Nauki ówczesnej pani prezes NBP były nadzwyczaj egzaltowane i typowo neofickie, ale od strony teologicznej beznadziejne. Niektórzy z duchownych zagryzali wargi, aby nie wybuchnąć śmiechem, gdy charyzmatyczka Hanna popełniała lapsus za lapsusem. Mimo wszystko dałem się jej uwieść i za kilka miesięcy w wyborach prezydenckich zagłosowałem na panią prezes.
Dodam też, że w rekolekcjach tych oprócz duchownych uczestniczył prawie cały krakowski establishment, w tym wielu bankowców. Wśród nich dwóch panów, którzy już wtedy znani byli ze swych afer, a którzy w kościele siedzili w pierwszej ławce z rękami złożonymi jak aniołki.
W tym samym czasie uczestniczyłem w poświęceniu Warsztatów Terapii Zajęciowej na os. Dywizjonu 303 w Nowej Hucie. Pani prezes uroczyście przecinała wstęgę. Pod adresem osób niepełnosprawnych złożyła szereg deklaracji, ale żadnej z nich nie zrealizowała. Typowe gruszki na wierzbie. Nie mniej jednak wszyscy jej wtedy mocno klaskali.
Dziś po latach, widząc bicie kupców przez wynajętych osiłków i cyniczne wypowiedzi pani prezydent Warszawy, zastanawiam się, co sie stało z dawną charyzmatyczką Hanną, która tak łatwo przekształciła się w drapieżnego polityka? Jaki mechanizm zadziałał? Jaki mechanizm zadziałał także w przypadku np. Stefana Niesiołowskiego, który swego czasu jako aktywista Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego też afiszował się ze swoim katolicyzmem, a dziś jako aktywista PO jest „dyżurnym opluwającym”, poniżającym publicznie kogo tylko sie da ?
No coż, jeżeli ktoś jest katolikiem z przekonania, to pozostanie nim na zawsze. Jeżeli jednak ktoś praktyki religijne traktuje tylko jako chwyt propagandowy w karierze politycznej, to wcześniej czy później zrzuci swoją maskę i pokaże swoją prawdziwą twarz.