O nadmiernej szczerości, służbie PO, urokach dzieciństwa oraz o innych sprawach i sprawkach naszych czasów.
Nadmierna szczerość pani minister
Pani minister Pitera w jednym z radiowych wystąpień szeroko mówiła o swojej pracy. Ostatnio śledzi, powiedzmy delikatnie, nieprawidłowości w zatrudnianiu „krewnych i znajomych królika” przez osobistości ze świata polityki. Ale przy okazji wyznała, że jeżeli jakieś niecne działania, dotyczą członków PO, to nie robi alarmu tylko zawiadamia odpowiednie władze partyjne PO i te w postępowaniu wewnętrznym sprawę załatwiają (tuszują?). Za czasów PRL nazywało się to „kumoterstwem” i dziś też jest sprzeczne z prawem. Czyli za pieniądze podatników pełni rolę „tłumika” wobec przyjaciół PO, a „tuby” wobec jej przeciwników politycznych nagłaśniając nawet ich pozorne przewinienia. Pani minister w służbie PO wykazała nadmierną szczerość, więc my wiemy coś więcej o tym, jak PO rządzi.
*****
Rząd w służbie PO
Ale nie tylko pani min. Pitera – rząd też jest w służbie PO. W lipcu tego roku Dziennik ujawnił, jak pracuje specjalna rządowa komórka (piar). Wydaje ona dla posłów i innych vip-ów z PO „Przekazy Dnia” czyli „doradza” co i jak mówić, oczywiście negatywnie o PiS i jego ludziach, pozytywnie o Tusku, PO i rządzie. To skandal. Ale wręcz kuriozalne jest to, że instrukcje rządowego piaru są w dużej mierze skierowane także przeciwko Prezydentowi RP, czyli, że Rząd RP prowadzi działania propagandowe przeciwko Prezydentowi RP i to za pieniądze tych ludzi, którzy Prezydenta RP wybrali! Tak właśnie wygląda normalność obiecywana przez Tuska – normalność inaczej. Gdyby tak robiło PiS, media mogłyby poszaleć. Choć wiedzą co teraz tracą, to milczą, bo ten skandal jest dziełem PO i dziennikarskie „tłumiki” działają skutecznie.
*****
Nie wie, co to jest nepotyzm?
Marszałek Komorowski próbuje dowcipkować – oczywiście na swoją miarę. Chcąc zbagatelizować doniesienia o nepotyzmie wśród polityków koalicji rządzącej powiedział, że Polską przez dwa lata rządził nepotyzm, bo premier i prezydent byli braćmi. Zapomniał biedaczek, że objęli oni stanowiska w wyniku wyborów powszechnych, a nie przez protekcję. Coś w tym jednak jest – może wyborcy uznali, że bracia Kaczyńscy są także ich rodziną?
*****
Europejczyk całą gębą
Wicemarszałek Niesiołowski na konferencji prasowej stwierdził, z właściwą sobie bezpośredniością, że Polska nie ma innych interesów niż UE. Czyli uznał, że interes UE jest interesem Polski. Czyżby? Niemcy, Francuzi, Włosi, Brytyjczycy itd. konsekwentnie, jak to się mówi „na siłę”, dbają przede wszystkim o interes swoich państw. I dlatego wmawiają innym, że interes ich kraju (Niemiec, Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii itd.) jest interesem UE. Tak rozumieją rzekomą tożsamość interesów – swoich i UE. Ja też chciałbym, żeby interes Polski i UE były tożsame, ale pod warunkiem, że to interes Polski jest interesem UE. Czyli odwrotnie niż to, co sobie wyobraża wicemarszałek Niesiołowski.
*****
Lenistwo – czy tylko lenistwo…?
Naczelną dewizą PO jest, jak wskazują fakty: nic nie robić, by nie popełniać błędów. Ale to nie tak, bo zaniechanie jest błędem największym.
