Jerzy Stachowicz w czasie PRL-u był funkcjonariuszem SB. Aresztował, przeprowadzał rewizje, groził śmiercią opozycjonistom, był gorliwym funkcjonariuszem komunistycznego reżimu.
Pułkownik Służby Bezpieczeństwa Jerzy Stachowicz, na wniosek posła PD Jana Widackiego, został w marcu br. ekspertem sejmowej komisji śledczej do spraw rzekomych nacisków na organa ścigania. Powołanie go wywołało sprzeciw dawnych opozycjonistów, którzy mieli z nim styczność w latach 80. Do krakowskiego IPN-u wpłynęły dwa zawiadomienia dotyczące Stachowicza, z których wynika, że jako funkcjonariusz SB dopuścił się on zbrodni komunistycznej wobec działaczy KPN.
Komisja nie uwzględniła jednak podczas posiedzenia na początku maja wniosku Mularczyka. Za wnioskiem o wyłączenie Stachowicza ze składu doradców komisji byli tylko posłowie PiS – Jacek Kurski i wnioskodawca Arkadiusz Mularczyk. Czterech członków komisji było przeciw, wstrzymał się wiceszef komisji Mieczysław Łuczak (PSL).
Poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS):
Po zgłoszeniu przez posła Jana Widackiego kandydatury pana Stachowicza na eksperta Komisji Śledczej ukazała się seria artykułów. Ja, a także inni członkowie Komisji, otrzymali informacje o działalności pana Stachowicza w Służbie Bezpieczeństwa. Ekspert zgłoszony przez posła Widackiego był przed 1989 r. pracownikiem Służby Bezpieczeństwa.
Z otrzymanych przez nas informacji wynika, że pan Stachowicz był aktywnym
funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa. Uczestniczył w przesłuchaniach osób oraz w ich zatrzymaniach. Skarżono się, że jego zachowanie w czasie tych czynności było niegodne. Otrzymałem informację, że jeden z opozycjonistów, który dowiedział się, że pan Stachowicz został powołany na eksperta Komisji, złożył w tej sprawie zawiadomienie do Instytutu Pamięci Narodowej o popełnieniu przestępstwa ściganego przez ten Instytut. Ugrupowanie – jakim jest Platforma Obywatelska – twierdzi, że wywodzi się z pnia solidarnościowego. W tych kręgach było wielu opozycjonistów. Wydaje się, że to ugrupowanie nie powinno dopuścić do sytuacji, w której ekspertem Komisji jest osoba, która czynnie wspierała system komunistyczny poprzez swoją pracę. Wiem, że takie informacje otrzymał również poseł przewodniczący Czuma. Wiem, że był pan również adresatem informacji przesyłanych za pośrednictwem poczty elektronicznej. Na pewno wiedzą państwo o zastrzeżeniach i zarzutach pod adresem pana pułkownika Stachowicza. Uważam, że w wolnym i demokratycznym Sejmie, w Komisji Śledczej, która ma badać rzekome nieprawidłowości w służbach specjalnych, nie powinna pracować jako ekspert Komisji osoba, która przez wiele lat pracowała w Służbie Bezpieczeństwa. Wiemy o tym, że Służba Bezpieczeństwa była organizacją, która czynnie wspierała system komunistyczny, czyli system zniewolenia w Polsce. W tej sytuacji w całości podtrzymuję wniosek o wykluczenie pana Stachowicza z grona ekspertów Komisji. Jeżeli poseł przewodniczący lub inni posłowie chcieliby zapoznać się z pismami i listami, które otrzymałem, a także z treścią zawiadomienia do prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej, to w całości te dokumenty udostępnię.
Przewodniczący poseł Andrzej Czuma (PO):
Czy ktoś z państwa chciałby zabrać głos w tej sprawie? Zgłasza się poseł Widacki, który
był autorem wniosku o powołanie pana pułkownika na eksperta Komisji.
Poseł Jan Widacki (DKP):
Prawdą jest, że zgłosiłem wniosek o powołanie pana Stachowicza na eksperta Komisji.
