Pierwsze godziny po katastrofie
Zacznijmy od kwestii kluczowej dla tego, co działo się po katastrofie. Po godzinie 10:00 Donald Tusk ustalił w rozmowie telefonicznej z przedstawicielami Federacji Rosyjskiej, że śledztwo będzie prowadzone przez Władimira Putina, który już o 11:00 został powołany przewodniczącym komisji badającej przyczyny wypadku. Moment oddania śledztwa Rosji był kluczowy w całej historii – było to przyznanie Kremlowi kompetencji do przedstawienia swojej, „jedynej prawdziwej” wersji wydarzeń.
Powoływano się wówczas na Konwencję Chicagowską, zgodnie z którą prawo do przeprowadzenia śledztwa przysługuje państwu, na którego terytorium doszło do katastrofy. Rzecz w tym, że Konwencja dotyczy wyłącznie lotów cywilnych. Równolegle do tego dokumentu istniał inny – bilateralny podpisany w 1993 roku. W nim Polska i Rosja zgadzały się na powołanie wspólnej komisji wojskowej w celu wyjaśnienia katastrofy lotniczej samolotu państwowego. W tej sytuacji zignorowanie umowy i powołanie się na Konwencję Chicagowską było de facto uznaniem lotu do Smoleńska za cywilny, mimo że na pokładzie był Prezydent RP i szefowie wszystkich rodzajów sił zbrojnych.
Podsumowując: w kilka godzin po tragedii Donald Tusk przekazał Rosji wszystkie kompetencji dotyczące śledztwa, w tym spisanie raportu końcowego.
Czarne skrzynki
Jeszcze 10 kwietnia w Smoleński pojawił się Edmund Klich, ówczesny szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Nie wysłano żadnego reprezentanta sił zbrojnych, co powoduje, że Klich, którego kompetencje ograniczają się do lotów cywilnych, podejmuje bezprawne decyzje. Jedną z nich jest zgoda na wywiezienie czarnych skrzynek do Moskwy.
Czarne skrzynki zawierały zapis rozmów z kokpitu, a także rejestr trajektorii lotu TU-154. Ich badanie było kluczowym elementem śledztwa, jednak ani Klich, ani żaden z jego ludzi nie poczynił notatek z odsłuchania nagrań, nie ma żadnej dokumentacji, żadnego śladu po tym, co usłyszeli wtedy przedstawiciele polscy i rosyjscy. Z wyjątkiem tego jednego „badania” Polska nigdy nie miała dostępu do oryginalnych zapisów. Czarne skrzynki pozostały w rękach Federacji Rosyjskiej do dziś.
Tusk przebił Miedwiediewa
13 kwietnia odbyło się posiedzenie komisji pod przewodnictwem Władimira Putina, w którym uczestniczyli również polscy delegaci, m.in.: Tomasz Arabski, Ewa Kopacz, Edmund Klich. Strona rosyjska informuje, że do badania przyczyn katastrofy zgłosili się przedstawiciele państw NATO oraz służb lotniczych Unii Europejskiej. Chcieli oni współuczestniczyć w komisji, by zapewnić jej bezstronność, jednak Federacja Rosyjska uznała, że nie będzie to koniecznie. Polscy delegaci zaakceptowali stanowisko Rosji i zgpdzili się na odrzucenie udziału Zachodu w badaniu przyczyn katastrofy.
W pierwszych godzinach po tragedii nawet Dmitrij Miedwiediew stoi na stanowisku, że przedstawiciele NATO i UE powinni współtworzyć komisję. Taką opinię wyraża 10 i 11 kwietnia, jednak po przywołanym wyżej spotkaniu zmienia zdanie, ponieważ ludzie Putina i Tuska są jednogłośni w kwestii udziału Zachodu w badaniu przyczyn katastrofy. Można powiedzieć, że ówczesny premier Polski działał na rzecz Federacji Rosyjskiej jeszcze bardziej, niż ówczesny prezydent Rosji.
