Na początku tego roku w mediach pojawiły się zdumiewające wyniki tzw.badania opinii publicznej. Pomimo panującego w naszym kraju powyborczego entuzjazmu i ciągle rosnących wyników Platformy Obywatelskiej, w sondażu na polityka zasługującego na miano męża stanu zwyciężył Kazimierz Marcinkiewicz.
Były premier sprawiał wrażenie bardzo zadowolonego ze swej pracy w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Stąd jego komentarz do wyników ankiety mógł zaskoczyć, a może i przestraszyć (?) przywódców nawet najpoważniejszych ugrupowań politycznych…
– Takie zaufanie zobowiązuje. Jeżeli będzie tak dalej, to nie będę miał wyjścia. Muszę wrócić do polityki – straszył londyński bankier.
A politycy drżeli! Nawet jeśli niektórzy z nich udanie wypowiadali się na temat miłości i zaufania, to już – z powodu prawie bezśnieżnej zimy – na ulepienie bałwanka, i w efekcie dogonienie w sondażach popularności Marcinkiewicza nie mieli szans!
W krajowych mediach ożyły dywagacje na temat tworzącej się "trzeciej siły" politycznej, w której organizację, obok Jana Marii Rokity, Kazimierza Ujazdowskiego i Rafała Dutkiewicza, miałby zaangażować się Marcinkiewicz.
Wkrótce jednak okazało się, że zamiast nowej partii politycznej utworzony został jedynie… portal internetowy, a "Trzech Muszkieterów", przynajmniej na razie, na poparcie byłego premiera nie może liczyć.
{sidebar id=3}
– Ja nie wypadłem z polityki, tylko z niej odszedłem – ogłosił na wszelki wypadek Marcinkiewicz i zwierzył się, że nawet gdyby stracił stanowisko w EBOR, będzie się starał o angaż w innej instytucji finansowej.
Deklaracje pracowitego byłego premiera, polscy politycy (z wyjątkiem trójki muszkieterów…?) na pewno przyjęli z ulgą. Może dzięki ich pomocy Marcinkiewicz nie straci pracy?
Rozsierdzony (bez)robotny bankowiec mógłby przecież przypomnieć sobie, że do niedawna miał całkowicie niebankowe plany.
Piotr Tomczyk