Armia Putina dokonuje na Ukrainie kolejnych zbrodni w ramach „denazyfikacji”. W rosyjskiej propagandzie najeźdźcy przedstawiani są jako bohaterowie zwalczający odradzający się faszyzm. Mimo jawnie antyfaszystowskiego charakteru rosyjskiej propagandy, Władimir Putin przedstawiany jest w mediach jako współczesne wcielenie Adolfa Hitlera.
Po rosyjskiej agresji na Ukrainę, polskie i zagraniczne media rozpoczęły narrację porównującą Władimira Putina do Adolfa Hitlera. W mediach społecznościowych popularność zyskało słowo „putler” będące mieszanką nazwisk prezydenta Rosji i führera. Cały przekaz medialny, a także wszystkie siły polityczne są zgodne – Putin to współczesny Hitler, a dzisiejsza Federacja Rosyjska to kontynuatorka zbrodniczej ideologii Trzeciej Rzeszy. Nawet wikipedia definiuje „putinizm” jako formę rządzenia opartą na zasadach klasycznego faszyzmu. Media od TVP INFO do oko.press są zgodne co do tego, że współczesna Rosja jest państwem faszystowskim. Wszyscy zdają się pomijać motywacje obywateli Federacji Rosyjskiej, którzy popierają inwazję na Ukrainę.
Wielka wojna ojczyźniana – radziecki mit w świadomości narodowej Rosjan
W rosyjskiej mentalności istnieje przekonanie o misji dziejowej, jaką do wypełnienia ma ten naród. Źródłem poczucia tej misji jest gloryfikacja i hołubienie tzw. wielkiej wojny ojczyźnianej, czyli walki z hitleryzmem podczas drugiej wojny światowej. W rosyjskiej wizji historii Armia Czerwona wyzwoliła Europę spod jarzma faszyzmu. Nie może być więc mowy o agresji na Polskę i inne państwa europejskie, ponieważ radzieckie wojsko walczyło z niemieckimi faszystami dla dobra Polaków, Ukraińców, Litwinów i wszystkich innych nacji, które padły ofiarą Trzeciej Rzeszy. Pamięć o milionach żołnierzy Armii Czerwonej jest w Rosji żywa i skłania tamtejszą ludność do poczucia obowiązku kontynuowania walki z faszyzmem – gdziekolwiek i w jakiejkolwiek formie miałby się on odrodzić. Rosjanie głęboko wierzą, że ofiary poniesione podczas wielkiej wojny ojczyźnianej nie mogą pójść na marne i faszyzm nie może ponownie zatriumfować w Europie. Gotowi są stawić czoła tej zbrodniczej ideologii za wszelką cenę.
Obraz współczesnej Ukrainy w rosyjskiej propagandzie
Rosyjska propaganda uzasadnia „specjalną operację militarną” na Ukrainie potrzebą denazyfikacji tego kraju. Od lat prowadzono narrację, że po wydarzeniach na Majdanie, Kijów został opanowany przez hitlerowców, a nowy rząd kultywuje tradycje Trzeciej Rzeszy. Narracja ta była powielana za granicą przez rosyjskich agentów i „pożytecznych idiotów” nie tylko w mediach, ale też w rozprawach naukowych. Amerykański ekspert od stosunków międzynarodowych – Dan Kovalik – tak pisał w jednej ze swoich książek: Stany Zjednoczone poparły demokratyczne zmiany na Ukrainie, a co otrzymały w zamian? W wyborach oddali władzę w ręce nazistów. Takie opnie pojawiały się na całym świecie, jednak najgłośniej wygłaszane były przez rosyjską propagandę, która przez ostatnie 8 lat przekonała większość obywateli, że dzisiejsza Ukraina jest rządzona przez hitlerowców. Część ukraińskiego środowiska nacjonalistycznego (zapewne głęboko zinfiltrowanego przez rosyjską agenturę) ułatwiała tę narrację poprzez gloryfikację zbrodniarzy z OUN-UPA. Dodatkowo napięcie potęgował fakt, że na Ukrainie mieszka liczna mniejszość rosyjska, a także szeroka grupa ludności rosyjskojęzycznej. W kwietniu rosyjska państwowa telewizja RIA Nowosti ogłosiła, że „denazyfikacja nieuchronnie będzie zawierała w sobie deukrainizację”, że ukraińskie pragnienia niepodległości przysłoniły prawdziwy „nazizm” kraju i że „ukrainizm jest sztucznym antyrosyjskim konstruktem”, który musi zostać wyeliminowany.
