Przez kilka miesięcy premier Donald Tusk deklasował politycznych konkurentów niemal w każdym sondażu popularności, w którym umieszczane było jego nazwisko.
Instytuty badawcze jeszcze do niedawna informowały, że premier jest politykiem darzonym przez Polaków największym (ponad 70. procentowym!) zaufaniem. Za nim, z dużo gorszym wynikiem, klasyfikowany był wicepremier Waldemar Pawlak i były prezydent Lech Wałęsa.
Biorąc pod uwagę prezydenckie ambicje Donalda Tuska, taki układ sił był dla niego idealny. Nie dość, że prowadził z wielką przewagą, to jeszcze bezpośrednio za sobą miał konkurentów, którzy z różnych przyczyn, nie byli w stanie skutecznie z nim rywalizować w wyborczym wyścigu. Obserwatorom sceny politycznej mogło się wydawać, że wynik wyborów prezydenckich jest już przesądzony…
Tymczasem wystarczyło, że kilku „opiniotwórczych dziennikarzy”, zamiast dotychczasowego bombardowania „Premiera-Cudotwórcy” miłością i zaufaniem, zaczęło dzielić się swymi przemyśleniami na temat „końca wiary w cuda”, a już, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wyniki Donalda Tuska w sondażach zaczęły się pogarszać… Niespodziewanie okazało się też, że w rywalizacji o popularność wśród wyborców pojawili się zupełnie „nowi” gracze.
W najnowszym sondażu SMG/KRC przeprowadzonym dla TVP INFO, najlepiej ocenianym członkiem rządu okazał się… minister Radosław Sikorski.
Pozytywnie oceniło go aż 65 procent respondentów. To wynik o 6 procent lepszy od wyniku premiera!
Donald Tusk musi chyba pogodzić się z myślą, że powoli przestaje być „jedyną nadzieją” sił postępu i demokracji na zwycięstwo w boju o prezydenturę.