19 października 1984 roku ks. Jerzy Popiełuszko został porwany i zamordowany przez funkcjonariuszy SB. Miał wówczas 37 lat. W kraju odbyły się uroczystości upamiętniające niezłomną postawę kapelana Solidarności.
Ze środowiskami robotniczymi związany był od początku Solidarności. Podczas stanu wojennego wspomagał prześladowanych przez władze PR, uczestniczył w procesach opozycjonistów. W latach 1982-83 cyklicznie odprawiał „msze za Ojczyznę”. Ostatnią z nich odprawił 30 września, niespełna trzy tygodnie przez męczeńską śmiercią.
Akcja „Popiel”
Niezłomna postawa księdza Jerzego, jego opór wobec totalitarnej władzy, były solą w oku PRL-owskiej władzy, które rozpoczęły akcję „Popiel”. Miała ona na celu rozpracowanie i skompromitowanie duchownego:
Szukano na niego haków. Szukano kwestii finansowych, z których można księdza publicznie rozliczyć, kwestii politycznych – mówił Piotr Litka, autor książki „Jerzy Popiełuszko. Dni, które wstrząsnęły Polską”. – To było bardzo powolne drążenie w twardym człowieku, jakim okazał się ksiądz Popiełuszko. On na pewno nie poszedłby na żadną współpracę i nie zostałby agentem. Szukano czegoś, co mogłoby go skompromitować w środowisku.
Gdy okazało się, że znalezienie dowodów obciążających Popiełuszkę jest niemożliwe, spreparowano je. Funkcjonariusze SB, podczas rewizji mieszkania księdza, znaleźni granaty, amunicję i materiały wybuchowe. Przeszukaniu towarzyszyła ekipa telewizyjna, co było najlepszym dowodem na to, że całe wydarzenie było skrzętnie zaplanowane przez komunistyczne służby.
„Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku”
Prowokacja służb posłużyła państwowej propagandzie do tworzenia wizerunku księdza Jerzego, jako groźnego dla otoczenia, potencjalnego terrorysty. Jerzy Urban na łamach Trybuny Ludu nazywał msze za ojczyznę „seansami nienawiści”. Miesiące szczucia nie zachwiały społecznego zaufania, jakim cieszył się Popiełuszko. Na jego nabożeństwa wciąż przychodzili robotnicy i opozycjoniści, a to spowodowało, że władza postanowiła zlikwidować duchownego.
W dniu śmierci odprawił nabożeństwo różańcowe w Kościele Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy, a ostatnie słowa, które wypowiedział publicznie do wiernych brzmiały:
Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy.
Podczas powrotu do Warszawy jego samochód został zatrzymany przez agentów SB w strojach milicjantów. Nakazali duchownemu opuścić auto, po czym pobili go i wrzucili do bagażnika swojego samochodu. Ciało księdza Jerzego odnaleziono 30 października w Wiśle.
Okoliczności śmierci
Lekarze spisujący protokół oględzin stwierdzili: „Zwłoki zawinięte w worek foliowy obwiązany w krzyż, końcówki sznura zawiązane są na węzeł zabezpieczony plombą. Zwłoki ubrane w czarne spodnie zabrudzone ziemią na całej powierzchni, sutanna koloru czarnego podwinięta do pasa. Do obu nóg przywiązany jest worek jutowy, w którym znajdują się kamienie. Przywiązany jest w ten sposób, że białym, plastikowym sznurem skręconym z kilku włókien przywiązany jest do obu nóg w ten sam sposób, że końcówki sznura wzdłuż pleców biegną do szyi”
Nie wiadomo, co dokładnie stało się pomiędzy porwaniem księdza Popiełuszki, a wrzuceniem ciała do rzeki. Wszystkie informacje, jakimi dysponujemy są jednak zatrważające. Sekcja zwłok wykazała wybite 3 zęby, połamanych 6 żeber, wyrwane 3 palce ręki, połamany nos, wyrwane ucho, powyrywane włosy, wyrwany język, wyrwane paznokcie…
Na pogrzebie Jerzego Popiełuszki pojawiło się pół miliona do miliona osób, wśród nich duchowni, robotnicy, działacze NSZZ Solidarność z całej Polski.