Platforma straszy swoich członków surowymi karami, ale wiernych działaczy nie krzywdzi. Drzewiecki to nie wyjątek
O wysokich standardach obowiązujących w Platformie Obywatelskiej jej liderzy mówią za każdym razem, gdy któryś z członków partii wywołuje jakiś skandal. To jedna z ulubionych fraz Donalda Tuska.
W rzeczywistości partia premiera jest miłosierna dla lojalnych członków. Choć mówi się w niej dużo o surowych karach, są one rzadko wymierzane. Jeśli nawet się zdarzają, to po kilkumiesięcznej karencji winowajcy i tak wracają do łask. Jeżeli oczywiście pozostali lojalni wobec partii.
– Mirosław Drzewiecki pożegnał się z polityką, mówiąc takie słowa (o dzikim kraju ? red.) ? stwierdził niedawno lojalny wobec PO Stanisław Żelichowski z PSL. Nie tylko według koalicjanta, ale też opozycji i mediów, kariera byłego ministra sportu skończyła się, gdy TVN wyemitował osławiony wywiad z Florydy.
Ale, co charakterystyczne, takiego jednoznacznego stwierdzenia nie było ze strony Platformy: ? Rozgoryczenie na pewno nie dyskredytuje go, jeśli chodzi o członkostwo w PO ? mówił Sławomir Nowak, wiceszef Klubu PO.
Dziś Drzewiecki mówi, że wraca i podda się osądowi wyborców w następnych wyborach parlamentarnych. Politycy Platformy przyznają, że lider partii wybaczył człowiekowi, który wie wszystko o finansowej historii KLD i PO. Który skądinąd był sponsorem licznych biesiad, a nawet garniturów niektórych prominentnych dziś polityków Platformy. Ale jednocześnie, czując, że Miro nie jest dziś wizerunkowym atutem, działacze PO dodają, że Tusk nie pozwoli na umieszczenie go na liście wyborczej.
To jednak nie jest pewne. ? Wybory będą za rok. Ludzie zdążą zapomnieć o jego wpadkach ? przewiduje jeden z liderów partii. (Piotr Gursztyn)
za tuskwatch.pl