Kolejna nagonka „Gazety Wyborczej” skończyła się kompromitacją. Prokuratura umorzyła sprawę rzekomego sfałszowania postanowienia o wszczęciu śledztwa w sprawie Barbary Blidy.
W maju 2009 r. „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że były prokurator z Katowic Jacek Krawczyk zeznał, iż ktoś podrobił jego podpis na postanowieniu o wszczęciu śledztwa w sprawie Barbary Blidy.
Piotr Stasiński z „GW” komentował wówczas w stylu „Trybuny Ludu”: „Dumna Ślązaczka wybrała samobójstwo, by nie stać się ofiarą publicznego poniżenia. Zaprotestowała w sposób najbardziej radykalny przeciw władzy gotowej niszczyć ludzi dla politycznych i propagandowych celów. Metody Zbigniewa Ziobry, powolnej mu prokuratury i służb specjalnych doprowadziły do śmierci człowieka. Tragedia Barbary Blidy jest największym oskarżeniem nieprawości IV RP.”
Sprawa zrobiła się głośna, zaczęto mówić o kolejnej mrocznej aferze IV RP. Jak się okazało – „sfałszowaniem” postanowienia było podpisanie dokumentu przez prokuratora Jarosława Wilczyńskiego, byłego kolegę Krawczyka z prokuratury rejonowej. Wilczyński podpisał się w zastępstwie Krawczyka, do czego miał pełne prawo. „To dopuszczalna przepisami i często stosowana praktyka w prokuraturze” – mówiła wówczas „GW” Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Także Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego, twierdził, że „w takiej sytuacji nie ma mowy o sfałszowaniu postanowienia o wszczęciu śledztwa w sprawie Blidy”.
Mimo to „GW” kontynuowała swoje „śledztwo”, a sejmowa komisja śledcza po publikacjach prasowych zawiadomiła prokuraturę. 16 maja 2009 r. sprawę rzekomego fałszerstwa podgrzewał Jerzy Stępień – były prezes Trybunału Konstytucyjnego, znany bardziej jako pogromca lustracji. „Dlaczego osoba za nie [fałszerstwo – przyp. red.] odpowiedzialna jeszcze nie siedzi?” – dopytywał Stępień, choć sprawa trafiła do prokuratury ledwie 3 tygodnie wcześniej. 27 maja 2009 r. ukazał się w gazecie Michnika artykuł Agnieszki Kublik „Fałszowanie Blidy po śmierci”.
Co się ostatecznie okazało? Dziś „GW” w krótkim tekście poinformowała lakonicznie, że prokuratura umorzyła prawomocnie sprawę, ustaliwszy, że na innych dokumentach Wilczyński podpisywał się podobnie – do czego miał, przypomnijmy raz jeszcze, pełne prawo. Mec. Stanisława Mizdra, pełnomocnik rodziny Blidów, wprost przyznała zaś, że… nie ma dowodów, iż dokument sfałszowano.
niezależna.pl