– Gruzja ogłosiła w niedzielę jednostronny, natychmiastowy rozejm. Gruzińskie władze przekazały rosyjskiej ambasadzie w Tbilisi informację o wstrzymaniu działań wojennych w rejonie Cchinwali. Niemal jednocześnie dotarła wiadomość o zbombardowaniu przez rosyjskie samoloty dwóch lotnisk: wojskowego i cywilnego pod Tbilisi.
Jak podało gruzińskie MSZ bombardowanie nastąpiło o godz. 19 czasu miejscowego (17 – czasu polskiego), na kilka godzin przed planowanym przylotem do stolicy Gruzji szefa francuskiej dyplomacji Bernarda Kouchnera.
Podczas tego samego nalotu rosyjskie samoloty zrzuciły bomby na lotnisko wojskowe i leżące przy nim zakłady, oddalone o kilkanaście kilometrów od międzynarodowego dworca lotniczego w Tbilisi. Celem ataku był najprawdopodobniej hangar wojskowego lotniska – kilka bomb spadło w pobliżu. Ani hangar ani żadne zabudowania nie zostały jednak uszkodzone.
Bombardowanie zbiegło się z informacją ze strony Gruzinów, że są oni gotowi do negocjacji na temat całkowitego zawieszenia broni. Interfax poinformował, że gruziński MSZ napisał w nocie, iż "wszystkie gruzińskie oddziały zostały wycofane ze strefy konfliktu [czyli regionu Cchinwali – red.]". Wcześniej rosyjskie okręty wojenne zatopiły gruziński kuter torpedowy – podało
W dokumencie przekazanym w niedzielę rosyjskiej ambasadzie w Tbilisi napisano, że prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili zarządził, by gruzińskie siły przerwały ogień 10 sierpnia o godzinie 5.00 rano (o 3.00 czasu polskiego).
Resort spraw zagranicznych Rosji pierwotnie poinformował, że "oficjalnie od MSZ Gruzji nie było żadnych not". Później przyznał, że notę otrzymał, jednak zwrócił uwagę, że strona gruzińska nie zaprzestała działań wojennych w Osetii Południowej i nie wyprowadziła całkowicie swoich wojsk z rejonu konfliktu. Przedstawiciel rosyjskiego MSZ dodał jednak, że "wymiana ognia ma sporadyczny charakter"
Gruzja, mimo ogłoszenia jednostronnego rozejmu, nie rezygnuje z obrony przed militarną agresją Rosji. W niedzielę popołudniu część z dwutysięcznego gruzińskiego kontyngentu w Iraku został przetransportowany przez Amerykanów do Gruzji. Zostaną skierowani w rejon walk.
Rosyjskie ultimatum: Saakaszwili musi odejść
W tym samym czasie rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział w niedzielę szefowej amerykańskiej dyplomacji Condoleezzie Rice, że prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili "musi odejść" – ujawnił ambasador USA przy ONZ Zalmay Khalilzad.
„To próba obalenia urzędujących władz Gruzji. Apeluję o amerykańską interwencję dyplomatyczną” – oświadczył w odpowiedzi prezydent Gruzji.
O stanowisku Ławrowa ambasador mówił podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie zbrojnego konfliktu rosyjsko- gruzińskiego w Osetii Południowej. Jak poinformowała Moskwa, Ławrow wyjaśniał pani Rice, że Rosja kontynuuje operację zbrojną w Osetii Płd. z powodu "stałego, bezpośredniego zagrożenia" dla rosyjskich obywateli w regionie.
