XI Wielka Manifa wcale nie była wielka. Zapewne więcej osób stawiłoby się na pikiecie miłośników trabantów. Była za to do szpiku czerwona. Zlot uświetniła nawet Jolanta Kwaśniewska, która przypomniała, że Dzień Kobiet nie jest komunistycznym świętem, ale upamiętnia „walkę naszych prababek o równe prawa”.
W pochodzie pojawili się politycy lewicy: tow. Ryszard Kalisz (PZPR/SLD), tow. Jerzy Szmajdziński (PZPR/SLD), Piotr Ikonowicz (PPS), działacze socjalistycznej Pracowniczej Demokracji i inni. Manifę poparł Związek Pielęgniarek i Położnych, ale chyba sam zarząd związku, bo nie było widać więcej niż dziesięć pielęgniarskich czepków. Swoje błogosławieństwo dał także Związek Nauczycielstwa Polskiego, którego szef Sławomir Broniarz, ulubieniec lewicy, maszerował z flagą ZNP. Były też Alicja Tysiąc, niedoszła aborterka, i znana z seksafery Aneta Krawczyk. Nie zabrakło również oczywiście aktywistów gejowskich i lesbijskich…
Na Manifie rozdawano „Gazetkę Manifową”. Ewa Majewska, artystka zaangażowana, w artykule o podziemiu aborcyjnym rozpoczyna z grubej rury swój wywód, powołując się na najwyższy autorytet: Jak pisał Marks: „Nie uda wam się nigdy przekonać ludzi, że przestępstwem jest coś, co nie jest przestępstwem”. W innym tekście Sławomir Broniarz nawołuje do upowszechniania wychowania przedszkolnego. Skoro o przedszkolnej edukacji seksualnej, to eksperymentuje w tym kierunku socjalistyczna Hiszpania, nota bene wychwalana przez feministki za zliberalizowanie prawa aborcyjnego. Zresztą lewicowy Zapatero dostał swój artykuł-laurkę w „Gazetce Manifowej”.
Warto rzucić okiem na sylwetki osób, które przed Manifą zachęcały do wzięcia w niej udziału. Zacznę od Marii Janion, naukowca, którego organizatorki Manify usilnie podpisują słowem… „naukowczyni”. Na Manifę zapraszała także Kora, piosenkarka, członek (przepraszam – członkini…) Unii Wolności, znana z pokazywania Młodzieży Wszechpolskiej środkowego palca w geście „spier…jcie”. Na Manifie trzeba być” – pisał Jacek Żakowski, dziennikarz „Polityki”, do którego tekstów z okresu PRL gorąco wszystkich odsyłam, a który – jak poinformowała ostatnio „Gazeta Polska” – był zarejestrowany przez SB pod dwoma numerami.
Wbrew wysiłkom organizatorów, którzy starali się, jak mogli, by demonstrujący wyglądali na ludzi zatroskanych sytuacją społeczno-ekonomiczną kobiet, a nie na ideologów lewicy – Manifa miała zdecydowanie polityczny charakter. Poparło ją głównie „eseldowskie” środowisko polityczne plus minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak, którą PSL rekomendował za rządów Leszka Millera na wicewojewodę, a teraz na ministra za rządów Donalda Tuska. Wielka Manifa była mała, bo poza aktywistkami feministycznymi, działaczami związkowymi (szefostwem) i politykami lewicy pojawiła się tam wyłącznie grupka młodych ludzi, przede wszystkim ze środowisk subkulturowych bliskich lewicy. Na końcu manifestacji ciągnęło pięć-sześć dziecięcych wózków z rodzicami, którzy zapewne będą się pięknie prezentować na zdjęciach w prasie, podpisanych: „Manifę licznie poparły warszawskie rodziny z dziemi”… Dodajmy: te rodziny z dziećmi, które nie zdecydowały się na ich zamordowanie, czyli na ?prawo kobiety do własnego brzucha?.
Robert Wit Wyrostkiewicz
niezalezna.pl