7 czerwca – w dniu wyborów do Parlamentu Europejskiego rozstrzygnie się, jakie zwycięży nastawienie, do tego co przed Polakami stoi – mówił premier Donald Tusk. Przyznał, że trudne chwile związane z kryzysem jeszcze przed nami, ale apelował, by Polacy nie tracili nadziei.
– Chcę dzisiaj do wszystkich Polaków zaapelować, aby nie tracili nadziei. Chcę też przestrzec tych wszystkich, którzy wtedy, kiedy pojawia się taki oczywisty znak nadziei, jak najsilniejsza w Europie pozycja Polski w czasach kryzysu, żeby nie wmawiali Polakom, że trzeba wszelką nadzieję porzucić – powiedział Tusk.
Źródłem kryzysu jest brak zaufania
– Widziałem wczoraj twarze niektórych polskich polityków, ludzi, dla których sukces Polski oznacza własną porażkę. Dzisiaj w Polsce nie powinno być miejsca dla postawy, którą nazwaliśmy „modlitwą o kryzys”. Wczoraj fakty potwierdziły te nasze przypuszczenia – mówił premier.
Odnisół się w ten sposób do opublikowanych w piątek danych o wzroście gospodarczym, z których wynika, że Polska odnotowała w pierwszym kwartale tego roku najwyższy wzrost PKB w całej UE.
Jego zdaniem, najbardziej dotkliwym źródłem kryzysu jest „brak wiary ludzi w samych siebie”. – Źródłem kryzysu, który toczy dzisiaj świat jest przede wszystkim upadek wiary we własne możliwości i upadek zaufania między ludźmi i instytucjami – powiedział szef PO.
Jak dodał, zdaje sobie sprawę, że najtrudniejsze chwile jeszcze przed nami.
„Najbliższe miesiące będą najtrudniejszym testem dla nas wszystkich – dla rządu, dla obywateli, dla firm, dla instytucji. Ten pierwszy egzamin Polska zdała najlepiej w Europie. Jestem przekonany, że mamy taką samą szansę zdać najlepiej ten egzamin wtedy, kiedy będziemy z tego kryzysu wychodzili” – ocenił szef rządu.
„Pod jednym warunkiem – podkreślił Tusk: że tym, którym dobro ojczyzny leży na sercu bardziej niż dobro własnych partii, nie będą przeszkadzali ci, którzy na wczorajszą wieść, że Polska jest najlepsza w Europie zareagowali histerią, złością, irytacją i przepowiednią, że na pewno jutro będzie bardzo źle”.
Premier przywołał też przykład Danuty Huebner i Pawła Zalewskiego, którzy zajmują dwa pierwsze dwa miejsca na warszawskiej liście PO (Huebner w przeszłości kojarzona była jako związana z lewicą, natomiast Zalewski był politykiem PiS, odszedł z tej partii po konflikcie z J. Kaczyńskim na tle sposobu zarządzania partią).
Według Tuska, tych dwoje „do niedawna konkurentów politycznych” jest ilustracją tego iż dzisiaj Polsce „potrzebne są wszystkie ręce na pokładzie”.
„Niezrzeszony staruszek” Bartoszewski
Zgromadzeni na sobotnie konwencji gorąco powitali Władysława Bartoszewskiego. Profesor mówił, że „jak wiadomo on do niczego nie kandyduje, bo jest prywatnym, niezrzeszonym staruszkiem”, przyznał natomiast, że w nadchodzących eurowyborach poprze Platformę.
– Kiedy patrzę na niektórych polityków, którzy się zachowują jak niegrzeczne dzieci, nabzdyczone dzieci, podejrzliwe dzieci, chore psychicznie dzieci to bardzo mi przykro, ale tak się można bawić w piaskownicy, ale tak się nie można bawić w kraju – mówił Bartoszewski.
Odnosząc się do kontrowersyjnej odezwy niemieckich chadeków, ocenił, że „wprowadzenie do walki (wyborczej) elementów polsko- niemieckich jest absolutną głupotą”.
– W roku 2007 poszedłem na konwecję przedwyborczą mojego dobrego znajomego, pana Gowina. Na tej konwencji powiedziałem coś o dyplomatołkach i o bydle. Co się zrobiło, wszystko wzięli do siebie politycy jednej partii, żadnej innej. Ja byłem absolutnie przerażony, bo nikogo z nazwiska nie wymieniałem – mówił Bartoszewski wzbudzając powszechną wesołość na sali.
onet.pl/JJ
„Kto nie głosuje, niech nie chrzani”
Namawiał do głosowania w eurowyborach. – Kto nie głosuje, ten niech nie chrzani, że jest patriotą. Nie jest patriotą – stwierdził Bartoszewski.
Komplementował Pawła Zalewskiego. – Wysoko w nim cenię, że zdobył się na trudne kroki, aby pokazać swoją niezależność w autorytarnym środowisku – powiedział Bartoszewski.
Zalewski mówił, że kandyduje z list Platformy, bo to PO jako część największego ugrupowania w europarlamencie ma największą możliwość, aby skutecznie zabiegać o polskie interesy w UE. – Takiej możliwości wyzbyło się Prawo i Sprawiedliwość, które samo zepchnęło się na margines – ocenił Zalewski.
– Kandyduję z list PO, bo podobnie jak Władyslaw Bartoszewski uważam, że postęp w dialogu polsko-niemieckim nie może być osiągany – jak chce tego Jarosław Kaczyński drogą krzyku. Wierzę, że UE jest dla Polski szansą, a nie zagrożeniem. Kryzys powinien powodować, iż Polacy się konsolidują. Dlatego podjąłem dzisiaj decyzję o wstąpieniu do Platformy Obywatelskiej(…) -powiedział Zalewski.