Dziennik ?Polska The Times? ujawnił w sobotnim wydaniu w artykule ?Następni dziennikarze na podsłuchu spec służb?, że latem 2008 roku dziennikarzy podsłuchiwanych przez ABW było więcej niż podawały wcześniej media. Według ?Polski?, agenci mieli rejestrować rozmowy Leszka Misiaka z ?Gazety Polskiej?.
- Wiedziałem od kilku tygodni, że moje rozmowy z Sumlińskim, podobnie jak innych dziennikarzy, kontaktujących się z nim, były rejestrowane. Podstawowe pytanie brzmi: dlaczego ich potem nie zniszczono, choć były to rozmowy prywatne, według mnie nic nie wnoszące do śledztwa? I dlaczego prokuratura przekazuje stenogramy z takich rozmów osobom postronnym? Obawiam się, że przy obecnym rozpasaniu spec służb w Polsce, może to być częstą praktyką, na zasadzie ?może kiedyś się przyda?. Dopóki nie wybuchnie z tego powodu afera, obywatel nie ma możliwości sprawdzenia, czy zostały naruszone jego prawa. Co gorsza, jak widać, nad służbami nie ma kontroli państwo, a to już jest groźnym precedensem ? mówi Niezaleznej.pl Leszek Misiak.
Afera wybuchła, gdy ?Rzeczpospolita? ujawniła, że wiceszef ABW, Jacek Mąka, część z tych stenogramów wykorzystał w cywilnym procesie, jaki wytoczył ?Rzeczpospolitej?, co jest niezgodne z prawem. Stenogramy te powinny zostać zniszczone. Dostęp do stenogramów miał, za zgodą prokuratury, pełnomocnik płk Mąki.
Cezary Gmyz i adwokat Sumlińskiego, Roman Giertych, złożyli w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w tej sprawie. Prokuratura Okręgowa w Poznaniu odmówiła jednak wszczęcia śledztwa.
Niezalezna.pl/RZ