Ze zdumieniem przeczytałem w „Nowinach” z dnia 24 czerwca relację o spotkaniu mieszkańców Rzeszowa z kandydatem na prezydenta Polski, Jarosławem Kaczyńskim.
Decyzję takiego samego protestu w trybie wyborczym i ewentualnego zaskarżenia redakcji o opublikowanie nieprawdziwych informacji, zawartych w artykule M. Froń pod tytułem „Zwyciężymy! Zwyciężymy!” z nadtytułem: Po wiecu grupa zwolenników kandydata PIS zaatakowała sympatyków Komorowskiego, pozostawiam do decyzji komitetu organizacyjnego spotkania z Panem Jarosławem Kaczyńskim.
Spóźniłem się na spotkanie z kandydatem PiS na prezydenta Polski i dlatego w przeciwieństwie do tendencyjnego spojrzenia na problem przez Małgorzatę Froń, znam kulisy próby wywołania tzw. zadymy przez specjalnie przybyłą na imprezę bojówkę PO. Przechodząc o godzinie 16.10 obok autobusu z napisem „Zgoda buduje”, który zatrzymał się na Placu Farnym obok plebani Kościoła, słyszałem słowa narady bojówkarzy, którzy w tym czasie zgromadzili się wokół autobusu z pikietami o barwach PO. Kiedy grupka z przodu chciała ruszyć pod Ratusz, ktoś z szeregów powstrzymał ich okrzykiem: – Nie teraz, dopiero jak Kaczyński wyjdzie na scenę!
Zapytałem ich wówczas o cel i sens przyjazdu, skoro jest to spotkanie przedwyborcze Jarosława Kaczyńskiego, a nie Bronisława Komorowskiego? W odpowiedzi usłyszałem, żebym zwiewał jak najszybciej! Posypały się też epitety „- Ty kaleko!, kulasie!, kuternogo!” Chodzę po wypadku o kuli, nie miałem więc wątpliwości, że słowa skierowane dotyczą mnie, a nie kogo innego. Widząc tak przyjazne nastawienie sympatyków Bronisława Komorowskiego, czym prędzej udałem się w kierunku sceny pod Ratuszem. Kiedy tam się znalazłem przemawiał jeszcze jeden z organizatorów i Pana Jarosława Kaczyńskiego nie było na scenie.
Bojówkarze z PO mieli łączność z kimś kto był wśród tłumu przed Ratuszem, bo pojawili się przed Ratuszem dopiero wówczas, gdy zapowiedziano jego przemówienie. Gdy wchodził na scenę bojówkarze już byli pod Ratuszem od strony ulicy Kościuszki. Widząc czym to może skutkować podszedłem do jednego z funkcjonariuszy Straży Miejskiej z ostrzeżeniem, że za chwilę może dojść do niepotrzebnych rozrób. Funkcjonariusz skinął tylko ramionami i nie interweniował. Bojówkarze ubrani w koszulki z napisami „Głosuj na Bronka” dostali się na spotkanie od strony parkingu przy ulicy Słowackiego. Poszedłem za nimi, obserwując ich zachowanie. Połączyli się z grupą młodych ludzi, którzy nie posiadali „firmowych” koszulek i przystąpili do akcji wręczania ulotek zgromadzonym przed Ratuszem ludziom. Robili to w sposób ostentacyjny, wciskając zwłaszcza starszym osobom na siłę ulotki z podobizną Komorowskiego.
