Okoliczności towarzyszące sprzedaży polskich stoczni rzekomemu inwestorowi z Kataru wskazują, że za transakcją mogły stać obce służby, a kontrakt mógł zostać przygotowany i nadzorowany przez ludzi związanych z byłymi Wojskowymi Służbami Informacyjnymi.
Kwestią kluczową dla zrozumienia tzw. afery stoczniowej jest wiedza o osobie Abdula Rahmana El-Assira oraz analiza podmiotów kapitałowych, na rzecz których polski rząd przeprowadził mistyfikację przetargu stoczniowego. Jeśli bowiem okaże się, że prawdziwym ?inwestorem? był sam El-Assir ? może to oznaczać, że polski rząd chciał majątkiem stoczniowym spłacić zobowiązania przemysłu zbrojeniowego wobec międzynarodowego handlarza bronią.
Jeszcze w październiku ubiegłego roku ?Rzeczpospolita? informowała, że w 2007 r. wpłynęła do resortu skarbu państwa oferta od inwestora z Kuwejtu. Chodziło o zakup stoczni gdańskiej, gdyńskiej i szczecińskiej. Potencjalnym inwestorem upadających stoczni miał być SPF Communication Team Fortis Bank, za którym faktycznie stał książę Mubarak al Jaber al Sabah, najstarszy syn poprzedniego emira Kuwejtu. Pośrednikiem w transakcji był prowadzący jego interesy finansowe libański handlarz bronią Abdul Rahman El-Assir. Ministerstwo Skarbu potwierdziło, że otrzymało ofertę od podmiotu reprezentującego Kuwejtczyków, w której pojawiło się nazwisko El-Assira.
? Oferta została zignorowana ? stwierdził rzecznik resortu Maciej Wewiór. ? Ministerstwo prowadzi jedynie rozmowy z ISD (grupa Donbas) i Mostostalem-Chojnice, ponieważ to oni przygotowali plan restrukturyzacji i uczestniczą w obecnym procesie restrukturyzacji stoczni.
Inwestorów reprezentowanych przez El-Assira wspierali m.in. Robert Draba, były minister w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, i Roman Baczyński, były prezes Bumaru.
Propozycję Kuwejtczyków oceniano pozytywnie. ? To była bardzo korzystna oferta ? mówił jeden z wysokich urzędników resortu skarbu. Jednak polscy urzędnicy nie chcieli negocjować z kontrowersyjnym pośrednikiem. Oficjalnie informowano, że Arabowie chcieli kupić upadające polskie przedsiębiorstwa, aby budować tam części do tankowców. ? Problemem jednak stała się osoba El-Assira. Nie negocjujemy bowiem z pośrednikami. Tym bardziej jeśli mają oni bardzo kontrowersyjne koneksje i robią, mówiąc łagodnie, dziwne interesy ? twierdził informator ?Rzeczpospolitej?.
El-Assir: związki z Hezbollahem i al Kaidą
Już wówczas Agencja Wywiadu posiadała informacje, że El-Assir był podejrzewany o współpracę z Hezbollahem oraz o związki z terrorystami z al Kaidy. W kilku krajach ? między innymi w Szwajcarii i USA ? toczą się wobec niego postępowania i wydano nakazy zatrzymania. Libańczyk przez lata handlował bronią, przede wszystkim na Bliskim Wschodzie i Afryce. Należał do nieformalnej organizacji zrzeszającej czołowych handlarzy bronią z całego świata ? tzw. grupy z Marbelli ? nadzorowanej przez służby sowieckie, później rosyjskie.