Kierowałem się tym, że ten człowiek ma odpowiednie kwalifikacje zawodowe, które są
niezbędne do sprawowania funkcji doradcy Komisji. Pan Stachowicz rzeczywiście przed
1989 r. służył w Służbie Bezpieczeństwa. Wtedy o tym nie wiedziałem. Jednak nie ma
to dla mnie znaczenia. Pan Stachowicz przeszedł weryfikację w 1990 r. Weryfikacja była
prowadzona przez komisje społeczne. W składzie komisji, która zweryfikowała pana
Stachowicza był m.in. poseł Wassermann. Weryfikacja nie była fikcją, co dzisiaj próbują
wykazać niektórzy publicyści. Z ponad 26 tys. funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa
do Urzędu Ochrony Państwa zakwalifikowano ok. 4 tys. osób. Weryfikacja dokonywała
była przy pomocy sił społecznych. W komisjach weryfikacyjnych byli przede wszystkim
reprezentanci opozycji. Wtedy nikt nie zgłaszał żadnych wątpliwości pod adresem pana
Stachowicza. Został zweryfikowany i podjął służbę w służbach specjalnych III Rzeczypospolitej.
Był funkcjonariuszem Urzędu Ochrony Państwa, a później Agencji Bezpieczeństwa
Wewnętrznego. Przez pewien czas pełnił obowiązki szefa Delegatury Krakowskiej
Urzędu Ochrony Państwa. Było to nie za czasów rządów SLD, lecz za rządów AWS. Nikt
nie miał żadnych zastrzeżeń do jego pracy. W tym okresie awansował i był odznaczany.
Cieszył się bardzo dobrą opinią przełożonych. Mam na myśli przełożonych z nowego
nadania. W 1990 r. byłem członkiem ówczesnego kierownictwa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Nikt z kierownictwa, ani minister Kozłowski, ani minister Milczanowski,
który weryfikował kadry dla Urzędu Ochrony Państwa, ani ja, nie oszukiwał tych ludzi.
Mówiliśmy, że jeśli ktoś przejdzie weryfikację, będzie mógł spokojnie pełnić służbę. Będzie
mógł realizować się w służbach III Rzeczypospolitej. Po upływie 18 lat wyciągana
jest informacja, że ktoś przed weryfikacją służył w Służbie Bezpieczeństwa. Z mojego
punktu widzenia jest to po prostu niegodziwe. Pod adresem pana Stachowicza zgłaszane
są zarzuty. Zdumiewające jest to, że te osoby milczały przez 18 lat. Dopiero teraz
przypomniały sobie o tym, że pan Stachowicz był w Służbie Bezpieczeństwa. Pierwszy
z donoszących, który nie wierzy w nawrócenie Stachowicza z funkcjonariusza Służby
Bezpieczeństwa na funkcjonariusza Urzędu Ochrony Państwa i Agencji Bezpieczeństwa
Wewnętrznego, jakoś radzi sobie z tym, że sam nawrócił się z PZPR na KPN. Jednak to
nie jest istotne w tej sprawie. Pokazuje to jednak jej otoczkę moralną.
Nie ma żadnych podstaw do tego, żeby odwołać pana Stachowicza, który cieszył się
zaufaniem szefów służb specjalnych w III Rzeczypospolitej. Na pewno z tego powodu, że
przed weryfikacją był w Służbie Bezpieczeństwa nie można wyeliminować go z zespołu
doradców Komisji.
Przewodniczący poseł Andrzej Czuma (PO):
Czy jeszcze ktoś z państwa chciałby zabrać głos?
Poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS):
Myślę, że w odniesieniu do stałych doradców Komisji można stosować odpowiednie
przepisy Kodeksu postępowania karnego, które mówią o tym, że z ważnych powodów
można wykluczyć eksperta lub biegłego z udziału w rozprawie. Mamy tu taką sytuację.
Podnosimy to, że uzyskaliśmy informację od mediów, a także od osób, które były podmiotami
czynności operacyjnych i innych wykonywanych przez pana Stachowicza. Te
osoby zarzucają mu niegodziwe zachowanie. W związku z tym osoby te wystąpiły do
Instytutu Pamięci Narodowej, zawiadamiając o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Nie chciałbym, żeby ekspertem Komisji była osoba, wobec której toczy się takie postępowanie.