Okoliczności powołania polskiej komisji
Minister obrony narodowej Bogdan Klich w pierwszych dniach po katastrofie nie powołał wojskowej komisji. Opóźnienie wynikało z tego, że Donald Tusk wraz z Władimirem Putinem ustalili, że przewodniczącym polskiej komisji ma być Edmund Klich, który wówczas pełnił urząd szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Instytucja ta zajmowała się badaniem wypadków cywilnych, co oznacza, że nie miała kompetencji do badania katastrofy smoleńskiej. Wobec tego polscy wojskowi nie chcą się zgodzić na mianowanie Edmunda Klicha przewodniczącym komisji wojskowej, która miałaby zająć się badaniem przyczyn katastrofy z 10 kwietnia.
Bogdan Klich zostaje postawiony w trudnej sytuacji z jednej strony jest naciskany przez Donalda Tuska, by wyrazić zgodę na powołanie komisji z Edmundem Klichem na czele; z drugiej napotyka na opór wojskowych. Ostatecznie wieczorem 15 kwietnia ulega presji ówczesnego premiera i realizuje jego wolę, którą dwa dni wcześniej wyraził również premier Putin.
Klich przypadkowo uznał winę Rosji
22 kwietnia minister Bogdan Klich i przewodniczący Edmund Klich przeprowadzili osobliwą rozmowę. Była ona pokłosiem meldunku, który komisja przesłała do Ministerstwa Obrony Narodowej. Stawiał on tezę, że winę za katastrofę ponosi strona rosyjska, co nie spodobało się szefowi resortu. Jak się okazało Edmund Klich nie miał świadomości tego, co znajduje się w meldunku, mimo że go podpisał:
Bogdan Klich: Pan przedstawia, jak wyglądała ostatnia faza lotu formułując tezę, która zaskoczyła wszystkich. Mianowicie, że to rosyjska. Znaczy nie zaskoczyła, ale zaskoczył fakt sformułowania na tak wczesnym etapie tej tezy. Tam pan wyboldował tłustym drukiem, że odpowiedzialna jest strona rosyjska.
Edmund Klich: Że jest odpowiedzialna strona rosyjska?
Bogdan Klich: Ze względu na to, że nie zamknęła lotniska, tak.
Edmund Klich: Być może to jest, że to jest… Oj to chyba coś…
Świat wskazuje na zamach
Co ciekawe tylko rząd PO-PSL opierał się uznaniu odpowiedzialności Rosji za katastrofę. Pozostałe formacje w Polsce i za granicą są przekonane co do tego, że Moskwa brała udział w wydarzeniach z 10 kwietnia. Uznały to organizacje międzynarodowe jak Rada Europy czy Parlament Europejski, ale też np. były i obecny prezydent Ukrainy.
Jestem przekonany, że Rosjanie zabili Lecha Kaczyńskiego – powiedział Wiktor Juszczenko.
Nasz wspólny wróg będzie ponosił odpowiedzialność za Bykownię, Buczę, za Katyń i Smoleńsk – powiedział Wołodymyr Zełenski podczas swojej wizyty w Warszawie.
Brałem udział w uroczystościach upamiętniających prezydenta Kaczyńskiego oraz członków towarzyszącej mu delegacji, których brutalnie zamordował Putin 12 lat temu – powiedział Chris Miller były sekretarz obrony USA oraz dyrektor Narodowego Centrum Antyterrorystycznego. – Katastrofa smoleńska nie była zwykłym wypadkiem lotniczym, lecz zamachem zorganizowanym przez Rosję.
Tylko w Polsce pojawiają się głosy dotyczące wielkiego spisku Podkomisji Smoleńskiej pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza, który obalił twierdzenia Anodiny i Klicha. Prym wiedzie stacja TVN, która już w pierwszych dniach po katastrofie informowała, że dotarła do stenogramów rozmów z czarnych skrzynek, z których wynikało, że prezydent Kaczyński naciskał na pilotów, aby lądowali na nieprzygotowanym lotnisku. Jak się później okazało żaden z opublikowanych fragmentów stenogramów nie zawierał rozmowy, którą „cytował” TVN.
Wnioski z raportu podkomisji
Telewizja Republika opublikowała krótki dokument oparty na ustaleniach raportu Podkomisji Smoleńskiej pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Wynika z niego, że kontrolerzy lotu systematycznie wprowadzali załogę w błąd i sprowadzili samolot do lądowania kilometr przed lotniskiem. Załoga postanowiła wylądować na lotnisku zapasowym, samolot zaczął się odnosić, po czym eksplodował i spadł na ziemię.
Źródło: Telewizja Republika