Po 24 lutego 2022 Polacy znów udowodnili, że solidarność nie jest dla nas pustym hasłem, lecz jedną z najważniejszych wartości. Skala pomocy, jakiej udzielono uchodźcom z Ukrainy przekroczyła wszelkie oczekiwania. W pomoc na płaszczyźnie dyplomatycznej i militarnej zaangażował się rząd, jednak część sceny politycznej do dziś pozostaje sceptyczna.
Wydawało się, że pomoc Ukrainie przeszkadza wyłącznie Konfederacji, jednak w ostatnim czasie mogliśmy zaobserwować objawienie innego prorosyjskiego polityka.
Miller jednym głosem z Braunem
Wydawałoby się, że Leszka Millera i Grzegorza Brauna nie łączy nic poza niemiecko brzmiącymi nazwiskami. Jeden to komunista, były członek PZPR i jej spadkobiercy – SLD, lewicowiec, zwolennik liberalizacji prawa do aborcji. Drugi to były reżyser niszowego kina antykomunistycznego (legendarny pozostaje wywiad Brauna z Lechem Wałęsą, podczas którego byłemu prezydentowi puściły nerwy po pytaniu o jego agenturalność), przeciwnik LGBT, aborcji i Unii Europejskiej. Punkty wspólne? Na pozór brak, ale po przyjrzeniu się ostatniej aktywności byłego premiera w mediach, można znaleźć coś, w czym mówi jednym głosem z liderem Konfederacji Korony Polskiej.
Chodzi o prorosyjskie nastawienie obu panów. Poseł Braun od początku wojny sprzeciwiał się pomocy Ukraińcom. Był twarzom akcji „Stop ukrainizacji Polski” i „To nie nasza wojna”. Obie sprowadzały się do – w najłagodniejszej interpretacji – obojętności wobec rosyjskich zbrodni dokonywanych na narodzie ukraińskim.
To jednak nie wszystko, ponieważ poseł Braun od dawna wspiera prorosyjskich komunistów z ruchu Rodacy Kamraci (tej osobliwej społeczności poświęciliśmy już kiedyś artykuł). Członkowie organizacji nawołują do nienawiści wobec Ukraińców, Żydów, homoseksualistów i oczywiście rządu. Lider Kamratów Wojciech Olszański ma już za sobą odsiadkę, a kolejny wyrok wkrótce powinien się uprawomocnić. Sprawy dotyczyły podżegania do zabójstw i mowy nienawiści.
Europoseł opozycji wspiera prorosyjskich komunistów
Teraz prorosyjscy komuniści z Kamractwa zyskali nowego sojusznika w osobie Leszka Millera. Ciągnie swój do swego – można by pomyśleć, wszak Miller to też komunista. Tyle tylko, że były premier, a w ostatnich latach europoseł wybrany koalicyjnej listy PO-SLD-PSL reprezentuje formację, która odgrywa rolę sojusznika Ukraina, a prorosyjskość zarzuca rządowi. To przecież formacje totalnej opozycji doszukują się rosyjskich agentów w szeregach posłów PiS, tymczasem ich człowiek robi to:
Weronika Kochan, o której napisał europoseł Miller, to osoba blisko związana z przestępcą Wojciechem Olszańskim – liderem Kamratów – i jego partnerem Marcinem Osadowskim. Na filmiku udostępnionym przez Millera, młoda dama wykrzykuje w stronę mężczyzny z Ukrainy ksenofobiczne hasła. „Chłopcy, bierzcie przykład z Weroniki” – zaleca były lider SLD.
Leszek Miller – rosyjski propagandysta
Poparcie dla Kamratów to nie koniec prorosyjskiej aktywności Millera w mediach w ostatnich dniach. W piątek był gościem Bogdana Rymanowskiego w Radiu Zet, gdzie powtórzył główne tezy trwającej od początku inwazji kampanii propagandowej Kremla i sprzeciwił się pomocy militarnej dla Ukrainy,
Polska nie może być rozbrajana. (…) Jeśli widzę prezydenta Dudę, który radośnie obwieszcza, że przekazaliśmy prawie 300 czołgów, wszystkie MIG-i, to myślę sobie: na litość boską, dlaczego prezydent cieszy się, że rozbraja Polskę? – rozważał Miller.
Komunista Miller pomija fakt, że spośród państw UE to właśnie Polska otrzymuje największe rekompensaty za sprzęt przekazany Ukrainie, dzięki czemu wsparcie militarne dla naszych sąsiadów może odbywać się bez uszczerbku dla polskiej armii. Pseudoargument dotyczący rozbrojenia polskiej armii jest często podnoszony w rosyjskiej i białoruskiej propagandzie, a następnie powielany przez Kamratów, Konfederację, a teraz również Millera.
Rusofil w Parlamencie Europejskim
W rozmowie z redaktorem Rymanowskim, Miller powiedział m.in., że Andrzej Duda jest prezydentem Polski, a nie Ukrainy, toteż nie powinien zbytnio angażować się w pomoc Kijowowi. Brzmi znajomo. Przypomina się hasło braunistów „To nie nasza wojna”.
Tylko, że komunista Miller w czasie kierowania rządem wysyłał polskich żołnierzy na „nie nasze wojny”, np. do Iraku. Wówczas nie przeszkadzało mu, że polscy żołnierze będą ryzykować życie w nieswoje wojnie. Może brak oporów ze strony (podobno) polskiego premiera wynikał z tego, że wrogiem nie była Rosja.
Wszystko wskazuje na to, że Leszek Miller nie wyleczył się z prorosyjskości, którą musiał posiąść, by robić karierę w PZPR. Święte oburzenie wobec jakichkolwiek przejawów oporu wobec Federacji Rosyjskiej dużo mówi o byłym premierze. Sceptycyzm wobec wspierania Ukrainy świadczy nie najlepiej o jego dobrej woli. Miller zdaje sobie również sprawę, że poparcie dla ksenofobów nie przystoi oświeconemu unioentujaście, jednak miłość do Rosji wydaje się być silniejsza, niż zdrowy rozsądek.
Czytaj też:
Macierewicz: Kierunek Tuska i Wałęsy był taki, żebyśmy nigdy nie wstąpili do NATO
Źródło: Radio Zet