1. Popatrzmy na najbardziej obecnie szokujący przykład – stocznie. Minister Grad nie kiwnął palcem przez kilka miesięcy, by kontynuować to, co przygotował poprzedni rząd. Teraz dowiedzieliśmy się z jego własnych słów, że materiały dotyczące naszych stoczni – na gwałt przesyłane do UE – przygotowują obce nam firmy. Te, które chcą stocznie kupić (właściwie to nie „kupić” tylko „dostać” i to z odpowiednim wianem). Min. Grad, czyli Rząd RP, nie wie nawet jaka będzie produkcja i ilu ludzi straci pracę. Czyli rząd, pełniąc obowiązki właściciela, jest tylko leniwym pośrednikiem przekazującym do UE materiały opracowane przez tego, kto – jak dotąd – nie ma do stoczni żadnych praw. Wszystko wskazuje na to, że Rząd nawet tych materiałów dokładnie nie przeczytał. A przecież stocznie to nie tylko nieruchomy i ruchomy majątek, nie tylko rzeczy, lecz także, i to przede wszystkim, ludzie. Tak mówi Społeczne Nauczanie Kościoła, co szczególnie podkreślał Jan Paweł II w swoich encyklikach, to wreszcie wynika wprost z konieczności podmiotowego a nie przedmiotowego traktowania ludzi. Parę lat temu sprzedano domy razem z mieszkającymi w nich ludźmi, teraz robi się to samo ze stoczniami.
2. Służbę zdrowia PO chce przekazać samorządom – one wiedzą lepiej co jest potrzebne w terenie. A tak naprawdę to rząd nie ma ochoty pracować, a organizacja opieki zdrowotnej wymaga dużego trudu, zaangażowania i umiejętności, słowem zajmuje czas. Ale cóż, brakuje pieniędzy, są strajki – niech się zajmie tym ktoś inny.
3. Szkoły, łącznie z elementami programu nauczania, wynagrodzeniem nauczycieli i całą organizacją sieci szkół, też mają być przekazane samorządom. Zajmowanie się szkolnictwem jest także pracochłonne. Nie ważne jest to, że w polskiej oświacie zapanuje chaos i zmieniając miejsce zamieszkania ani rodzice ani uczeń nie będą wiedzieli jakie przedmioty i w jakim zakresie musza być uzupełnione, a jakich dziecko uczyło się niepotrzebnie. Ponadto będą musieli kupić inne książki. Ale cóż, brakuje pieniędzy, są strajki – niech się zajmie tym ktoś inny.
Przykłady można mnożyć. Mam tylko dwie uwagi. Po pierwsze bardzo często nieprawdziwe jest wnioskowanie, że skoro samorządy wiedzą lepiej, więc będą działać lepiej. Wystarczy przywołać przykłady miast, w których samorząd powierza dalsze pełnienie fu
nkcji prezydentom pod prokuratorskimi zarzutami. A podobnych, a nawet przestępczych działań ludzi i organizacji mafijnych na poziomie samorządu mamy wiele – choćby sprawa starachowicka, czy mafii wrocławskiej. Każda decentralizacja wymaga rozwagi i zapewnienia ścisłego nadzoru. Traktowana ideologicznie prowadzi zawsze do zwyrodnień – przecież tak było z ideologiczną prywatyzacją. A po drugie chcę przypomnieć jak fatalne skutki miał podział dzielnicowy Polski w XII wieku.
nkcji prezydentom pod prokuratorskimi zarzutami. A podobnych, a nawet przestępczych działań ludzi i organizacji mafijnych na poziomie samorządu mamy wiele – choćby sprawa starachowicka, czy mafii wrocławskiej. Każda decentralizacja wymaga rozwagi i zapewnienia ścisłego nadzoru. Traktowana ideologicznie prowadzi zawsze do zwyrodnień – przecież tak było z ideologiczną prywatyzacją. A po drugie chcę przypomnieć jak fatalne skutki miał podział dzielnicowy Polski w XII wieku.
Zwróćmy też uwagę na dziwny paradoks. Na to, że nieograniczona wolność rodzi anarchię – odmianę totalitaryzmu, a skrajny liberalizm – niewolę monopolu. A dobitne potwierdzenie tego paradoksu przyszło wtedy, kiedy szczytne hasło Wielkiej Rewolucji Francuskiej: wolność, równość i braterstwo przerodziło się w jej ponury symbol: gilotynę.
*****
Uwaga! Niebezpieczeństwo!
W jednym z popularnych teleturniejów na pytanie o uroki dzieciństwa najwięcej odpowiedzi brzmiało: brak obowiązków. To bardzo ważny sygnał dla rodziców i wychowawców. Mamy Rzecznika Praw Dziecka, usilnie wpajamy dzieciom, że mają prawa i powinny się o nie bezwzględnie upominać. Zapominamy, że równowaga wymaga obecności obowiązków. Czy wychowywany od dzieciństwa bez obowiązków obywatel zrozumie apel: Nie pytaj co twój kraj zrobił dla ciebie, tylko co ty zrobiłeś dla swojego kraju.
*****
Maciej K. Sokołowski