonariuszom, z czego lwia ich część trafi do budżetu. Mówi się też o dywidendzie wypłaconej przez Giełdę Papierów Wartościowych, Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych, prawdopodobnie także Powszechny Zakład Ubezpieczeń - jeśli stamtąd pieniądz uda się ściągnąć (PZU w ub. roku wypracował zysk w wysokości 2,34 mld zł). Wypłata ogromnych dywidend znaczy dla spółek mniejsze możliwości inwestowania, a przecież inwestycje stanowią podstawę rozwoju i wzrostu gospodarczego.
Propozycja „agresywnej, dwuletniej prywatyzacji”
Proponowana jest „agresywna dwuletnia prywatyzacja”, związana nie tylko z rozrastającym się deficytem budżetowym, ale przede wszystkim z bardzo trudną sytuacją finansów publicznych (chodzi o ujemną różnicę między dochodami publicznymi i wydatkami publicznymi). Relacja deficytu finansów publicznych do PKB, zgodnie z nakazami Brukseli, nie może przekraczać 3 proc. Próg ten już został sforsowany i dobrych perspektyw nie ma. Tegoroczny deficyt ma wynieść 6,6 proc. PKB. Unijny komisarz ds. gospodarczych Jaoquin Alumnia oczekuje mniejszych wydatków budżetowych. Kiedy w kwietniu br. Alumnia rozmawiał z Rostowskim i go poinformował, że ubiegłoroczny deficyt finansów publicznych wyniósł w Polsce 3,9 proc. - Rostowski był zdziwiony. Komisarz zapytał polskiego ministra finansów: – Jack, co z twoim deficytem? - ”Jack” odpowiedział, że pojęcia nie ma i „musi to sprawdzić”. Za nadmierny deficyt finansów publicznych Bruksela może nas ukarać zabraniem części funduszy pomocowych. W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska dala Polsce czas na redukcję deficytu do 2012 r. – decyzja jest kolejnym krokiem, po rozpoczęciu przez KE wobec Polski, w maju br., procedury nadmiernego deficytu. Właśnie o to, żeby się ratować rząd planuje ową „agresywną prywatyzację”, wartą 25-35 mld zł. W tym roku z prywatyzacji wpłynęło 1,7 mld z. Plan zakłada 12 mld zł. Minister skarbu Aleksander Grad mówi, że spróbuje z zadania się wywiązać. W br. ma być sprzedanych kilka uzdrowisk, poznańska spółka energetyczna Enea, Giełda Papierów Wartościowych. Trwają rozważania na temat sprzedaży akcji „skarbu” w spółkach znajdujących się na warszawskiej giełdzie. Wartość rynkowa udziału skarbu państwa w tych spółkach dochodzi do 46 mld zł. Gdyby tak się udało… przyszły rok nie byłby dla rządu takim koszmarem, jak się zapowiada. Przypomnijmy, że największą wartość mają akcje skarbu trzech spółek strategicznych dla polskiej gospodarki: Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, koncernów naftowych Orlen i Lotos. Zaraz za nimi plasują się akcje PKO BP, Pekao SA. Obyśmy byli złymi prorokami i rząd Tuska do tych akcji nie sięgnął.
Wiesława Mazur
Nasza Polska (30.06.2009)
Nasza Polska (30.06.2009)