Jeśli pan przewodniczący chciałby sprawdzić te dane, to proszę, żeby wystąpił
pan do Krakowskiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej. To właśnie tam wpłynęło
zawiadomienie w tej sprawie. Widziałem pismo z prezentatą. Uważam, że Komisja
Śledcza ma możliwość doborów ekspertów spośród takich osób, na których nie ciążą
zarzuty nie tyle natury kryminalnej, co do ich zachowania lub postępowania w czasach,
gdy służyły w Służbie Bezpieczeństwa, a przynajmniej co do ich zachowania istnieją
poważne wątpliwości.
Poseł Mieczysław Marcin Łuczak (PSL):
Chciałbym zadać pytanie wnioskodawcom. Ilu jeszcze stałych ekspertów Komisji będziemy
odwoływać? Chciałbym, żebyśmy zrobili to hurtem. Przecież ekspertów powoływaliśmy
w drodze głosowania. Dzisiaj zgłaszane są zastrzeżenia. Jutro ktoś z nas wniesie
zastrzeżenia do ekspertów zgłoszonych przez was. Będziemy się bawili w ciuciubabkę,
pokazując społeczeństwu, że dobrze pracujemy i że Komisja chce coś zrobić. Ilu ekspertów
będziemy jeszcze odwoływać?
Przewodniczący poseł Andrzej Czuma (PO):
Czy jeszcze ktoś z państwa chciałby zabrać głos?
Poseł Jacek Kurski (PiS):
Odpowiem na pytanie przewodniczącego Łuczaka. Tylu, wobec ilu będą uzasadnione
podejrzenia o brak bezstronności lub brak kwalifikacji, które pozwalają doradzać naszej
Komisji. Czy nie widzą panowie czegoś symbolicznego w tym, że w Komisji Śledczej do
spraw nacisków, którą uznajemy za szczególny sąd nad projektem politycznym IV Rzeczypospolitej,
ekspertem Komisji ma być były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa?
Czy nie widzą panowie w tym niczego symbolicznego? Czy naprawdę komfortowo się
panowie z tym czują?
Chciałbym zadać pytanie posłowi Widackiemu. Proces weryfikacji byłych funkcjonariuszy
Służby Bezpieczeństwa budził i nadal budzi wiele kontrowersji. Istnieją wątpliwości,
co do jego prawidłowości. Na ten temat pojawiało się wiele wątpliwości w dyskusji
publicznej. Chciałbym zadać pytanie. Czy poseł Jan Widacki miał jakikolwiek związek
z pozytywną weryfikacją pana Stachowicza? Czy uczestniczył pan w tej weryfikacji? Czy
w jakiś sposób pan na nią wpływał? Czy wypowiadał się pan w tej sprawie? Po uzyskaniu
odpowiedzi będę chciał zadać drugie pytanie. Proszę pana Widackiego o odpowiedź.
Poseł Jan Widacki (DKP):
Odpowiadam. Dowiedziałem się, że pan Stachowicz został zweryfikowany przez Komisję
Weryfikacyjną w Krakowie. Nie byłem w składzie tej Komisji. Natomiast w jej składzie
był pański partyjny kolega poseł Wassermann. Może pan zapytać, jak ta weryfikacja
wyglądała i dlaczego go pozytywnie zweryfikował. Z weryfikacją pana Stachowicza nie
miałem nic wspólnego. Mówiłem już wcześniej, że nie znałem go w tym czasie. Poznałem
go dopiero wtedy, gdy został zaproponowany na doradcę Komisji. Był rekomendowany
przez osoby, które orientują się w personaliach funkcjonariuszy służb specjalnych.
Moje zdumienie budzi wyczulenie moralne posłów Prawa i Sprawiedliwości. W tej
Komisji nie może doradzać były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa. Natomiast
w Komisji Śledczej do Spraw Orlenu doradcą posła Wassermanna był pan Bogdan Libera,
długoletni pracownik służb komunistycznych. Czy wtedy jeszcze nie byli państwo
na to tak wyczuleni moralnie? Od kiedy takie uczulenie moralne się u was objawiło?
Dopiero teraz?