Nie ma o tym ani słowa w artykule Małgorzaty Froń, a bojówkarze PO przechodzili przecież podczas całego przemówienia Jarosława Kaczyńskiego wzdłuż i wszerz wszystkie szeregi kilkaset osobowej „grupki” zwolenników Jarosława Kaczyńskiego. Sporo ludzi zwracało im uwagę na niestosowne zachowanie. W odpowiedzi słychać było epitety: – Rzeszów Ciemnogród, chamstwo, zacofanie. Stojący obok mnie bojówkarz z grupy wcześniej zainstalowanych przed sceną, na słowa Jarosława Kaczyńskiego, że trzeba wyrównać dysproporcje między regionami i nie dawać pieniędzy tylko bogatym, usiłował zakłócić te słowa, wykrzykując: – A ty, jak pomagałeś? Zwróciłem się do niego, aby nie zakłócał krzykiem spotkanie, lecz jak ma odwagę, niech wejdzie na scenę, poprosi o głos i zada to pytanie bezpośrednio Panu Jarosławowi Kaczyńskiemu. W odpowiedzi ów bojówkarz krzyknął: – Ja mam mówić, tu w Ciemnogrodzie?! To z kolei wywołało reakcję kilku stojących osób, którzy zażądali, aby przestał przeszkadzać i dopiero wówczas ów młody człowiek wyniósł się dalej od sceny. Po kilkakrotnym chodzeniu i przeszkadzaniu ciągłym wręczaniem ulotek, zwróciłem uwagę bojówkarzom, że zachowują się nie jak Ciemnogród, lecz jak buractwo od Pana Komorowskiego i to świadczy, że promują na prezydenta kogoś odpowiadającemu ich zachowaniu. Ponieważ wszyscy mieli już dość prób zakłócania spotkania i żądali opuszczenia placu przed Rynkiem, bojówkarze z PO wynieśli się sprzed sceny w kierunku firmowego autobusu.
Ani słowa w artykule o tym, że bojówkarze wręczali ulotki z podobizną Bronisława Komorowskiego także pod sceną i zachowywali się prowokacyjnie wobec obecnych tam mieszkańców Rzeszowa. Za to w tekście można przeczytać: – Dwóch chłopców na rowerach przyglądało się całej sytuacji z zaciekawieniem. ” Kto to jest? – pyta jeden ” Nie wiem, ale ktoś ważny. Młoda dziewczyna zaintonowała „Sto lat”. W oczach miała łzy.
Po przyjeździe bojówkarzy PO do Rzeszowa i próbach zakłócenia spotkania z Jarosławem Kaczyńskim, mam potwierdzenie, że ugrupowanie polityczne, które ukazało społeczeństwu aferzystów typu Miro, Zdzichu, Grzesiu, czy ich znajomy, Pan Sobiesiak, nie cofnie się przed niczym, aby zapewnić swojemu pupilowi fotel prezydencki. Tylko dlaczego cierpieć ma na tym wizerunek mieszkańców Rzeszowa?! Jeżeli komuś nie podoba się Rzeszów i postrzega go jako Ciemnogród, miejsce zacofania, to nie ma przymusu pracowania i mieszkania w tym Ciemnogrodzie i miejscu zacofania. Sprzyjanie takim opiniom nie przystoi zwłaszcza dziennikarzom, którzy winni dbać o wizerunek miejsca pracy. I na koniec jeszcze jedno sprostowanie. Jeden z starszych panów, który był świadkiem nie napaści, lecz słownej utarczki pomiędzy grupką zwolenni
ków PIS i sympatykami PO, prosił kierowcę autobusu o jak najszybsze odjechanie z Placu Farnego, aby nie zaogniać niepotrzebnego konfliktu. Także prośby i mediacje radnego miasta Rzeszowa z PO Pana Andrzeja Deca, też nie przynosiły skutku. Bojówkarze celowo przedłużali rozmowę, a Pan Krzysztof Łokaj na potrzeby redakcji kręcił filmik. Dopiero wówczas zawezwano policję. Przyjechała nie po to, aby uspokoić rzekomo atmosferę, bo poza słownymi utarczkami nic się nie działo, lecz po to, aby wypisać i wręczyć kierowcy autobusu mandat za jego parkowanie w niedozwolonym miejscu. Po otrzymania mandatu bojówkarze PO odjechali z Placu Farnego.