Według komunikatu MSZ w rozmowie telefonicznej z Rice Ławrow powiedział: "Ze względu na trwałe, bezpośrednie zagrożenie dla życia rosyjskich obywateli w Osetii Płd, rosyjskie siły pokojowe (…) kontynuują operację w celu zmuszenia strony gruzińskiej do pokoju". Siergiej Ławrow podkreślił również konieczność wycofania w krótkim czasie gruzińskich żołnierzy pozostających jeszcze w
Flota Czarnomorska blokuje Gruzję, Ukraina grozi Rosji
W niedzielę według wielu źródeł rosyjskie okręty rozpoczęły blokadę portów gruzińskich. Rosja temu zaprzeczyła. Bardzo ostre, antyrosyjskie stanowisko zajęła Ukraina, ostrzegając Rosję przed wykorzystaniem okrętów Floty Czarnomorskiej do walki z celami z Gruzji. Rosyjska flota stacjonuje na codzień w ukraińskim Sewastopolu, ale w sobotę wypłynęła w kierunku gruzińskiego wybrzeża, pod dowództwem admirała O. Kleckowa. Strona rosyjska podała, że okręty te płyną do Noworosyjska (na północny-zachód od wybrzeży Gruzji).
Tymczasem, jak doniosły wcześniej agencje, okręty rosyjskiej marynarki wojennej wpłynęły już na wody u czarnomorskich wybrzeży Gruzji. Zdaniem rosyjskich mediów celem ma być niedopuszczenie do napływu sprzętu wojskowego do Gruzji drogą morską.
Ukraińskie władze wydały oświadczenie, w którym ostrzegają, że mogą zamknąć port w Sewastopolu dla rosyjskich okrętów, jeśli te zaatakują cele w Gruzji. "W celu zapobieżenia sytuacji, w której Ukraina może zostać wciągnięta w konflikt zbrojny i działania militarne poprzez udział w nich formacji Floty Czarnomorskiej Rosyjskiej Federacji, tymczasowo stacjonującej na terytorium Ukrainy, strona ukraińska zastrzega sobie prawo (…) zakazania powrotu na terytorium Ukrainy okrętów i jednostek, które mogą wziąć udział we wspomnianym konflikcie" – głosi oświadczenie ukraińskiego MSZ.
Ukraińska dyplomacja wyraziła jednocześnie ubolewanie, że strona rosyjska ociąga się z podpisaniem umowy dwustronnej, dotyczącej "udziału Floty Czarnomorskiej, stacjonującej na terytorium Ukrainy, w sytuacjach konfliktowych".
Według ukraińskiego MSZ, do Gruzji udał się okręt flagowy Floty Czarnomorskiej, krążownik rakietowy "Moskwa" i siedem innych jednostek. Dzień wcześniej wypłynął jeden okręt, a grupa innych, bazujących w Sewastopolu, pozostała na wodach u wybrzeża rosyjsko-gruzińskiego po przeprowadzonych tam wcześniej manewrach "Kaukaz 2008".
Przed południem Rosjanie w ciągu zaledwie godziny zajęli w niedzielę większą część stolicy Osetii Południowej Cchinwali. A szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego Gruzji poinformował, że siły gruzińskie wycofały się z miasta. Wiadomość o przejęciu kontroli nad stolicą przekazał gen. Anatolij Nogowicyn ze sztabu generalnego. Podkreślił też, że Rosjanie "nie uderzali w żadne cele cywilne" na terenie Gruzji. Z kolei o wycofywaniu się wojsk Gruzińskich z Cchinwali mówił BBC Szota Utiaszwili, rzecznik gruzińskiego MSW. ‘To było konieczne ze względu na liczbę ofiar zarówno po stronie Gruzji, jak i Osetii – wyjaśniał decyzję o wyjściu z miasta, podkreślając jednocześnie, że ludzie zginęli tam w wyniku rosyjskich bombardowań”. – Wycofanie nie oznacza porażki na froncie, lecz "krok, konieczny dla ochrony ludności cywilnej przed humanitarną katastrofą" – zastrzegł Utiaszwili.
Według niego od rozpoczęcia operacji wojskowej w piątek w walkach zginęło około stu gruzińskich żołnierzy. Wielu innych zostało rannych.
