W ostatnich dniach Donald Tusk radykalnie sprzeciwia się powołaniu komisji do spraw zbadania wpływów rosyjskich, choć jeszcze rok temu był jej zwolennikiem. Co spowodowało zmianę zdania byłego premiera?
Komisja ma zbadać rosyjskie wpływy w Polsce w ostatnich 15 latach.
Kłamstwo smoleńskie
Z opublikowanego przez Podkomisje ds. ponownego zbadania wypadku lotniczego z 10 kwietnia 2010 roku wynika, że Federacja Rosyjska ponosi odpowiedzialność za śmierć polskiej delegacji lecącej na obchody zbrodni katyńskiej. Podkomisja wykazała nieprawidłowości poczynione również przez stronę polską już po tragedii. Okazuje się, że ówczesna administracja RP nie tylko nie zrobiła wszystkiego, by wyjaśnić przyczyny katastrofy, ale ukrywała informacje obciążające stronę rosyjską.
Istnieje ryzyko, że osoby, które brały udział w tym procederze mogły to robić po naciskiem Kremla. Cały zespół zaangażowany w ukrywanie prawdy o zbrodni smoleńskiej może zostać prześwietlony przez komisję, stąd panika w otoczeniu Donalda Tuska. Jak przebiegał proces zakłamywania prawdy o Smoleńsku i jaki udział miał w tym ówczesny premier?
„Poważne zagrożenie bezpieczeństwa lotów”
Podejrzenia w stronę ludzi Tuska budzą decyzje podejmowane już w 2009 roku. Wówczas zmieniono firmę remontującą samolot ze sprawdzonego i zaufanego Bumaru na rosyjski Aviakor. Jak wskazywał zarząd Bumaru, firma została w praktyce wykluczona z przetargu, który wygrał Aviakor za cenę 10 milionów PLN wyższą. W tej sprawie list do ministra obrony Bogdana Klicha napisał Aleksander Grad, ówczesny minister skarbu.
Zarząd Bumaru wskazuje, iż podjęte przez MON działania związane z umieszczeniem remontu w zakładach remontowych w Samarze mogą skutkować znacznym obniżeniem jakości usług, a tym samym stanowić poważne zagrożenie bezpieczeństwa lotów najważniejszych osób w naszym państwie – czytamy w liście.
Minister Klich zwrócił się do służb specjalnych w tej sprawie. W odpowiedzi uznano, że nowa firma serwisująca Tupolewa jest zaufana, ponieważ jej szefem jest oligarcha Putina.
Zamach na Kaczyńskiego
W 2008 roku Lech Kaczyński zapobiegł rosyjskiej inwazji na Tbilisi, co dla Putina było niewybaczalne. Kilka miesięcy później kolumna z prezydentem została ostrzelana w Gruzji przez rosyjskich zamachowców reprezentujących siły okupujące północne tereny kraju. Kaczyńskiemu nic się nie stało, co Bronisław Komorowski podsumował słowami: „Jaki prezydent, taki zamach”. Tamta próba zamordowania Lecha Kaczyńskiego nie tylko nie dała do myślenia rządowi RP, ale została wykorzystana przeciwko prezydentowi.
W ten sposób Rosjanie sprawdzili, jak zachowają się polskie służby specjalne i Polsce politycy – skomentował te wydarzenia Antoni Macierewicz. – Warto przypomnieć, że wtedy Komorowski i wszystkie media rządowe, a także służby specjalne kpiły z tego wydarzenia. W raporcie służb powtarzano tezy rosyjskie.
Według przewodniczącego Podkomisji tamten zamach był przygotowaniem do tego, co później wydarzyło się w Smoleńsku.
Tusk realizował interesy Moskwy
Rząd Tuska przygotowywał przedłużenie ważności umów gazowych z Rosją do 2037 roku. Porzucono projekty budowy elektrowni atomowej oraz sprowadzania tańszego gazu z Norwegii, co rozpoczęto dopiero w 2022 roku. Jednak zachwianie bezpieczeństwa Polski i innych krajów Europy Wschodniej, to nie wszystko.
