Widmo wracających z Londynu fachowców straszy w polskiej prasie od kilku miesięcy. Informacje o jednym z takich ewentualnych powrotów już od kilku miesięcy niepokoją polskich polityków.
Kazimierz Marcinkiewicz – „najpopularniejszy polski premier”, którego pogoń za chlebem rzuciła do Wielkiej Brytanii, etat w EBOiR ma zapewniony tylko do końca maja! Były premier nigdy nie ukrywał jak bardzo podoba mu się praca w międzynarodowych instytucjach finansowych. Do polityki wracać nie zamierza. Chyba, że będzie musiał! Na przykład w sytuacji, gdy satysfakcjonującej dla siebie pracy nie znajdzie.
– Takie zaufanie zobowiązuje. Jeżeli będzie tak dalej, to nie będę miał wyjścia. Muszę wrócić do polityki – straszył do niedawna londyński bankier, aby następnie… uspokajająco informować potencjalnych konkurentów o swym definitywnym odejściu z polityki.
Czy naprzemienne pokazywanie „lwiego pazura” i łagodnej „apolityczności” ma na celu zmobilizowanie polskich przywódców do intensywniejszych poszukiwań pracy dla byłego premiera? Czy jest to forma subtelnego szantażu : „nie chce mi się wracać, ale jeśli będę musiał…”?
Jego coraz częstsze wystąpienia w mediach mogą właśnie na to wskazywać.
– W grudniu 2005 r., gdy byłem premierem, prezydent elekt polecił szefowi ABW zbierać informacje na mój temat i założyć mi podsłuch – stwierdził Marcinkiewicz w słynnym wywiadzie dla der Dziennika.
Gdy jednak szef ABW stwierdził, że tego typu polecenia nigdy nie było, były premier zmienił zdanie potwierdzając, że polecenia nie było, bo była tylko „rozmowa dwóch przyjaciół”, w związku z czym dla niego „nie ma sprawy”…
Aktywność byłego premiera nie słabnie. Do czasu znalezienia nowej, pewnej i dobrze płatnej pracy przez Kazimierza Marcinkiewicza powinniśmy być przygotowani na kolejne sensacje…