Przez lata organizacją z Marbelli kierował Monser al-Kassar, szkolony przez GRU terrorysta syryjski, skazany 24 lutego 2009 r. w USA na 30 lat więzienia za zabójstwa, pranie brudnych pieniędzy, nielegalny handel bronią i narkotykami. Al-Kassar, zwany ?handlarzem śmierci?, swoją działalność rozpoczął w 1970 r. Obejmowała ona także Polskę. Al-Kassar, jak precyzował to akt oskarżenia, m.in. łamiąc embargo ONZ, dostarczał broń i amunicję terrorystom i rebeliantom, w tym na początku lat 90. do Chorwacji, Bośni i Somalii. Duża część tych dostaw pochodziła z Polski, gdzie prowadził nielegalne interesy do 1996 r. Działalność ta opisana została w raporcie z likwidacji WSI. Jak pisała ?Nasza Polska? w numerze 42/2008: ?pewne źródła świadczą, że al-Kassar miał w Polsce m.in. bazy zbrojeniowe dla terrorystów palestyńskich. Broń, którą bojówkarze palestyńscy zaatakowali prom Achille Lauro, pochodziła z PRL. Al-Kassar w latach 80. pełnił w Warszawie funkcje attache handlowego Ludowo-Demokratycznej Republiki Południowego Jemenu. Był w stałym kontakcie z innymi arabskimi terrorystami w Warszawie. W PRL czuł się znakomicie, korzystał z luksusowych ośrodków wypoczynkowych MSW. (?) Z dokumentów wynika, że utrzymywał kontakty z attaches wojskowymi PRL w niektórych krajach arabskich. Broń dostarczał al-Kassarowi II Zarząd Ludowego Wojska Polskiego (komunistyczny wywiad wojskowy). Decydowali w tych sprawach m.in. gen. S. kierujący Centralnym Zarządem Inżynieryjnym oraz gen. Roman M. szef II Zarządu Sztabu Generalnego LWP. Potem zaś kontakty z Monzerem al-Kassarem utrzymywały WSI, np. płk. płk. Jerzy D. i Sławomir U. Warto dodać, że na początku lat 80. oficerem kierunkowym Jerzego D. był późniejszy gen. Marek D., który w 1989 r. przeszedł szkolenie GRU w związku z handlem bronią.
Po 1990 roku stworzono specjalny oddział kierowany do 2002 r. przez płk. Marka S., który nadzorował handel bronią. W tym dostarczanie jej Monzerowi al-Kassarowi i innym terrorystom. Z dokumentów załączonych do raportu z likwidacji WSI wynika, że podstawą była zgoda ówczesnych ministrów obrony narodowej ? Janusza Onyszkiewicza i Bronisława Komorowskiego.
Operacje biznesowe i kontakty z al-Kassarem nie mogły odbywać się bez wiedzy i zgody szefów WSI, gen. Izydorczyka, kadmr. Jana Głowackiego, gen. Malejczyka i gen. Marka Dukaczewskiego. Jak wynika z pewnych dokumentów, podtrzymywano je jeszcze w 2002 r. Powstała struktura kamuflująca, która uniemożliwiała odkrycie nielegalnego procederu. Kolejnym premierom przekazywano fałszywe informacje, zaś na polecenie gen. Dukaczewskiego w 2002 r. objęto kontrolą posłów sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, którzy badali ?sprawę al-Kassara? (m.in. po publikacji w ?Rzeczpospolitej? z lipca 2002 r.)?.
Ponury żart marszałka Komorowskiego
El-Assir utrzymywał także bardzo bliskie stosunki z Saudyjczykiem Adnanem Kashoggim, miliarderem, znajomym terrorysty numer jeden ? Usamy ibn Ladena. Po zamachach terrorystycznych z września 2001 r. zaczęto podejrzewać, że Kashoggi finansował działalność ibn Ladena. W 1976 r. Assir ożenił się się z siostrą Kashoggiego Samirą. Dzięki szwagrowi zaczął bywać na salonach i poznawać wpływowych dyplomatów oraz głowy państw. Mimo że kilka lat potem rozwiódł się z Samirą, nie zaszkodziło to jego relacjom z Kashoggim. W 1989 roku zasiadał na kierowniczych stanowiskach w dwóch spółkach należących do holdingu Saudyjczyka ? Alkantara i Triad Espana.
W kontekście wiedzy o przeszłości El-Assira, nic
zym złowrogi żart z problemów bezpieczeństwa państwa, brzmią słowa wypowiedziane niedawno przez gorliwego obrońcę WSI ? marszałka Komorowskiego, który orzekł, że ?jeśli byśmy chcieli, żeby nasze firmy zbrojeniowe robiły interesy wyłącznie ze świętymi Franciszkami, to byśmy skazali ten przemysł na kompletną indolencję?.
Afera Bumaru
Związki El-Assira z Polską dotyczą pośrednictwa w handlu bronią i sięgają czasów, gdy prezesem Bumaru (od 1997 r.) był Roman Baczyński, choć wcześniej również służby wojskowe korzystały z usług handlarza. Nazwisko Libańczyka pojawia się w śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Ma ono wyjaśnić, czy z Bumaru wyprowadzono miliony złotych poprzez umowy prowizyjne. Badane są m.in. wypłaty, które jako pośrednik otrzymywał właśnie El-Assir. Z tego okresu pochodzi zadłużenie Bumaru wobec Libańczyka. Szacuje się, że może ono sięgać kwoty ponad 25 mln dolarów.
Wszystkie te informacje były znane polskim służbom i rządowi. Warto więc postawić pytanie ? co wydarzyło się w czasie ostatnich miesiącach, że rząd Tuska postanowił przyjąć ofertę pośrednictwa El-Assira?
