Od kilku tygodni formacja niepodległościowa z Antonim Macierewiczem na czele forsuje pomysł powołania komisji badającej wpływy Rosji w Polsce. Do tego pomysłu nie są jednak przekonani przedstawiciele opozycji, zwłaszcza ci, którzy mają powiązania z agentami Wojskowych Służb Informacyjnych – formacji szpiegującej na rzecz Związku Radzieckiego i Federacji Rosyjskiej.
Dlaczego powołanie takiej komisji jest niezbędne i komu przeszkadza zweryfikowania rosyjskich wpływów w Polsce? – odpowiadamy poniżej.
Szpiegostwo WSI na rzecz Kremla
Wojskowe Służby Informacyjne (WSI) zostały rozwiązane w 2006 roku z powodu swojej działalności na rzecz ZSRR, a później Federacji Rosyjskiej. Ich przestępczą działalność opisuje Raport Komisji Weryfikacyjnej opublikowany w lutym 2007 roku oraz Aneks przekazany prezydentowi kilka miesięcy później. O zdradzieckiej działalności WSI wiadomo było już wcześniej – w 2004 roku dziennikarz Thomas Gordon opublikował artykuł na ten temat, w którym czytamy:
Wojskowe Służby Informacyjne (WSI) były zaangażowane wraz z KGB w wykorzystywanie oprogramowania komputerowego skradzionego Stanom Zjednoczonym. Programy te były następnie z powrotem sprzedawane do USA po wyposażeniu ich w elektroniczną „bramkę”, która umożliwiała wykorzystywanie wszystkich informacji przekazywanych z Departamentu Stanu do Ambasady USA w Polsce oraz do całej sieci 170 innych ambasad i konsulatów na rzecz „szpiegowania przeciw Stanom Zjednoczonym”.
WSI wspierały więc wywiad rosyjski w szpiegowaniu Stanów Zjednoczonych. Trwało to przynajmniej do 1996 roku. Warto zaznaczyć, że w latach 90. administracja USA podejmowała kluczowe decyzje dotyczące Polski i całego byłego bloku wschodniego. Jak podał Gordon informacje wykradzione z Ambasady USA w Polsce dotyczyły m.in.: powołania rządu Solidarności, wiarygodności Lecha Wałęsy, a także przekonania prezydenta Georga Busha, że pomoc dla Polski w początkach ery postkomunistycznej musi być bardzo ostrożna. Wszystkie te wrażliwe informacje przekazywane pomiędzy ambasadą, Departamentem Stanu, a prezydentem USA, trafiły do Moskwy przy udziale WSI.
Honory dla zdrajców
Mimo oczywistego działania na korzyść Rosji i na niekorzyść Polski, Wojkowe Służby Informacyjne miały swoich obrońców. Podczas głosowania nad rozwiązaniem WSI w 2006 roku, przeciwko głosował m.in. Broniław Komorowski – wówczas poseł Platformy Obywatelskiej, a następnie prezydent RP wybrany z ramienia tej partii. Gordon w swoim artykule ujawnia nazwiska agentów WSI „bezpośrednio zaangażowanych w działania szpiegowskie” przeciwko Stanom Zjednoczonym i Wielkiej Brytanii również po 1989 roku.
Chodzi o generała Bolesława Izydorczyka, który kierował WSI od września 1992 do 1994, i generała Konstantego Malejczyka, który kierował służbami wojskowymi w latach 1996-97. Jego następca, generał Marek Dukaczewski, jest także wskazany w dokumencie MI6.
Trzech szefów wojskowych służb szpiegowało więc przeciwko USA i UK. Odsłania to prawdziwe oblicze tej formacji, jako szpiegowskiego zaplecza Moskwy. W takiej sytuacji likwidacja WSI była czymś niezbędnym i oczywistym, jednak niektóre środowiska polityczne w Polsce były temu przeciwne, a nawet uhonorowały postkomunistycznych agentów, zamiast ich osądzić.
Wspomniany przez Gordona Marek Dukaczewski, po odejściu z WSI, był podsekretarzem stanu mianowanym przez prezydenta Kwaśniewskiego, od którego dostał zresztą Order Odrodzenia Polski. W ostatnim czasie jest stałym ekspertem w proopozycyjnych mediach (Super Express, TVN).
Równie ciekawe są polityczne powiązania Bolesława Izydorczyka. Tadeusz Rusak (szef WSI w latach 1997-2001) przyznał, że wydał Izydorczykowi certyfikat bezpieczeństwa NATO do dokumentów oznaczonych klauzulą „ściśle tajne”, mimo wielu przeciwskazań. Rusak uzasadnił, że udzielił postkomunistycznemu szpiegowi dostępu do informacji stanowiących najwyższe tajemnice NATO pod wpływem „nacisków szefa MON ministra Bronisława Komorowskiego”.
Związki opozycji z WSI
Wspierający Rosję szpiedzy byli więc nominowani na kluczowe dla bezpieczeństwa Polski stanowiska przez polityków związanych z obecną opozycją (SLD oraz PO). W 2004 roku Gordon pisał, że WSI jest „wywiadem wojskowym wciąż prowadzącym wojnę przeciw Zachodowi. Wielu z ich wyższych oficerów to funkcjonariusze z czasów komunistycznych”. Zaznaczył, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej tajnym służbom byłego Bloku Wschodniego będzie łatwiej infiltrować Wielką Brytanię i wprowadzać tam tajnych agentów.
Antyzachodnia działalność szpiegów z WSI nie skończyła się ani po upadku komunizmu, ani po wejściu do Unii Europejskiej. Czy możemy być pewni, że skończyła się dziś, skoro ludzie odpowiedzialni za nią nie tylko nie zostali osądzeni, ale otrzymują polityczne poplecznictwo od dużych partii politycznych?
Powiązania Platformy Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi są bardzo niepokojące. Tym bardziej, że politycy tych partii sceptycznie odnoszą się do pomysłu powołania komisji, która miałaby zbadać wpływy rosyjskiej agentury w Polsce po 1989 roku. W świetle wyżej opisanych historii, powołanie takiej komisji wydaje się jednak konieczne.
Czytaj też: