W nocy z 7 na 8 sierpnia 2008 roku armia rosyjska wkroczyła do Gruzji. Inwazję poprzedziły prowokacje związane z separatystycznymi republikami Abchazji i Osetii Południowej. W imię wsparcia ich prawa do samostanowienia, Władimir Putin rozpoczął pełnoskalową wojnę z Gruzją. Analogiczny scenariusz zastosował w 2022 roku wobec Ukrainy. Co zmieniło się przez ten czas i jakie lekcje wyciągnęliśmy z tej historii?
Wojna w Gruzji trwała 6 dni. Jednym z jej ostatnich epizodów była misja historyczna misja prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Lech Kaczyński: Jesteśmy tutaj, żeby podjąć walkę
Z przemówienia Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi najbardziej zapamiętane zostały słowa zapowiadające eskalację agresji Federacji Rosyjskiej – zwłaszcza, jeśli Europa nie przeciwstawi się jej w sposób kategoryczny i natychmiastowy.
My świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, później państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę – mówił ówczesny prezydent.
Warte cytowania są jeszcze inne słowa. Te o charakterze rosyjskiej polityki międzynarodowej i szerzej: o charakterze rosyjskiej mentalności. Prezydent Kaczyński zwracał uwagę na to, że wszystkie państwa, których przedstawiciele zebrali się wówczas Tbilisi, musiały walczyć o swoją niepodległość właśnie przeciwko Rosji. O tej nieustającej walce z Imperium Zła mówił w 2008 roku do Gruzinów Lech Kaczyński.
Jesteśmy tutaj, żeby podjąć walkę. Po raz pierwszy od dawna nasi sąsiedzi z północy, a dla nas ze wschodu pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że nasze narody powinny im podlegać. My mówimy: Nie!
Lech Kaczyński zabrał do Tbilisi głowy czterech państw: Ukrainy, Litwy, Łotwy i Estonii. Trzy ostatnie były wówczas członkami NATO w przeciwieństwie do Ukrainy i Gruzji. Wydaje się, że obecność przedstawicieli najwyższej rangi czterech państw Sojuszu była tym czynnikiem, który powstrzymał marsz rosyjskiej armii tuż pod Tbilisi.
Gruzja 2008 – Ukraina 2022
Historia powtórzyła się 14 lat później i nie chodzi wyłącznie o wspomniane już preteksty, których użył Putin do rozpoczęcia wojny. Powtarzają się również reakcje komentatorów i polityków w Polsce. W 2008 roku Lech Kaczyński i formacja skupiona wokół niego stawali murem za Gruzją, ale przecież nie z powodu jakiegoś wyjątkowego umiłowania tego kraju, lecz z powodu umiłowania niepodległości, wolności i prawa do samostanowienia. A wszystko to zostało wówczas zachwiane przez rosyjską agresję. Dziś wsparcie dla Ukrainy również nie zależy od sympatii, czy też antypatii obozu rządzącego, lecz jest podyktowane potrzebą pomocy państwu, które zostało bezprawnie zaatakowane, a którego obywatele każdego dnia padają ofiarą zbrodni wojennych.
Mimo szerokiego katalogu zbrodni, są ludzie, którzy sprzeciwiają się pomocy Ukrainie, tak samo jak niegdyś byli tacy, którzy sprzeciwiali się pomocy Gruzji. W 2008 roku ówczesny premier Donald Tusk sprzeciwiał się prezydenckiej misji nazywając ją nierozważną. Jego formacja forsowała tezę, że Polska nie powinna zbyt mocno ingerować w sprawy pomiędzy Gruzją, a Rosją, by nie popsuć relacji z tą drugą. Podobnie dziś pseudopatriotyczne środowiska na opozycji podnoszą hasła takie jak „to nie nasza wojna”, by porzucić pomoc Ukrainie i nie psuć relacji ze zbrodniczą Rosją.
Dziś Gruzja, jutro Ukraina…
Historia zatoczyła koło, w Polsce zmieniło się niewiele – wciąż wielu ludzi namawia do porzucenia tych, którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie z powodu rosyjskiego imperializmy. I o ile w większości sporów politycznych można się spierać i szukać racji – w mniejszym lub większym stopniu – po obu stronach, tak sprawy Gruzji i Ukrainy są papierkiem lakmusowym. Wojna jest zła, zbrodnie na ludności cywilnej są złe, odbieranie niepodległości wolnym narodom jest złe. Jakiekolwiek próby relatywizowania tego pozostają w sprzeczności nie tylko z prawem międzynarodowym, ale przede wszystkim z prawem naturalnym.
Podczas obu tych rosyjskich agresji podział na dobro i zło jest aż nazbyt czytelny. W 2008 roku mogliśmy być dumni, że Lech Kaczyński jako lider państwa polskiego postawił nasz naród po stronie dobra, tak jak miało to miejsce zazwyczaj w naszej historii. Po 24 lutego 2022 roku znów wybraliśmy dobro – przynajmniej w większości. I obyśmy wybierali je aż do ostatecznego zwycięstwa Ukrainy nad rosyjskim okupantem.
Czytaj też:
Saakaszwili laureatem Nagrody Prometejskiej im. Lecha Kaczyńskiego