Dlaczego Rosjanie popierają agresję na Ukrainę?
Putinowska propaganda dodała dwa plus dwa. Skoro na Ukrainie rządzą faszyści, a misją dziejową Rosji jest wyzwalanie świata spod jarzma tej zbrodniczej ideologii, to celem numer jeden na najbliższe lata powinno być obalenie „faszystowskiej” władzy na Ukrainie i ocalenie tamtejszej ludności od potencjalnych skutków niehumanitarnych działań rządu w Kijowie. Tym bardziej, że ta potrzebująca „wyzwolenia” ludność jest w dużej mierze rosyjskojęzyczna, lub wręcz identyfikująca się jako rosyjska. Łącząc ze sobą te wszystkie fakty, widzimy jak na dłoni, dlaczego agresja na Ukrainę cieszy się tak dużym poparciem w Rosji. Ludność tego kraju jest przekonana, że bierze udział w kolejnej odsłonie wielkiej wojny ojczyźnianej, że oto na naszych oczach dokonuje się drugie w historii wyzwolenie Europy od faszyzmu. Tym razem, dzięki przenikliwości prezydenta Putina, zanim ta zbrodnicza ideologia rozpanoszyła się po całym kontynencie. Rosjanie są dumni, że znów są bohaterami w walce ze złem.
Wielka wojna ojczyźniana 2.0
Nie trzeba wyjaśniać, że przeświadczenie Rosjan o tym, jak ich żołnierze bohatersko zwalczają faszyzm, jest błędne. Rząd w Kijowie został wybrany w demokratycznych wyborach i przestrzega praw człowieka w stopniu nieporównywalnie wyższym, niż Kreml. Nie ma to znaczenia dla ludzi przesiąkniętych rosyjską propagandą, dla których „pomajdanowa” Ukraina jest współczesną Trzecią Rzeszą. Dla Rosjan „antyfaszyzm” stoi w centrum ich historii i teraźniejszości. To właśnie w ramach ideologii antyfaszyzmu, dokonuje się dziś zbrodni na Ukrainie. To w ramach walki z faszyzmem usprawiedliwia się łamanie międzynarodowego prawa humanitarnego przez rosyjską armię, ponieważ w walce z faszyzmem nie ma sentymentów. Nawet jeśli faszyzm ten jest wyłącznie wytworem rosyjskiej propagandy.
„Antyfaszyzm” nie tylko rosyjski
Na koniec warto przyjrzeć się rosyjskiemu „antyfaszyzmowi” z perspektywy Polski. Jeżeli nasz kraj miałby stać się celem inwazji Rosji, to tylko w sytuacji, gdy rząd w Warszawie zostałby uznany przez Kreml za faszystowski. W tym miejscu warto przyjrzeć się, kto legitymizuje taką tezę na świecie. W styczniu 2022 roku u progu wojny, na łamach tygodnika Polityka pojawia się wywiad z Jasonem Stanleyem, jego tytuł brzmi „Macie w Polsce faszystowskiego przywódcę”. Fragmentu wywiadu szybko są rozpowszechniane przez inne polskojęzyczne media, które od lat prowadzą kampanię na rzecz przekonania świata, że Polacy to faszyści. Kilka lat temu stacja TVN fabrykuje materiał o stowarzyszeniu organizującym uroczyste urodziny Adolfa Hitlera. W Parlamencie Europejskim padają słowa o „marszu faszystów” w kontekście ok. stu tysięcy Polaków, którzy wyszli na ulice uczcić święto niepodległości. Do tego dochodzi antypolska propaganda dotycząca rzekomej kolaboracji z Trzecią Rzeszą. W świat idzie komunikat, że Polacy hitleryzm mają w genach i dziś są zagrożeniem dla świata. Takim samym, jakim – według Putina – od ośmiu lat jest Ukraina. Taka narracja ze strony polskich (i zagranicznych) tzw. antyfaszystów sprowadza na Polskę zagrożenie ze strony Federacji Rosyjskiej. W putinowskiej propagandzie wykorzystuje się wszystkie wypowiedzi stawiające Polaków i Ukraińców w roli żądnych krwi hitlerowców. Mało kto zdaje się zauważać, że dziś największym zagrożeniem dla pokoju w Polsce i na świecie jest „antyfaszyzm”, na czele ze swoim głównym ideologiem – Władimirem Putinem.