Dyrektor Narodowego Centrum Kultury, była posłanka PiS i były wicewojewoda łódzki z nadania Prawa i Sprawiedliwości – to osoby, które bardzo chcą skorzystać na mariażu z PO w łódzkim sejmiku.
Wszystko dzięki wyjściu z koalicji LiD, które teraz ustąpiło miejsca rozłamowcom z PiS. A ci łakomie je przyjęli. Pierwszy stołek kilka dni temu objęła Małgorzata Bartyzel – prawa ręka Marka Jurka w Prawicy RP. Pozostali – radni Łódzkiego Klubu Chrześcijańsko – Konserwatywnego i działacze łódzkiej Prawicy już tupią nogami w kolejce po posadki… O przyzwoitości czy lojalności w stosunku do partii, dzięki której otrzymują co miesiąc 2 tys. zł diety nie ma tu mowy…
Czworo radnych łódzkiego Klubu Chrześcijańsko – Konserwatywnego, wśród których jest wspomniany już dyrektor NCK – Krzysztof Dudek, człowiek Marka Jurka w Piotrkowie Trybunalskim – Paweł Kwaśniak, Marek Cieślak i Wojciech Walczak najpierw wyszło z Prawa i Sprawiedliwości (z którego list zostali radnymi), a w ostatnim czasie całym sercem wspiera rządzącą województwem łódzkim koalicję PO – PSL.
Oficjalnie konserwatyści poinformowali, że postawili kilka warunków poparcia działań koalicjantów – jest to m.in. utworzenie komisji ds. rodziny w sejmiku, wsparcie samorządu wojewódzkiego dla projektu budowy domu samotnej matki Archidiecezji Łódzkiej, czy zwiększenie nakładów na remonty dróg. Nieoficjalnie zapachniały stanowiska. Małgorzata Bartyzel została już szefową wydziału kultury i edukacji urzędu marszałkowskiego, jeden z radnych chce być wicedyrektorem wojewódzkiego urzędu pracy. Na „koalicji” skorzystać ma także były PiS-owski wicewojewoda Witold Gwiazda – dla niego ma się także znaleźć jakaś praca. Może zostanie wiceprezesem wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska? Będzie też wolne miejsce w wojewódzkim ośrodku ruchu drogowego.
Oburzeni postawą swoich byłych kolegów klubowych są radni PiS z sejmiku. –Jeszcze gdy byli w PiS zarzekali się, że nie przyłożą ręki do tego co w województwie wyprawia PO z PSL– mówią nam radni. – Teraz już nic im nie przeszkadza? – pytają. -Te cztery osoby do sejmiku dostały się z list PiS, i szli z naszym programem – mówią. Jednak przypadek łódzki – zapewne nie odosobniony – pokazuje, że program programem ale najważniejsze są korzyści. I wcale nie dla mieszkańców województwa, wyborców…
Ciekawe, jak znajdzie się była posłanka PiS wśród sympatyzujących z „postkomuną” urzędników, którymi napychany jest od lat urząd marszałkowski? A co ze zdaniem konserwatywnych radnych na temat szpitali? Przecież kierunek w służbie zdrowia wyznacza PSL – kiedyś tak bardzo przez nich krytykowany.
Dorota Tataranowicz