Premier Donald Tusk zaoszczędził dla rodaków 20 tysięcy złotych. Za nagranie „orędzia” premiera, rząd zapłacił jednej z firm specjalizujących się w produkcji filmów 11 tysięcy złotych, ale (wbrew informacjom przedstawicieli państwowej telewizji, za to zgodnie z wyliczenia mieniami samego Donalda Tuska) koszt takiej produkcji w Telewizji Polskiej wyniósłby ponad 30 tysięcy!
– Z punktu widzenia podatnika, obojętne jest, kto produkuje takie orędzie, ponieważ tak, czy inaczej, podatnik za to płaci. Ja się cieszę, że udało się to zrobić tanio i dobrze – ocenił szef polskiego rządu.
Rzeczywiście, „orędzie” było optymistyczne, a premier – nawet bardziej niż zwykle – uśmiechnięty. Należałoby też cieszyć się z zaoszczędzenia nawet skromnych 20 tysięcy, ale… Jeżeli po każdym wystąpieniu premiera moglibyśmy poczuć się jeszcze lepiej, a na dodatek, mielibyśmy zyskać kolejne 20 tysięcy, to czy rząd nie powinien wkrótce zadecydować o produkcji osobnego orędzia na każdy dzień?
W czasie majowego „długiego weekendu” Donald Tusk (nie licząc nadgodzin) egzaminował podwładnych, wypytując ich jak zamierzają się wykazać oszczędnością. Gdyby teraz zdecydował się na codzienną produkcję swych wystąpień, sam rocznie zaoszczędziłby ponad 7 milionów złotych! Gdyby tak jeszcze namówił każdego z ministrów…