W raporcie z likwidacji WSI publicysta „Newsweeka”, były doradca premiera Buzka ds. polityki zagranicznej, Jerzy Marek Nowakowski został wymieniony jako konsultant służb o pseudonimie "Falkowski". Dziennikarz miał przekazywać WSI w 2002 r. informacje na temat legalnie działających partii politycznych. Nowakowski wszystkiemu zaprzeczył, pozwał do sądu Skarb Państwa reprezentowany przez MON i sprawę wygrał. Sąd Okręgowy w Warszawie- który dał wiarę Nowakowskiemu, a po zeznaniach świadków ledwie się prześlizgnął – nie był w tej sprawie gwarantem bezstronności.
Co mówi raport
„Jerzy Marek Nowakowski ps. „FALKOWSKI", pracując w charakterze konsultanta Wywiadu Wojskowego WSI, w 2002 r. m.in. informował o swoim zaangażowaniu w działalność prawicowych organizacji politycznych, w tym w ugrupowaniu Kazimierza M. Ujazdowskiego (SKL). Jako swoich protektorów politycznych wymieniał Czesława Bieleckiego z „Ruchu 100" oraz Agnieszkę Miszewską, współpracowniczkę premiera Jerzego Buzka. „FALKOWSKI" informował też o swojej aktywności w PiS oraz o spotkaniach przedstawicieli PO i PiS w związku z wyborami samorządowymi w 2002 r. „FALKOWSKI" prognozował wówczas, iż współpraca PiS z PO nie utrzyma się."- czytamy w raporcie z likwidacji WSI na s. 97.
Raport nie wymienia nazwiska Nowakowskiego w żadnym innym kontekście, ani w żadnym innym miejscu.
Nowakowski zaprzecza
Dziennikarz przed sądem zaprzeczył, jakoby w 2002 roku przekazywał WSI informacje na temat legalnie działających partii. W grudniu 2007r. zeznał, że gdy był szefem Ośrodka Studiów Wschodnich Senatu, zapraszał na spotkania w nim szefów ówczesnych służb specjalnych – Urzędu Ochrony Państwa i Wojskowych Służb Informacyjnych. Przyznał, że w latach 1992-94 pisał dla WSI, ale również innych instytucji państwowych i wywiadu cywilnego, opracowania głównie na temat sytuacji na Wschodzie. Podkreślał, że były to materiały jawne, a informacja, że opracowania przygotowywał dla WSI, nie była tajna.
Nowakowski potwierdził zatem, że był konsultantem służb w latach 90., ale tylko w sprawach polityki zagranicznej. Tymczasem Antoni Macierewicz podtrzymuje wszystko, co znalazło się w raporcie o WSI. "Po to rozwiązano WSI, żeby pan Nowakowski, pan Jarosław Szczepański i pan Andrzej Grajewski nie byli równocześnie ludźmi, którzy jako współpracownicy służb interweniują w sferę medialną i polityczną"(…)"Takich osób było wiele i WSI ich do tego wykorzystywały" – powiedział Macierewicz.{sidebar id=2}
Sąd po stronie konsultanta „Falkowskiego”
Nowakowski wygrał proces cywilny, jaki wytoczył Skarbowi Państwa reprezentowanemu przez MON w związku z zamieszczeniem jego nazwiska w raporcie z likwidacji WSI. Prowadzący sprawę sędzia Jacek Sadomski nie miał wątpliwości, że raport z likwidacji WSI naruszył dobra osobiste Marka Jerzego Nowakowskiego, bo mówił o dziennikarzu w kontekście "nieprawidłowości i bezprawnych działań, jakie miały miejsce w WSI". Sąd uznał, że umieszczenie nazwiska Nowakowskiego w raporcie „w sposób oczywisty szarga dobre imię i autorytet dziennikarza”.
Sąd Okręgowy w Warszawie 13 marca br. orzekł, że Ministerstwo Obrony Narodowej musi publicystę przeprosić na pierwszej stronie "Rzeczpospolitej" w sprawie dotyczącej publikacji raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Ponadto Skarb Państwa, czyli MON, musi zapłacić Nowakowskiemu 30 tysięcy złotych zadośćuczynienia oraz ponad 4 tysiące złotych kosztów postępowania sądowego. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.
To pierwszy taki wyrok, gdy Ministerstwo Obrony Narodowej ma przeprosić byłego współpracownika służb wojskowych za umieszczenie jego nazwiska w raporcie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych na liście agentów.
Jednocześnie Sąd oddalił wniosek pełnomocnika Ministra Obrony Narodowej o zwrócenie się do właściwych organów państwa o odtajnienie dokumentów, które legły u podstaw informacji zawartych w Raporcie z weryfikacji WSI ze względów proceduralnych, tj. na podstawie art. 207 § 4 Kodeksu postępowania cywilnego.
Innymi słowy- w postępowaniu sąd nie badał żadnych okoliczności, na podstawie których nazwisko Nowakowskiego zostało zamieszczone w raporcie.