Intencja rządu Tuska była taka, by Polska była sojusznikiem Rosji zarówno przeciwko państwom bałtyckim, jak i przeciwko Ukrainie – mówi Macierewicz. – Warto przypomnieć, że według relacji ministra Sikorskiego, pierwsza rozmowa premiera Tuska ze stroną rosyjską w 2008 roku zawierała propozycję wzięcia udziału w rozbiorze Ukrainy.
Istotnie nie tak dawno Radosław Sikorski przyznał, że strona rosyjskie „insynuowała” rozbiór Ukrainy. Rząd PO-PSL zignorował to, podobnie jak zamach na Lecha Kaczyńskiego.
Podkomisja smoleńska opublikowała projekt umowy międzynarodowej pomiędzy Polską a Rosją, który zawierał gwarancję tego, że Wojsko Polskie będzie brało udział w interwencjach militarnych armii rosyjskiej. Umowa miała zostać podpisana w maju 2010 roku, jednak szok po katastrofie z 10 kwietnia spowodował, że umowa została odłożona na później. W kolejnych latach z powodu agresywnej polityki Rosji wobec Ukrainy porzucono ten pomysł.
10 kwietnia 2010
Realizacja rosyjskich interesów może być wytłumaczeni również dla działań podejmowanych przez rząd Tuska po 10 kwietnia 2010 roku. Ówczesny premier dążył do tego, by strona polska nie miała możliwości swobodnego badania katastrofy. Dodatkowo z prac nad ustaleniem przyczyn tragedii wykluczono społeczność międzynarodową. Była to decyzja Tuska i Putina.
Przedstawiciele rosyjskich służb wojskowych w pierwszych dniach byli otwarci, było wspólne posiedzenie prokuratorów polskich i rosyjskich, na którym udzielono polskiej stronie pewne kompetencje. Przedstawiciel służb wojskowych zgodził się na wspólną komisję w myśl umowy z 1993 roku, ale jednocześnie Donald Tusk wspierał Putina, który zmierzał do przyjęcia konwencji chicagowskiej, która oddawała wszystkie kompetencje Rosji. Co więcej premier Tusk zgodził się, by w tej komisji nie było przedstawicieli NATO i UE – relacjonuje Macierewicz.
10 kwietnia do Smoleńska nie pojechali specjaliści wojskowi, tylko cywilni – bezpośrednio podlegli Tuskowi. To oni – na czele z Edmundem Klichem – od początku stawiali tezę o błędzie pilotów.
Kaczyński – wróg numer 1
16 kwietnia 2010 roku Edmund Klich wysłał podpisany przez siebie dokument zawierający ekspertyzy, z których wynika, że odpowiedzialność za wypadek ponoszą Rosjanie. Minister Bogdan Klich natychmiast zareagował i poprosił o wyjaśnienia. Edmund Klich wycofał się z aprobaty dla tego dokumentu i przyznał, ze nawet go nie czytał. Była to realizacja programu Tuska polegającego na oczyszczaniu strony rosyjskiej z wszelkich zarzutów i przenoszeniu winy na polskich pilotów.
Te załączniki zawierają cały materiał dowodowy potwierdzający, że zbrodnia smoleńska była skutkiem walki przeciwko polityce energetycznej i niepodległościowej prezydenta Kaczyńskiego. Do tej zbrodni doszło dlatego, że Putin uznał, iż trzeba wyeliminować za wszelką cenę formację niepodległościową z Lechem Kaczyńskim na czele – ocenia Macierewicz.
Putin wiedział, że Polska blokuje ekspansywną politykę Rosji, dlatego musiał zostać wyeliminowany. Wraz z nim w Smoleńsku zginęło 95 pozostały pasażerów – wśród nich dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, parlamentarzyści, pracownicy Kancelarii Prezydenta. Przyczyny katastrofy długo były ukrywane, wkrótce Komisja będzie mogła wyjaśnić dlaczego. I właśnie tego boi się opozycja.
Czytaj też:
Stanowisko Konferencji Poświęconej Dorobkowi Rządu Jana Olszewskiego
Źródło: Radio Wnet