Poseł Mieczysław Marcin Łuczak (PSL)
Poseł Jacek Kurski przyznał, że jest to swoisty sąd nad rządami Prawa i Sprawiedliwości.
Uważam jednak, że nie tędy droga, żeby udowodnić waszą rację lub pokazać to, co
społeczeństwo naprawdę powinno zobaczyć, czyli prawdę. Nie powinno się tego robić na
początku prac Komisji, przy określaniu zasad funkcjonowania Komisji, powoływaniu
świadków i ekspertów. Tylko w trakcie prac Komisji można udowodnić i uzasadnić, że
było inaczej niż podejrzewaliśmy. Nie mogę zgodzić się na kontynuowanie takiej dyskusji.
Proponuję, żebyśmy przeszli do głosowania. Zgłaszam wniosek, że każdy kolejny
wniosek o odwołanie któregokolwiek stałego doradcy Komisji powinien być odrzucany.
Zostali oni wybrani w demokratyczny sposób.
Przewodniczący poseł Andrzej Czuma (PO):
Mam prośbę do kolegi Łuczaka, żeby zgodził się na to, abym jeszcze ja mógł zabrać głos.
Wniosek zgłoszony przez posła Łuczaka nosi cechy wniosku formalnego. Jednak rozumiem,
że mogę jeszcze zabrać głos. Prawdą jest to, co powiedział poseł Mularczyk. Dwóch
byłych działaczy Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela w Krakowie – Krzysztof
Bzdyl i Marian Stachniuk – zwrócili się także do mnie za pośrednictwem poczty elektronicznej.
W swoim liście wyrazili oburzenie, że pan Stachowicz jest ekspertem Komisji.
Mam wielki szacunek dla wniosku pana Krzysztofa Bzdyla. W swoim wniosku zwraca
się on do Instytutu Pamięci Narodowej, żeby zbadał rzekome niegodziwości, które popełnił
pan Stachowicz. Niekwestionowanym faktem jest to, że był on funkcjonariuszem
Służby Bezpieczeństwa w Krakowie. Niegodziwości zarzucane mu przez Krzysztofa
Bzdyla i Mariana Stachniuka powinny być rozpatrzone. Ewentualny sprawca powinien
zostać ukarany. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Jeśli chodzi o Krzysztofa Bzdyla to nie znam go bliżej. Był działaczem Ruchu Obrony
Praw Człowieka i Obywatela, chociaż nie wiem, jak długo. Nie wiem także, jak mocno
cierpiał z tego powodu. Jednak mam szacunek dla jego każdego cierpienia. Wyrażam
jednak zdumienie, że dopiero teraz zabiera głos w tej sprawie. Przecież wiedział o tym
wszystkim wcześniej, kiedy pan Stachowicz był szefem służb specjalnych niepodległej
Rzeczypospolitej Polskiej w Krakowie. Wtedy pan Bzdyl nie zgłaszał protestów. Patrzę
na tę sprawę z nieco innej strony. Patrzę na nią jako człowiek, który podejmował działania
na rzecz wolności Polski. Dlatego na pana Jerzego Stachowicza patrzę z innej
perspektywy. Zwracam się w tej chwili do kolegów Mularczyka i Kurskiego. Absolutnie
podzielam ich wstręt na widok kogoś, kto pracował w służbie bezpieczeństwa. Wszelako,
jako człowiek, który w swoim życiu starał się uczynić coś dobrego dla Polski zachęcam
was do tego, żebyście coś sobie przemyśleli.
Zwróciłem się do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w tej sprawie. Od szefa
Agencji otrzymałem opinię o służbie pana Jerzego Stachowicza syna Edmunda. Na tę
opinię składały się opinie poszczególnych szefów służb. Chcę zauważyć, że byli to szefowie,
którzy nie pochodzili z jego formacji politycznej, czyli z SLD lub jakichkolwiek
ugrupowań postkomunistycznych. Byli to ludzie wywodzący się z szeregu ludzi walczących
o wolność. Pan Stachowicz ma bardzo dobrą opinię. Przez cały okres służby
był opiniowany pozytywnie. W ostatniej opinii służbowej o panu Jerzym Stachowiczu,
która została sporządzona w czerwcu 2005 r. stwierdzono, że jest on funkcjonariuszem
o bogatym doświadczeniu zawodowym, z wysokim poczuciem odpowiedzialności, bezwzględnie
przestrzegającym zasad pracy we właściwych służbach specjalnych. Był wyróżniany
nagrodami. Nigdy nie był karany dyscyplinarnie. Działo się to w okresie wolnej
i niepodległej Rzeczypospolitej, w okresie Polski, której władze mogły mi się często
nie podobać. Te władze mogły mi się nawet bardzo nie podobać. Mówię to do posłów
Kurskiego i Mularczyka.
