Tusk najwyraźniej czerpie natchnienie z Łukaszenki, opierniczającego w telewizji dyrektorów kołchozów i strącającego ze stanowisk ministrów. Tylko że ?baćka? może faktycznie każdego podwładnego dowolnie ukarać, bo to on jest na Białorusi prawem.
Jaja w kraju niewyjęte, Platforma dała ciała ? można by sparafrazować znaną balladę. I to nie raz dała ciała, ale trzy razy w ciągu tygodnia. Zacznijmy od wtopy najmniej spektakularnej, czyli od wycofania się przez Donalda Tuska rakiem z zapowiadanych zmian w konstytucji. Ogłoszona gromko wielka reforma okazuje się jedną techniczną poprawką. Jeszcze wczoraj premier twierdził, że nie reformuje Polski, bo uniemożliwia to błędnie skonstruowana konstytucja. Teraz okazuje się, że jej konstrukcja w zasadzie jest OK, trzeba tylko skorelować próg odrzucania prezydenckiego weta z wynikiem wyborczym PO.
Nad klęską drugą, czyli kolejną odsłoną kompromitacji komisji hazardowej, nie ma się co rozwodzić, bo piszą o tym wszyscy. Warto zwrócić uwagę tylko na dwie rzeczy. Przede wszystkim – na uczepienie się przez posła Urbaniaka kwestii wykształcenia Beaty Kempy, bo to ono właśnie okazało się tą szalenie ważną sprawą, którą w imię ?wysokich standardów? gromadka Sekuły musiała zbadać. To, czy absolwent Prawa Administracyjnego może czy nie może używać tytułu prawnika, wydaje mi się nieistotne wobec faktu, iż niechając konkretną aferę i stawiając sobie zadanie zbadania dziejów ustawodawstwa dotyczącego hazardu w ogóle platformerska większość komisji zabrała się właśnie ni mniej, ni więcej, za problem z zakresu prawa administracyjnego. Czyli posłanka Kempa jest jedyną w tej zakichanej komisji osobą, która właśnie ma odpowiednie wykształcenie.
No i wreszcie zachowanie rządu w sprawie idiotycznego zarządzenia prezesa NFZ, odbierającego części pacjentów onkologicznych prawo do refundacji leczenia. Najpierw rządzący udawali, że nie ma żadnego problemu, potem wiceminister obciążył winą NFZ, a przedstawiciel NFZ ministerstwo, potem szef NFZ wraz ze wspomnianym wiceministrem wystąpili wspólnie na konferencji prasowej, gdzie publicznie ?poświadczali nieprawdę?, atakując dziennikarzy za robienie niepotrzebnej paniki i plotąc o ?mylnej interpretacji?. Tymczasem o żadnej interpretacji mowy nie ma, w rozporządzeniu ? co można naocznie sprawdzić w internecie ? wszystko jest napisane jasno i wyraźnie jak rzadko. Potem wreszcie Tusk wezwał na dywanik minister zdrowia i szefa NFZ. i ogłosił, że za karę odbiera temu ostatniemu styczniową pensję.
I to jest cyrk najlepszy. Tusk najwyraźniej czerpie natchnienie z Łukaszenki, opierniczającego w telewizji dyrektorów kołchozów i strącającego ze stanowisk ministrów. Tylko że ?baćka? może faktycznie każdego podwładnego dowolnie ukarać, bo to on jest na Białorusi prawem. A Tusk – premier koślawej, bo koślawej, ale jednak republiki, należącej do UE – pensji szefowi NFZ odebrać po prostu nie może. Nawet premii mu nie może zabrać. Może go najwyżej odwołać ze stanowiska. Więc nie był to już nawet ?populizm? – jak chcą niektórzy – ale zwykła błazenada. Nie pierwszy raz Tusk usiłuje przykryć oczywistą wpadkę gromkim ogłaszaniem czegoś, czego wcale nie ma zamiaru zrobić ? ale pierwszy raz nie liczy się nawet z prawdopodobieństwem.
Rafał A. Ziemkiewicz
Autor jest publicystą ?Rzeczpospolitej?
www.niezależna.pl