Paweł Piskorski usłyszał zarzut posługiwania się sfałszowanym dokumentem. Sprawa dotyczy umowy sprzedaży dzieł sztuki z 1997 roku. Chodzi o podrobiony podpis antykwariusza na dokumencie. Politykowi, który nie przyznaje się do winy grozi do pięciu lat więzienia.
Zarzut postawiła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Jednym z dowodów jest to, że polityk nie rozpoznał na zdjęciu antykwariusza, któremu miał sprzedać antyki, a jego podpis pod umową sprzedaży był podrobiony.
Według biegłych grafologów nie zgadza się z podpisami antykwariusza na innych dokumentach.
Rzecznik prokuratury Okręgowej Mateusz Martyniuk tłumaczy, że sprawa sfałszowania umowy z 1997 roku już się przedawniła, ale zarzuty dotyczą posłużenia się umową w 2001 roku.
Pawłowi Piskorskiemu grozi do 5 lat pozbawienia wolności.
W połowie stycznia funkcjonariusze CBA wraz z prokuratorem przeszukali dom Piskorskiego. Poszukiwali umowy sprzed 13 lat, którą Paweł Piskorski zawarł z warszawskim antykwariuszem. Umowa dotyczyła sprzedaży przedmiotów antykwarycznych i został od niej odprowadzony podatek.
Według Piskorskiego prokuratura działa na zlecenie polityczne. Uważa, że działania prokuratury są monitorowane przez kierownictwo Platformy. Zdaniem lidera Stronnictwa Demokratycznego, powodem tych represji jest obawa przed Andrzejem Olechowskim, który mógłby pokonać Donalda Tuska w wyborach prezydenckich.Oskarżony zgodził się na publikację swoich danych osobowych.
Izba Skarbowa, która kwestionuje w rozliczeniach podatkowych kwoty pochodzące ze sprzedaży przedmiotów antykwarycznych w 1997 roku, naliczyła politykowi kilkaset tysięcy domiaru podatkowego.
Paweł Piskorski zapowiedział wniesienie wniosku o kasację decyzji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który w listopadzie ubiegłego roku uchylił decyzję o naliczeniu podatku. Urzędnicy fiskusa zamierzają powołać się na wyniki prokuratorskiego śledztwa.
Umowa z 1997 roku dokumentuje jego dochód w wysokości ponad 900 tysięcy złotych. Polityk posłużył się dokumentem w 2001 roku, kiedy kontrolował go Urząd Skarbowy z warszawskiej Woli. Dlatego prokuratorzy uważają, że sprawa się nie przedawniła.
www.money.pl