Tusk, czyli reaktywacja układu GRU
Wpływ na taką decyzję mogła mieć reaktywacja układu biznesowo?agenturalnego związana z przywróceniem do służby ludzi ze środowiska byłych WSI. Rekonstrukcja układu, jaki tworzyli oficerowie szkoleni przez sowieckie GRU, stała się priorytetem działań rządu Donalda Tuska. Służyła temu m.in. kombinacja operacyjna znana pod nazwą ?afera marszałkowa?, prowadząca do sparaliżowanie prac Komisji Weryfikacyjnej WSI. Zatrudnienie już pod koniec 2007 roku Janusza Bojarskiego (ostatniego szefa WSI) na stanowisku dyrektora Departamentu Kadr MON wymownie wskazywało na intencje nowego rządu. Pod koniec ubiegłego roku do Służby Kontrwywiadu Wojskowego powrócił również płk Artur Bednarski, odpowiadający w WSI za pion przemysłu zbrojeniowego, w szczególności za handel bronią. Choć Komisja Weryfikacyjna wystawiła Bednarskiemu negatywną ocenę, jednak obecny szef SKW płk Nosek uznał go za przydatnego do służby.
Raport z likwidacji WSI nie pozostawia złudzeń
Czy te zmiany miały wpływ na ocenę osoby El-Assira i przyjęcie jego pośrednictwa?
To teza bardzo prawdopodobna, bo ludzie WSW-WSI utrzymywali wieloletnie kontakty z międzynarodowymi handlarzami bronią, a płk Bednarski jest człowiekiem doskonale zorientowanym w tym środowisku. W latach 90. wspólnie z Markiem Słoniem i Jerzym Marszalikiem nadzorował w ramach obowiązków służbowych spółkę Cenrex powołaną przez służby wojskowe w roku 1989. Spółka miała koncesję na obrót sprzętem specjalnym, czyli na handel bronią, a jej pierwszym dyrektorem został były oficer II Wydziału Sztabu Generalnego płk Jerzy Dembowski ps. ?Wirakocza?. To postać doskonale znana z ?Raportu z weryfikacji WSI?. Na str. 101 możemy przeczytać, że: ?Ppłk Jerzy Dembowski (OPP ?WIRAKOCZA?) w połowie lat 80. prowadził z ramienia wywiadu operacje handlu bronią z arabskimi terrorystami, a w końcu lat 80. kierował operacjami mającymi na celu nielegalne sprowadzanie na teren państw sowieckich technologii informatycznych, które były następnie dostarczane do ZSRR (na Ukrainę) i do Korei Północnej. Dembowski, jeszcze jako reprezentant firmy ?Cenrex?, sprzedał broń do Ludowo-Demokratycznej Republiki Jemenu, które reprezentował ?Menzer Galion?, a w rzeczywistości syryjski terrorysta Monzer Al-Kassar, zamieszany w zamachy terrorystyczne, w których zginęło ponad 400 osób. Jego nazwisko pojawiało się przy okazji eksplozji Jumbo-Jeta nad szkocką miejscowością Lockerby J. Dembowski poznał go i z polecenia wywiadu wojskowego PRL prowadził z nim negocjacje dotyczące handlu bronią, gdy w latach 1982-87 pełnił on funkcję attache handlowego w Trypolisie (Libia). Transakcje Dembowskiego z Al-Kassarem zostały w 1992 r. sfinalizowane sprzedażą broni do Chorwacji i Somalii (objętej wówczas przez RB ONZ międzynarodowym embargiem na dostawy broni i sprzętu wojskowego). Jerzy Dembowski do realizacji tych transakcji wykorzystywał zarejestrowaną w Panamie firmę ?Scorpion Int. Services S.A.? z siedzibą w Wiedniu. Działania te miały charakter przestępczy i objęto je oskarżeniem prokuratorskim w 2000 r.?.
Dalsze informacje o tych działaniach znajdziemy w ?Aneksie nr 4? ?Raportu? str. 292. Aneks ten zawiera notatkę służbową mjr. Wojciecha Polaka z 2 lutego 2001 r. dotyczącą możliwości prowadzenia działalności wywiadowczej przez Wydziały IV-VI Zespołu IV Centralnego Zarządu Inżynierii. Czytamy m.in.: ?Prowadzimy szeroką akcję rozpoznawania środowisk pośredników oraz pozyskiwania nowych dostawców i odbiorców. […] Interesująco wygląda również nowy kontakt z firmą SCORPION INTERNATIONAL SERVICES S.A. z Panamy. Przedstawiciel firmy z biura w Atenach Constantin Dafemon zainteresowany jest zakupami sprzętu specjalnego, którego dostawę chcemy zaproponować MHZ Ukrainy (karabinki AK?74 ? 20.000 szt. + 30 mln amunicji)?.
