Zostałem przez premiera Rosji niezasłużenie zaatakowany i to w bardzo niewybredny sposób” – oburza się Aleksander Gudzowaty. Czym się poczuł dotknięty? Wczorajszymi słowami Władimira Putina, który zasugerował, że handlująca gazem firma Gudzowatego może być zamieszana w korupcję.
„W dniu 1 września 2009 roku podczas obchodów na Westerplatte 70-tej rocznicy wybuchu II wojny światowej Premier Rosji Pan Władimir Putin, w trakcie konferencji prasowej, w której uczestniczył razem z Premierem Donaldem Tuskiem, zabrał głos na temat akcjonariatu w EuRoPol Gaz. (…) zostałem przez premiera Rosji niezasłużenie zaatakowany i to w bardzo niewybredny sposób” – napisał Aleksander Gudzowaty na swoim blogu na Onet.pl
„Chodziło o to, że >osoba fizyczna< – to ja, posiada w EuRoPol Gazie – 4 proc. akcji i że zdaniem Putina >trzeba spojrzeć na korupcyjność tej sytuacji<, nie wyklucza także Pan Premier udziału w tym strony rosyjskiej” – podkreśla.
„Kto zatem miał taki tupet by premiera Rosji wprowadzić w błąd, co do zaistniałych faktów” – pyta szef Bartimpeksu, który dorobił się miliardów na handlu gazem między rosyjskim Gazpromem a Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem.
„Jeżeliby Polacy wytypowali polską firmę, to Rosjanie nie wyraziliby zgody. Jeżeli Rosjanie, to PGNiG nie zgodziłby się. Stąd Rosjanie wybrali firmę consensusu, Gas Trading, bo reprezentował on kapitał rosyjski, polski i niemiecki” – tłumaczy. „Ciągle zastanawiam się, jakie granice ma podłość, zachłanność, czy zdrada w sprawach interesu narodowego” – tak kończy Aleksander Gudzowaty.
dziennik.pl/rz
dziennik.pl/rz