Prorosyjskie środowiska polityczne zdjęły ze sztandarów hasło „Stop ukrainizacji Polski”. Zauważono bowiem, że żadna ukrainizacja się nie dokonuje i dalsze głoszenie sloganu naraża wyłącznie na śmieszność. Zamiast ukrainizacji postępuje braunizacja debaty publicznej w Polsce, a to oznacza nowe, jeszcze głupsze hasło: „To nie nasza wojna”.
Duch pacyfizmu wstąpił w miłośników Konfederacji i Putina, mimo że przez ostatnie lata ich dyskurs był nastawiony na konflikt, szukanie wrogów, „batożenie” ludzi o odmiennych poglądach itp. Jednym słowem jedna wielka promocja agresji. Agresji wobec każdego, tylko nie Rosji.
Pseudopatrioci przeciwko logice
Środowiska powiązane z Konfederacją mienią się jako te najbardziej patriotyczne, często odwołują się do wydarzeń historycznych. Na Marszach Niepodległościowych z okresu kryzysu migracyjnego najczęściej przypominano bohaterską obronę Europy przed Muzułmanami, której dokonało wojsko polskie pod wodzą Jana III Sobieskiego. Ale wcale nie musiało tak się stać. Wystarczyłoby, żeby legendarny król postąpił zgodnie z hasłami głoszonymi, przez tych, którzy dziś stroją się w piórka kontynuatorów jego działań i współczesnych obrońców Europy przed islamem. „To nie nasz wojna” mógł rzec Jan III Sobieski i nie ruszać pod Wiedeń, lecz zostać u boku swej Marysieńki.
„To nie nasza wojna” mogli pomyśleć inni „idole” Konfederatów i im podobnych. Przykładowo taki Roman Dmowski w wojnie mocarstw z lat 1914-1918 widział szansę dla Polski na odzyskanie niepodległości. Powołał „Błękitną Armię”, która pod wodzą generała Hallera walczyła u boku Francuzów. Ale przecież zarówno Dmowski jak i Haller mogli pomyśleć, że to przecież nie ich wojna i że nie warto ryzykować życia Polaków w wojnie mocarstw.
To samo można powiedzieć o Piłsudskim, o bohaterach Amerykanów – Kościuszce i Pułaskim. I wreszcie – i tu znów powołajmy się na tych, których pseudopatrioci z Konfederacji stawiają za wzór – powstańcy warszawscy. Zryw młodzieży ze stolicy dziś byłby gaszony przez zbraunizowanych Polaków słowami „To nie nasza wojna”, wszak po co się mieszać w konflikt pomiędzy ZSRR i III Rzeszą?
A co z naszymi sojusznikami, którzy w 1939 roku nie przyszli z pomocą? Inwazja hitlerowskich Niemiec na Polskę nie była ich wojną. Nie może być więc mowy o zdradzie ze strony Francji i Wielkiej Brytanii, lecz o zdrowym rozsądku – przynajmniej według światopoglądu Konfederatów. Przedziwna interpretacja wydarzeń historycznych.
Dosłownie Orwell
Ta sama, zbraunizowana część społeczeństwa, w okresie pandemii często cytowała George`a Orwella. Moda na wybitnego skądinąd pisarza trwa do dziś wśród wyborców Konfederacji. Oto jak w sierpniu 1944 roku Orwell pisał o rządach, które nie chciały pomóc bandycko napadniętemu narodowi polskiemu w bohaterskiej obronie swojej ojczyzny:
Kiedy obrońcy Warszawy zapytują teraz: Czy Polakom pozwoli się walczyć o ich własny kraj na ich własnej ziemi, to nie można im odpowiadać, że to jest zbyt trudne (…). Jedyne o co proszą to: „Dajcie nam broń”, a kiedy ta broń nie nadchodzi, kiedy ich przyjaciele milczą, oni nie mogą tego zrozumieć. Nadejdzie jednak czas, kiedy zrozumieją i my zapłacimy cenę za robione z rozmysłem chłodne kalkulacje.
Dziś powinniśmy pytać tak samo, jak przed laty pytał Orwell: Czy Ukraińcom pozwoli się walczyć o ich własny kraj? Czy, kiedy jedyne, o co proszą, to broń, my mamy milczeć, jak kiedyś milczano w odpowiedzi na nasze prośby? Za naszą granicą trwa wojna i dopóki giną ludzie, nie ma znaczenia, czy ta wojna jest „nasza”, czy nie. Znaczenie mają ludzie, którzy giną z powodu rosyjskiej agresji. Jedyne honorowe rozwiązanie, to wsparcie obrońców Ukrainy, wsparcie tych, którzy bronią kraju przed zbrodniczą napaścią, a także tych, którzy porzucili cały swój majątek, by ratować swoje życie i zamieszkać w kraju, w którym panuje pokój.
We wrześniu 1944 roku Orwell kontynuował swoje gorzkie przemyślenia, które dziś mocno powinny wybrzmieć w niektórych środowiskach politycznych domagających się ograniczenia pomocy dla Ukrainy:
Pamiętajcie, że za nieuczciwość i tchórzostwo zawsze trzeba płacić. Nie wyobrażajcie sobie, że po latach, gdy zostaniecie liżącymi buty propagandystami reżimu sowieckiego, lub jakiegokolwiek innego reżimu, można będzie potem nagle powrócić do uczicowści i rozsądku. Kto raz został k***ą, zawsze nią będzie.