Spółka, o której mowa, to działająca w Atenach firma SCORPION INTERNATIONAL SERVICES S.A., ?reprezentująca międzynarodowe biura projektowe, deweloperów oraz producentów systemów zaawansowanych technologicznie?. Abdul Rahman El-Assir ??prywatny partner? polskiego rządu w sprzedaży stoczni, prowadził przez tę spółkę swoje transakcje handlu bronią.
Pojawia się GRU
Stałymi partnerami handlowymi SCORPION INTERNATIONAL SERVICES S.A. są m.in. dwie największe firmy rosyjskie kontrolujące handel bronią ? Rosoboronexport i Irkut Corporation. Pierwsza z nich to państwowy monopolista kontrolujący cały handel rosyjskim uzbrojeniem. Jest jedyną państwową agencją zaangażowaną w transakcje eksportowe sprzętu obronnego. Druga ze spółek zajmuje się handlem rosyjskimi samolotami bojowymi. Nie trzeba dodawać, że obie spółki są całkowicie nadzorowane przez służby rosyjskie.
Pracownikiem Rosoboronexport był Aleksiej Karasajew ? oficer GRU, który w październiku 2006 roku przyjechał do Polski. Oficjalnie przedstawił się jako specjalista od uzbrojenia okrętów. Nieoficjalnie Karasajew, wspólnie z Siergiejem Peresunko ? jako pracownicy ambasady rosyjskiej w Polsce prowadzili działalność szpiegowską.
To tych właśnie dwóch oficerów GRU wydalono z Polski w listopadzie ubiegłego roku, a wiadomość o ich działalności została ujawniona przed miesiącem. Rozpracowywaniem rosyjskich szpiegów w Polsce (ale też i za granicą) zajmowała się od wielu miesięcy Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Nie wiemy, czy w ramach monitorowania tych kontaktów natrafiono na ślad zainteresowania Karasajewa i Peresunki polskim przemysłem stoc
zniowym. Obaj szpiedzy nie opuszczali żadnego z oficjalnych spotkań organizowanych przez MON dla korpusu dyplomatycznego i wykorzystywali każdą dogodną sytuację, by spotykać się z polskimi oficerami. Być może, kalendarz tych spotkań pozwoliłby naświetlić ewentualny związek decyzji polskiego rządu z października ubiegłego roku, w sprawie katarskich inwestycji z wydaleniem w tym samym czasie dwóch rosyjskich ?dyplomatów??
Grad kłamał o El-Assirze
Na uwagę zasługuje fakt, że najwyżsi urzędnicy państwowi ukrywali przed opinią publiczną informacje, iż partnerem polskiego rządu jest międzynarodowy handlarz bronią. Dopiero ujawnienie jej przez media sprawiło, że premier i minister skarbu potwierdzili udział El-Assira. Aleksander Grad przyznał również, że El-Assir chciał połączyć sprzedaż stoczni z zawarciem ugody między Bumarem a kontrahentami z Bliskiego Wschodu. Choć Grad twierdzi, że propozycji El-Assira nie zaakceptował, fakty wskazują na coś zupełnie innego. To z konta Libańczyka wpłynęło wadium w wys. 8 mln euro i na rzecz jego interesu urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu łamali prawo, informując Assira o tym, jakie oferty składają pozostałe podmioty. Z materiałów ujawnionych przez ?Wprost? wynika też, że kiedy reprezentowany rzekomo przez Libańczyka inwestor z Kataru nie dopełnił na czas formalności, urzędnicy wydłużali termin rejestracji do udziału w przetargu i wpłaty wadium, a gdy w pierwszym dniu przetargu ?Katarczycy? postanowili wycofać się z transakcji, minister skarbu chciał całą procedurę przerwać.
Nie sposób wierzyć, by tego rodzaju działania podejmowano na rzecz człowieka, którego propozycję minister Grad odrzucił. Warto zwrócić uwagę, że rolę koordynatora działań przetargowych odgrywał Jacek Goszczyński wiceprezes ARP ? człowiek, który wcześniej współpracował z Bumarem i przypuszczalnie bardzo dobrze znał El-Assira.