Mogły mi się bardzo nie podobać władze w okresie IV Rzeczypospolitej. Jednak były
to władze powołane w wyniku wolnych wyborów. Wobec byłego funkcjonariusza SB
w ciągu 17 lat nikt nie skierował do sądu wniosku o ukaranie go za jakiekolwiek niegodziwości.
Ten człowiek pracował uczciwie, a władze niepodległej Rzeczypospolitej wydały
o nim dobrą opinię. W związku z tym będę głosował przeciwko temu wnioskowi. Będę
miał na uwadze także to, że pan Stachowicz w żaden sposób nie wpływa na głosowania
w Komisji. Nie bierze udziału w głosowaniach i nie uczestniczy w pracy Komisji. Jest
tylko naszym doradcą. Mam świadomość, że mają państwo pewien dyskomfort z powodu
obecności wśród doradców Komisji byłego esbeka. Przedstawiłem jednak racje,
które spowodują, że za chwilę będę głosował za odrzuceniem wniosku o usunięcie pana
Stachowicza z listy grona doradców naszej Komisji.
Poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS):
Myślę, że wiele osób z byłej opozycji otwiera ze zdumienia oczy słysząc, co pan teraz
mówi. Mówię o tym na marginesie. Chciałbym zadać pytanie. Sprawa została skierowana
do prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej. Co się stanie, jeśli panu Stachowiczowi
zostanie przedstawiony zarzut? Przecież tego nie można wykluczyć.
Przewodniczący poseł Andrzej Czuma (PO):
Wtedy będziemy o tym myśleli.
Poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS):
Powołujemy ekspertów, którzy mają nam pomagać. Istotą ich pracy jest to, że będą z nami
od początku do
końca. Nie przewiduję składania kolejnych wniosków o wyłączenie
ekspertów. Uważam jednak, że Komisja miałaby dyskomfort, gdyby doradcą Komisji
była osoba, wobec której zgłoszono zastrzeżenia. Wiemy, jakie to zastrzeżenia. Za kilka
miesięcy może okazać się, że ta osoba będzie musiała zostać wykluczona z prac Komisji.
Czy możemy sobie pozwolić na taką sytuację? Mamy pełną świadomość, że istnieje taki
zarzut. Czy za kilka miesięcy będziemy głosować w sprawie wykluczenia tego doradcy,
jeżeli prokurator Instytutu Pamięci Narodowej przedstawi mu zarzut?
Przewodniczący poseł Andrzej Czuma (PO):
Odpowiem na to pytanie, panie pośle. Nikt nie jest doskonały. Nawet papież mianując
biskupa nie wiedział o tym, że był on agentem bezpieki. Okazało się to dopiero kilka
miesięcy, czy nawet kilka lat później. Tak bywa. Takie jest życie. Jeżeli dowiemy się, że
pan Stachowicz popełnił jakieś niegodziwe czyny, za które powinien zostać ukarany, to
wtedy będziemy działali.Przystępujemy do głosowania. Wszyscy zabierali już głos w tej sprawie. Myślę, że już dość tego gadania. Poddaję pod głosowaniem wniosek posła Arkadiusza Mularczyka o wyłączenie ze składu stałych doradców Komisji pana Jerzego Stachowicza. Kto z państwa jest za przyjęciem tego wniosku? Stwierdzam, że Komisja odrzuciła wniosek posła Arkadiusza Mularczyka o wyłączenie ze składu stałych doradców Komisji pana Jerzego
Stachowicza przy 2 głosach za wnioskiem, 4 głosach przeciwnych i 1 głosie wstrzymującym się.