Wydarzenia ostatnich tygodni dobitnie dowodzą, że premier Donald Tusk nie żartował zapowiadając uparte poszukiwanie budżetowych oszczędności. Nie tylko szukał, ale nawet je znalazł!
Przesłuchania szefów poszczególnych resortów i gabinetowa burza mózgów, w których oprócz premiera główną rolę odgrywał minister finansów Jacek Rostowski też zaczynają przynosić efekty.
Nawet niezbyt entuzjastyczni wobec rządu komentatorzy muszą przyznać, że maj jest dla rządu miesiącem przełomowym. Zaoszczędzenie 20 tysięcy złotych na tańszym niż w TVP wyprodukowaniu filmu z orędziem premiera może nie wydawać się imponującym sukcesem. Jednak nawet za tę kwotę w wielu przyboiskowych szatniach da się przecież zamontować obiecywane przez premiera prysznice!
Dużo większe oszczędności znalezione zostały gdzie indziej. Wystarczyło przyjrzeć się żądaniom płacowym pracowników budżetówki. Ich realizacja kosztowałaby skarb państwa około 22 miliardów złotych! W ocenie ministra Rostowskiego, "to absolutnie nie jest czas na podwyżki". Jeżeli jego stanowisko byłoby wiążące także dla premiera, to należałoby uznać, że konkursie dla poszukiwaczy budżetowych oszczędności, lepszy od drużyny Donalda Tuska byłby już tylko Jerzy Hausner! Były wicepremier rządu SLD swego czasu tłumaczył, że w trosce o nasze kieszenie, zaoszczędził nawet 50 miliardów złotych…
Na szczęście dla obecnego premiera zawody ciągle trwają.
Przy odrobinie dobrej woli, można stwierdzić, że dzięki wojażom po Ameryce Południowej Donald Tusk zaoszczędził kolejne kilka miliardów złotych!
Co prawda, według rzeczniczki rządu Agnieszki Liszki, koszty wycieczki nie są jeszcze znane… Ale gdyby tylko premier, zamiast Ameryki, zdecydował się w ramach "podróży życia" odwiedzić Księżyc i pobliskie planety, koszty dla budżetu byłyby wielokrotnie większe!
Póki co, maj trwa. Oszczędności rosną.
Piotr Tomczyk