Niezwykle ważne pytania w tym kontekście zadał Gradowi poseł Antoni Macierewicz podczas konferencji prasowej 15 października br., pytając: ?Czy jest prawdą, że minister skarbu Aleksander Grad przekazał panu El-Assirowi dokument podpisany przez siebie, że wadium zostanie mu zwrócone? Czy jest prawdą, że pan minister Grad przekazał El-Assirowi dokument, w którym zapewniał, że jeśli majątek stoczni zostanie nabyty przez kapitał katarski, to nie będzie tam prowadzona produkcja statków??. Zdaniem Antoniego Macierewicza, te właśnie kwestie powinny być jak najszybciej wyjaśnione.
?Wehikuł?
Według słów ministra Grada, nowym właścicielem stoczni miał być katarski bank Qinvest. Jednak w kilka dni po ujawnieniu rzekomego inwestora prezes katarskiego banku Shahzad Shahbaz w ramach wyjaśnienia udziału Qinvest w transakcji wydał oświadczenie, w którym informuje, że był tylko doradcą klientów, którzy nabyli aktywa Polskich Stoczni, a nie inwestorem, jak podał Grad. Jakim zatem Arabom rząd sprzedał stocznie ? skoro katarski Qinvest głośno zaprzecza, a SPF Greenrights skorzystał z jego usług tylko jako bankowego pośrednika w płaceniu?
Wiemy, że przetarg na stocznie w Szczecinie i Gdyni wygrał tajemniczy fundusz zarejestrowany w Curaçao (Antyle Holenderskie): Stichting Particulier Fonds Greenrights. Brytyjski Lloyd na swoich stronach internetowych informuje, że ten enigmatyczny fundusz powstał wyłącznie dla sfinalizowania zakupu aktywów dwóch polskich stoczni. Jest on typowym tzw. wehikułem, koniecznym dla przeprowadzenia skomplikowanej transakcji oraz dla powołania w Polsce spółki Polskie Stocznie SA zarejestrowanej już w warszawskim sądzie. Z wpisu rejestrowego wynika, że SPF Greenrights jest jedynym akcjonariuszem tej spółki.
Sama nazwa ? Stichting Particulier Fonds (SPF) nie jest nazwą własną firmy, lecz określeniem nowego rodzaju finansowej struktury korporacyjnej powstałej kilkanaście lat temu na Antylach Holenderskich. Oparta na przepisach holenderskiego prawa handlowego wymaga jedynie symbolicznego wpisu w lokalnej Izbie Handlowej (na Antylach) uniemożliwiającego kontrolę np. pochodzenia kapitału funduszu i osób założycieli. Jest szczególnie dogodna do przeprowadzenia trudnych i skomplikowanych operacji wymagających dyskrecji, a nawet anonimowości. ?Gazeta Finansowa?, badając tzw. drzewo kapitałowe SPF Greenrights, odkryła, że w skład tego podmiotu wchodzą przedsiębiorstwa z całego świata, m.in. Sapiens Deutschland GmbH zarejestrowana w Niemczech oraz Sapiens (UK) LTD, spółka zarejestrowana w Uxbridge w Wielkiej Brytanii. Ponadto przedsiębiorstwo posiada powiązania z oddziałami w Holandii, Anglii i w Stanach Zjednoczonych. W sumie drzewo kapitałowe składa się z dziesięciu podmiotów. Stwierdzono również, że pod tą samą nazwą funkcjonowały wcześniej firmy, które zakończyły już działalność. Firm noszących w przeszłości w nazwie SAPIENS INTERNATIONAL wykazano osiem, a wśród nich m.in. przedsiębiorstwa z Danii, Australii, USA, a także Izraela.
Skąd zatem polski rząd wziął owych ?Katarczyków?? Wiele wskazuje na to, że ani minister Grad, ani jego urzędnicy nie próbowali nawet dowiedzieć się ? kim jest rzekomy arabski inwestor reprezentowany przez El-Assira, a informacja przekazana opinii publicznej powstała na zasadzie skojarzenia, iż Arab musi reprezentować kapitał arabski. Niewykluczone, że ta zadziwiająca bierność wynikała jednak z wiedzy, że nie ma żadnego tajemniczego inwestora, a El-Assir działa we własnym interesie. Ważnym pytaniem będzie wówczas ? czy wiedziały o tym również służby odpowiedzialne za zabezpieczenie kontrwywiadowcze prywatyzacji i jaką rolę odegrały w tym procesie?
Ponieważ każdy dzień może przynieść informacje rzucające światło na tę sprawę ? warto będzie do niej wracać i uzupełniać o nowe wątki. Tym bardziej że wbrew zapewnieniom rządzących i staraniom funkcyjnych mediów, mamy do czynienia z niezwykle poważną i groźną w skutkach aferą.
ALEKSANDER ŚCIOS, NASZA POLSKA NR 42/2009