To były emocje! Dziennikarze i politycy całego świata wstrzymali oddech. Czy premier Donald Tusk pojedzie do Austrii, żeby obejrzeć mecze polskiej drużyny na "Euro 2008"? Doniesienia na ten temat nie były jednoznaczne.
Futbolowe dylematy
To były emocje! Dziennikarze i politycy całego świata wstrzymali oddech. Czy premier Donald Tusk pojedzie do Austrii, żeby obejrzeć mecze polskiej drużyny na "Euro 2008"? Doniesienia na ten temat nie były jednoznaczne.
– Premier nie wybiera się na żaden mecz – poinformowała rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka.
– Jest bardzo zajęty, ma dużo pracy i nie znajdzie czasu, by pojechać na mecz – o pracowitości premiera przypominał szef jego gabinetu politycznego, Sławomir Nowak.
– Kanclerz Merkel zaprosiła premiera Donalda Tuska na wspólne oglądanie – powątpiewał z drugiej strony rzecznik Prawa i Sprawiedliwości, Adam Bielan.
Wreszcie głos zabrał sam premier.
– Mam ogromną satysfakcję, ponieważ po raz pierwszy muszę tłumaczyć się nie z tego, że jadę na mecz, ale z tego, że nie jadę – stwierdził Donald Tusk, przy okazji przypominając, że "Angela Merkel nie jest dystrybutorem biletów", a zaproszenia europejskim przywódcom wysyłał kanclerz Austrii.
Po nieskutecznych prośbach przywódców zaprzyjaźnionych krajów, wydawało się, że nikt nie jest w stanie przekonać naszego zapracowanego szefa rządu do zmiany planów. Jednak już na wspólnym śniadaniu z polską drużyną premier wziął na siebie nowe zobowiązanie.
{sidebar id=4}
– Umówiłem się z trenerem, że przyjadę na mistrzostwa po wyjściu Polaków
z grupy – ogłosił Donald Tusk.
W tej sytuacji polscy kibice na pewno nie mieliby nic przeciwko temu, aby premier kilka meczów na Euro 2008 jednak obejrzał. Nawet pomimo faktu, że reprezentacja Peru nie zakwalifikowała się do turnieju finałowego piłkarskich mistrzostw Europy.