Klich jak Milczanowski
Sąd wydając wyrok dał zatem wyłącznie wiarę zeznaniom Nowakowskiego. Zrobił tak, bo jak stwierdził sędzia Jacek Sadomski – MON jako dysponent informacji niejawnych wojskowych przegrał ten proces również dlatego, że nie zapewnił norm rzetelności, które osobom wymienionym w raporcie dawałyby możliwość występowania w tego typu sprawie na drogę sądową. Taka sytuacja oznaczała w procesie dla Nowakowskiego, że nie mógł on zapoznać się z materiałem o sobie, ani też odwołać się do określonego organu. "Zresztą sąd też co chwilę potykał się w tej sprawie o tajemnice państwowe, tymczasem państwo decydując się na tego typu publikację powinno uczynić wszystko, by również publicznie udostępnić źródła, z jakich czerpało przy tworzeniu swoich wniosków w raporcie z likwidacji WSI" – zaznaczył sędzia Sadomski. Dodał, że w tym procesie MON nie zrobił niczego, by udowodnić racje zawarte w raporcie, bo zabrakło współpracy z innymi organami państwa.
Czy jednak MON w ogóle chciał udowodnić swoje racje? -Osobiście bardzo się cieszę z takiego właśnie wyroku w sprawie Marka Nowakowskiego. Cieszę się, że przywrócono mu dobre imię i cześć. Żałuję, że musiał o to zabiegać na drodze sądowej.
Od tej części wyroku nie będzie żadnej apelacji – zapewniał dziennikarzy minister obrony narodowej Bogdan Klich po ogłoszeniu wyroku przez Sąd Okręgowy w Warszawie.
Jak wyjaśnił, apelacja MON, która jeszcze nie została złożona, będzie dotyczyła wyłącznie finansowej części wyroku. -Trudno mi sobie wyobrazić jako ministrowi obrony, że miałbym odpowiadać za kompletnie nieodpowiedzialne działania pana Antoniego Macierewicza, które naraziłyby Skarb Państwa na duże straty finansowe, bo przecież to nie tylko w tej sprawie można się spodziewać takiego wyroku- mówił Klich.
Minister obrony narodowej cieszy się jak dziecko z przegranej kierowanego przez siebie resortu (sic!) nie widząc (?) jednocześnie, że sąd w sprawie Nowakowskiego ledwie się prześlizgnął po zeznaniach świadków, w tym pułkownika Krzysztofa Łady, oficera WSI prowadzącego Nowakowskiego. "Wybiórczość" sądu widać jak na dłoni w uzasadnieniu wyroku, do którego dotarła redakcja „Głosu”.
W opinii Antoniego Macierewicza takie, a nie inne orzeczenie sądu wynika m.in. „z pewnej niestaranności Ministerstwa Obrony Naro
dowej”. -Pan minister Klich bardzo jasno pokazuje – jak kiedyś przed laty pan Milczanowski– że on z zadowoleniem widzi sytuację, w której współpracownicy WSI wygrywają te procesy. Pan Milczanowski kiedyś też z zadowoleniem widział sytuację, w której ministerstwo przegrywało procesy związane z ujawnieniem agentury – mówił Macierewicz w radiowej Trójce.
Powód „wiarygodny”, świadkowie nie
Oficer WSI, prowadzący Nowakowskiego – Krzysztof Łada, zeznając przed sądem w dn.3.03.2008r. powiedział, że poznał Nowakowskiego w Paryżu na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy był attache wojskowym przy ambasadzie RP w Paryżu. Następnie znajomość ta była kontynuowana w kraju. Inicjatywa nawiązania kontaktu wyszła ze strony Łady i wynikała z potrzeb WSI. Łada jednak nie mógł podać konkretów ze względu na to, że jest związany tajemnicą państwową. Oficer WSI kontaktował się prawdopodobnie z Nowakowskim również między 2000 a 2004 rokiem. Łada zeznał, iż jego kontakty z Nowakowskim wynikały z zapotrzebowania WSI na informacje z pewnych dziedzin, a ze spotkań sporządzane były pisemne informacje, notatki i raporty, które przekazywał przełożonym. Ze względu na związanie tajemnicą państwową świadek Łada odmówił odpowiedzi między innymi na pytanie o swoją wiedzę odnośnie faktu bycia przez Nowakowskiego współpracownikiem WSI oraz na pytanie o fakt podpisania przez powoda zobowiązania do zachowania w tajemnicy treści rozmów.
Gdy pełnomocnik pozwanego (MON) wniósł o udzielenie przez sąd terminu na wystąpienie do Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej o udostępnienie notatek sporządzonych przez Ładę i po zapoznaniu się z nimi zgłoszenie wniosku o ewentualne ponowne przesłuchanie świadka na okoliczność ich treści, to przeciwko temu wnioskowi, jako „zmierzającemu do przewlekania postępowania”, oponował pełnomocnik Nowakowskiego i sąd wniosek oddalił.