Rano BBC i Reuters podały, że Gruzini wycofują wojska nie tylko ze stolicy, ale także z Południowej Osetii. Korespondent agencji Reutera, obecny na granicy Gruzji z Osetią Płd. twierdził, iż z osetyjskiego terytorium wracają do Gruzji kolumny wojsk. Jednak informacji tych nie potwierdza wysłannik TVN24 w Gruzji. Tomasz Kanik zapewniał, że będąc przy drodze, którą rzekomo powinny wycofywać się gruzińskie oddziały, nie widział żadnych ruchów wojsk. Co więcej, Kanik, który spotkał się z rzeczniczką ministerstwa obrony i przedstawicielem gruzińskiego parlamentu usłyszał zdecydowane "nie" na pytanie, czy Gruzini wycofują się z Osetii Południowej. – Gruzini będą walczyć tam do końca, do upadłego – mówił rozmówca TVN24. I zapewnia, że to jakiekolwiek ruchy na tym terenie to przegrupowanie.
Jak wynika z relacji naszego korespondenta, parlamentarzysta ocenił, że sukces zajęcie Cchinwali to sukces Rosjan spowodowany użyciem przez nich w mieście ciężkiego sprzętu. "Ciężkich dział" nie wyprowadzili na ulicę Gruzini – jak mówił parlamentarzysta – w obawie o ludność cywilną.
Wcześniej Rosjanie zbombardowali lotnisko wojskowe w stolicy Tbilisi, a także na wąwóz Kodori – ostatni skrawek Abchazji kontrolowany przez Gruzinów. Gruzińskie MSW poinformowało, że Rosja rozpoczęła operację wojskową w kontrolowanej przez Gruzję części wąwozu Kodori. Wcześniej prezydent separatystycznej Abchazji Siergiej Bagapsz ogłosił mobilizację rezerwistów i poinformował o wysłaniu 1000 żołnierzy na sporny teren.
Zdaniem rzecznika gruzińskiego MSW Szoty Utiaszwili, Moskwa najpierw wysłała do Abchazji nowe wojska, w tym artylerię, a później "rozpoczęła operację zmierzającą do zajęcia wąwozu Kodori." Zdaniem Gruzinów, do zbuntowanej prowincji sprowadzono około 10 tys. rosyjskich żołnierzy: 6 tys. lądem i 4 tys. drogą morską. Według Tbilisi, mają być oni wykorzystane do ataku na gruzińskie terytorium. Zupełnie inną wersję przedstawiają Rosjanie i Abchazi – oskarżają Gruzję, że pragnie rozpocząć ofensywę w celu odzyskania separatystycznej prowincji.
Już w sobotę doszło do pierwszych walk w wąwozie Kodori – jedynej części Abchazji, która jeszcze znajdowała się w gruzińskich rękach. Gruzińskie źródła informowały też o bombardowaniu tego obszaru przez rosyjskie samoloty.
– Jesteśmy gotowi, by działać niezależnie – powiedział dziennikarzom prezydent separatystycznej Abchazji Siergiej Bagapsz. I dodał, że Abchazi są "gotowi do zaprowadzenia porządku i dalszych działań, jeśli będzie opór ze strony gruzińskiej".
Abchazja oderwała się od Gruzji przed 16 laty, co wywołało dwuletnią wojnę. Na mocy zawartego w 14 lat temu zawieszenia broni w spornym rejonie stacjonują siły pokojowe pod flagą Wspólnoty Niepodległych Państw.
TVN24.pl, Dziennik.pl/PK
***
Niepodległa Gruzja ma być zmieciona
Słowa ambasadora Ławrowa pokazują o co idzie. Nie o „niesienie pokoju”, jak to słyszymy ze wszystkich rosyjskich kanałów telewizyjnych, radiowych i pro kremlowskich gazet (o politykach już nie wspominam, bo oni zawsze „walczyli o pokój”, np.: organizując na Zachodzie grupy terrorystyczne, a następnie szkoląc je i zaopatrując w broń).
Chodzi o to, by usunąć prozachodnie i niepodlegle władze Gruzji, a w ich miejsce przywieźć na czołgach posłusznych Kremlowi aparatczyków i ponownie uczynić z tego kraju prowincję Rosji.
PK