Jeśli popularny w czasach komunistycznych "Jasio" – jak zwykle 1. maja – wyjrzał przez okienko na ulicę, to mógł być bardzo rozczarowany. Nie zobaczył czerwonych sztandarów powiewających nad radosnym pierwszomajowym pochodem.
Rozczarowanie przyniósł mu też na pewno program telewizyjny. Nie mógł zobaczyć bezpośredniej relacji z przemarszu ulicami Moskwy. "Proletariuszy wszystkich krajów" nie dręczy już głód, nie wyszli nawet na ulice, aby "krawy zakończyć trud"…
Dziś postępowcom rządzącym naszym kontynentem nie chce się dźwigać sztandarów. Mają nowocześniejsze narzędzia, aby "ruszać z posad bryłę świata". Nie wstając z fotela w klimatyzowanym brukselskim gabinecie! To zupełnie inni rewolucjoniści. Do podejmowania decyzji nie jest im już potrzebny ani lud, ani sztandary.
Zresztą… jakie powinny być barwy biurokracji?
{siedebar id=4}
Piotr Tomczyk