Ostatecznie sąd „ustalił” stan faktyczny opierając się na zeznaniach Nowakowskiego.
„Powód szczegółowo, w sposób spójny i logiczny, wyjaśnił charakter swoich kontaktów z oficerami WSI w latach 90., kiedy to sporządził na zlecenie WSI trzy lub cztery opracowania dotyczące spraw zagranicznych- sytuacji politycznej na terenach byłego Związku Radzieckiego oraz charakteru jego kontaktów z pułkownikiem Krzysztofem Ładą w 2002r. Sąd nie znalazł żadnych podstaw (…) aby odmówić wiary zeznaniom powoda”- czytamy w uzasadnieniu wyroku (s.6).
I dalej : „ Sąd nie ma podstaw do uznania, że świadkowie [Sławomir Cenckiewicz, Antoni Macierewicz i Krzysztof Łada] zeznają nieprawdę. Rzecz jednak w tym, że zeznania tych świadków wskazują jedynie na ich przekonanie, że materiały, które analizowali były wystarczającą i należytą podstawą do przypisania powodowi działań wskazanych w Raporcie.(…) Innymi słowy zeznania te odzwierciedlają jedynie oceny świadków co do treści i wiarygodności tych materiałów”. (s.7)
Na wygranej pozycji … Macierewicz
Zadowolony z wyroku (wciąż nieprawomocnego) Jerzy Marek Nowakowski nie szczędzi słów dezaprobaty autorowi raportu z weryfikacji WSI Antoniemu Macierewiczowi. Publikacja raportu o WSI w ocenie Nowakowskiego "była sytuacją jak z Kafki, bo wszystkie wymienione w niej osoby były i są o coś podejrzewane, istnieją na ich temat jakieś niesprawdzone tajne materiały, ale nikt ich nie widział i nie ma do nich dostępu". Nowakowski powiedział, że dziś nie podałby ręki Macierewiczowi, bo jego zdaniem raport miał charakter wyłącznie polityczny. " To była siekiera, która miała uderzyć w przeciwników politycznych, bo urządzono sobie na nich polowanie" – stwierdził dziennikarz. Kłania się retoryka z roku 1992 i „polowanie na czarownice” vel „polskie piekło”, którym miała być lustracja.
Raport o działaniach żołnierzy i pracowników WSI oraz wojskowych jednostek organizacyjnych realizujących zadania w zakresie wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, zwany w skrócie „Raportem z likwidacji WSI", został sporządzony przez Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej – Antoniego Macierewicza, do czego zobowiązany on został przepisem art. 70a ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r. – „Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego”.
Wszystkie oskarżenia, jakie z tytułu wykonania ustawy sejmowej spadają na Macierewicza, świadczą o ignorancji tj. kompletnym niezrozumieniu roli Przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej i mają wyłącznie podłoże polityczne. Ustawa stanowiąca podstawę sporządzenia raportu, mówi wyraźnie, że winien on obejmować swoją treścią informacje na temat działań żołnierzy i pracowników Wojskowych Służb Informacyjnych oraz jednostek organizacyjnych realizujących zadania w zakresie wywiadu i kontrwywiadu wojskowego przed wejściem w życie ustawy o WSI, wykraczających poza sprawy obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych RP, a w szczególności podejmowanych samodzielnie lub wspólnie i w porozumieniu z inną osobą.
Sporządzenie raportu nie miało więc nic a nic wspólnego z „siekierą polityczną” , jak chce Nowakowski. Macierewicz działał w ramach ustawy sejmowej i wygrywa dziś kolejne procesy.
Sąd orzekł m.in., że Antoni Macierewicz nie musi przepraszać Edmunda Ochni, wymienionego w raporcie z weryfikacji WSI jako ich agenta zamieszanego w nielegalny handel bronią, gdyż Ochnio błędnie pozwał Macierewicza jako osobę prywatną. Skoro raport był dokumentem urzędowym, to wtedy pozwać można tylko organ państwa, a nie osobę fizyczną. Ochnio nie wykazał też przed sądem, w jaki sposób raport naruszył jego dobra osobiste i nie wskazał, które. Podobnie sąd przyznał rację b. Przewodniczącemu Komisji Weryfikacyjnej w sprawie z powództwa Marcina Krzyszychy, dziennikarza i b. pracownika Kancelarii Senatu, którego nazwisko znalazło się w raporcie WSI. 28 marca br. identyczny finał przed Sądem Rejonowym dla m. st. Warszawa II (Wydział Karny) znalazł proces wytoczony przez dziennikarza TVN Edwarda Mikołajczyka za umieszczenie jego nazwiska w raporcie z likwidacji WSI. Sąd odrzucił pozew, a w swoim uzasadnieniu stwierdził, że Antoni Macierewicz jako Przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej wykonywał ustawę za co nie może być ścigany.
Rita Żebrowska