Gdyby policja i prokuratura działały zgodnie z procedurami Krzysztof Olewnik by żył. Podczas śledztwa popełniono ponad setkę szkolnych błędów. Rodzina Olewników zapłaciła cenę za niepodporządkowanie się lokalnemu mafijnemu układowi. Układ płocki jest ilustracją patologii, którą przeżarte jest całe państwo.
Policjanci z Płocka, a potem z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu długo lansowali – nie mając ku temu poszlak- tezę o samouprowadzeniu Krzysztofa Olewnika; funkcjonariusze policji fałszowali notatki o rzekomym pojawianiu się porwanego; badali wątki spowalniające postępowanie itd. Dziś nie ulega już wątpliwości, że ta „nieudolność” postępowania była zamierzona.
Jednocześnie nie brakowało konsekwencji w zacieraniu śladów mogących doprowadzić do mocodawców bandytów, którzy uprowadzili, przez dwa lata torturowali i głodzili Krzysztofa Olewnika, by następnie od jego rodziny wyłudzić okup wysokości 300 tys. euro i w miesiąc później biznesmena udusić. Ślady na miejscu odebrania okupu zbadano dopiero po kilku dniach; włos jednego z bandytów znaleziony w domu porwanego zbadano po czterech latach (!), nie zabezpieczono odcisków palców na słuchawce telefonu w domu Olewnika, z którego korzystali porywacze; w czerwcu 2004 dwóm funkcjonariuszom z Komendy Wojewódzkiej w Radomiu ukradziono samochód z 16 tomami akt dotyczących sprawy itd.
Kaczyński dotknął niezwykle bolącego miejsca polskiej prowincji. Świat poza Warszawą tak naprawdę przeżarty jest miejscowymi układami do tego stopnia, że w majestacie tejże „sprawiedliwości” mogła zaistnieć sprawa Krzysztofa Olewnika. Mogło zaistnieć, jak mówi rodzina zamordowanego, więcej tego typu spraw. Jeśli o nich świat nie usłyszał, to tylko dlatego, że rodzinom ofiar zabrakło już ochoty do bicia głową w miejscowy mur władzy, zabrakło sił, zdrowia i pieniędzy, by dostatecznie mocno zainteresować kolejne szczeble prokuratorów, którzy… okazują się znajomymi gangsterów np. z polowania. I tak w kółko. Ileż to godzin emisji zajmowały podobnie drastyczne tematy w tak popularnych programach jak Ekspres Reporterów, Sprawa dla Reportera, czy trafiły na łamy tej prasy, która jeszcze nie do końca wydelikatniała na salonach „warszawki” czy „krakówka”, gdzie układ ma największą siłę rażenia.
Ten kto choć raz uczestniczył w rozprawie sądowej w małej miejscowości wie o czym mówię – standardy prowadzenia takich rozpraw wołają o pomstę do nieba. Skąd mamy takich prawników?
Jeszcze kilka lat temu, gdy żył Olewnik, jego rodzina gnana byli zewsząd. Przeszkadzała władzy ( „wadzy” ), która miała ważniejsze sprawy niż życie porwanego Krzysztofa.
Olejnikowie zapłacili prawdopodobnie cenę za to, że nie przyjęli „propozycji nie do odrzucenia” miejscowego układu polityczno-biznesowego. Według tygodnika „Wprost” Krzysztof Olewnik miał dostać przed uprowadzeniem „ofertę biznesową” od lokalnych polityków związanych z lewicą. Chodziło o wykorzystanie należącej do Olewnika firmy Krup- Stal, zajmującej się handlem stalą. Lokalny układ chciał ją wykorzystać do wprowadzania na polski rynek stopów przemycanych do kraju bez cła i podatku lub wyłudzanych z hut, a zarobione pieniądze miały iść na tworzenie zaplecza finansowego dla polityków lewicy.
Dla których? Czy tylko dla tych lokalnych? Jeśli tak, to dlaczego głuchy na wołanie o pomoc zdesperowanej rodziny Olewników pozostał pierwszy garnitur SLD, w tym m.in. Ryszard Kalisz, Grzegorz Kurczuk, Zbigniew Siemiątkowski, Jerzy Dziewulski. Przy czym największym „hamulcowym”, jak utrzymuje rodzina zamordowanego biznesmena, okazał się Ryszard Kalisz. To on wmawiał Olewnikom w 2004 r., będąc ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Marka Belki, że śledztwo jest świetnie prowadzone. Fakt zaginięcia policyjnego samochodu z aktami sprawy Kalisz zbagatelizował wtedy mówiąc, że „samochody giną w Warszawie”.
W czerwcu 2007r. powiesił się w areszcie Wojciech Franiewski, któremu prokuratura chciała postawić zarzut sprawstwa kierowniczego. 4 kwietnia br., kilka dni po ogłoszeniu wyroku, powiesił się w celi płockiego zakładu karnego Sławomir Kościuk, skazany na karę dożywocia za zabójstwo Olewnika w marcu br.. Ciekawe, że na kilkanaście godzin przed „samobójstwem” Kościuka kamera monitorująca część wiezienia, w której znajdowała się cela, przestała działać.
Nie były to pierwsze zagadkowe samobójstwa popełnione w więzieniach.
W 2002r odebrał sobie życie w celi podejrzany o zabicie ministra sportu Jacka Dębskie
go Tadeusz Maziuk, ps. „Sasza”, a w rok później w zagadkowy sposób powiesił się Jeremiasz Barański ps. „Baranina”.
„Sasza” i „Baranina” targnęli się na życie zanim zdążyli złożyć zeznania.
Po wyborczym zwycięstwie PO i objęciu ministerstwa sprawiedliwości przez Zbigniewa Ćwiąkalskiego wszystko jednak „wróciło do normy”- Michalski i Tomaszewska ponownie znaleźli się na swoich stanowiskach. Obecnie nadzorują śledztwo w sprawie śmierci powieszonego w celi płockiego aresztu Krzysztofa Kościuka.
Zanim wymiar sprawiedliwości znów okaże się „bezradny” i o sprawie słuch zaginie, warto może by PiS złożył wniosek o powołanie sejmowej komisji śledczej, tak jak proponuje Zbigniew Ziobro?
– Charakterystyczne dla tego postępowania, co odkryliśmy nadzorując je w ministerstwie, jest to, że w lokalnym świecie przestępczym, gdzie doszło do porwania i zamordowania Krzysztofa Olewnika, przeplatały się związki tamtejszego świata polityki, związanego z SLD, z gangsterami – mówił były minister sprawiedliwości w TVP Info. Według Ziobry, istnieje analogia między sprawą Olewnika a aferą starachowicką, "gdzie też lokalny establishment SLD wspólnie z gangsterami wchodził w przestępcze konszachty i chcąc ukryć i zamataczyć tę sprawę ówczesny wiceminister spraw wewnętrznych dokonał słynnego przecieku".