W ostatnich kilku tygodniach polscy politycy byli przerażeni samą myślą o ewentualnym referendum ratyfikacyjnym, czy choćby najmniejszym opóźnieniu terminu ratyfikacji traktatu reformującego UE. Panująca wśród nich atmosfera grozy mogła wydawać się wielu Polakom niezrozumiała.
Partyjni i rządowi przywódcy próbowali delikatnie nas uświadamiać. Nie mogli jednak powiedzieć wszystkiego… O nieustannym molestowaniu i złośliwościach ze strony przywódców Unii mówił sam minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. O unijnych marchewkach i marchewach z jednej strony, a knutach i bacikach drugiej wspominał poseł PiS Ludwik Dorn. Jednak, dopiero po kluczowych głosowaniach w Sejmie i Senacie, w imieniu polityków, najpełniej wyjaśnił sytuację były przewodniczący Unii Pracy Ryszard Bugaj.
„Niezależnie od tego czy się jest się przekonanym, że ten traktat jest bardzo dobry, średni albo nie całkiem dobry, to należało go ratyfikować. Dlatego, że najgorszą rzeczą jaką mogliśmy zrobić w tej sytuacji, to po podpisaniu zburzyć ten mur. Wtedy byśmy wzięli w tyłek lanie całkiem duże…” – tłumaczył sciszonym głosem Bugaj w telewizji TVN24.
Czy możliwe, że po (i tak oburzającym!) molestowaniu szefa polskiego MSZ, unijni sadyści nie cofnęliby się nawet przed karami cielesnymi?