Polski premier walczy o to, żeby instytuty naukowe i sądy przestrzegały wytycznych, a każdy poszczególny obywatel wiedział, że za próbę powiedzenia prawdy zostanie doprowadzony do ruiny finansowej.
Choć w naturze wreszcie pojawiła się utęskniona wiosna, w życiu publicznym zima wcale nie ma zamiaru ustąpić. Polskie hieny Putina przygotowują się do zwolnienia Rosji – jako prawnego spadkobiercy Związku Sowieckiego (tak samo jak Republika Federalna Niemiec jest prawnym spadkobiercą III Rzeszy) – z odpowiedzialności za dokonane w 1940 r. ludobójstwo na Polakach. Niemcy poczuwają się do winy za zbrodnie lat 1939-1945, Rosja natomiast tę odpowiedzialność odrzuca.
Polska nie może zmusić Rosji do uznania prawdy. Ale nie znaczy to, że nasz interes polega na współpracy w kłamstwie katyńskim. Putin nie dopuszcza do ujawnienia nazwisk funkcjonariuszy, którzy bezpośrednio realizowali decyzję władz ZSRS o ludobójstwie na Polakach; podległa mu prokuratura utajnia materiały prowadzonego w Rosji śledztwa; rzekomo niezawisłe sądy odmawiają uznania mordów za zbrodnię wojenną, a nawet rehabilitacji ofiar. Ale „Gazeta Wyborcza” nazywa kolejny manewr Putina – który rzekomo „polecił szukać w archiwach tzw. białoruskiej listy katyńskiej” (szef archiwów państwowych powiedział w telewizji, że o takim poleceniu nic nie wie) – „doniosłym gestem”. Andrzej Przewoźnik z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa „przestrzega przed nadmiernymi oczekiwaniami w związku ze spotkaniem Władimira Putina i Donalda Tuska”.
Prof. Andrzej Nowak radzi premierowi Tuskowi: „O ile nie ma sensu w każdym przypadku przypominać instytucjonalnej przeszłości premiera Rosji, o tyle nad grobami katyńskimi fakt jego kariery w KGB ma znaczenie i powinien być przypominany. […] Uroczystości katyńskie prowadzone przez Putina będą moralnym przełomem tylko wtedy, gdy jednoznacznie potępi on całą działalność instytucji, która bezpośrednio odpowiada za ten mord. […] Nie jest to tylko zbrodnia komunistyczna, ale także – a może przede wszystkim – zbrodnia sowieckiego imperializmu, świadomie popełniona na Polsce. Pobudką do niej nie były kwestie klasowe, lecz nienawiść do Polski, chęć zniszczenia elity polskiej, spodlenia polskiego narodu”.
Nowak ostrzega: „Kilkakrotnie rosyjska państwowa propaganda podkreślała, że premier Tusk reprezentuje tę Polskę, z którą można rozmawiać, a prezydent Kaczyński tę, z którą rozmawiać nie można. […] Jeżeli damy się wciągnąć w tę starą grę, którą znamy jeszcze z postępowania Stalina wobec prezydenta Władysława Raczkiewicza i premiera Stanisława Mikołajczyka w 1944 r. czy carycy Katarzyny wobec króla Stanisława Poniatowskiego i opozycji, będzie to oznaczało klęskę polskiej kultury politycznej przypominającą czasy XVIII wieku” (Andrzej Nowak, Ostrożnie z rosyjską grą, „Rzeczpospolita”, 7 lutego 2010 r.).
Na razie reakcją Tuska jest podporządkowanie sobie Instytutu Pamięci Narodowej. Żeby już nigdy więcej nie opublikowano czegoś, co może nie podobać się esbeckiej agenturze. I tak jak w Rosji, gdzie sądy są niezależne od Putina, tak samo w Polsce Tusk nie ma żadnego wpływu na wyroki w sprawie agentów SB, nawet gdy grozi: „Ja osobiście i moi partnerzy w polityce teraz i zawsze wspieramy Lecha Wałęsę, wtedy kiedy jest dotkliwie, w sposób bardzo niesprawiedliwy oskarżany, czy kiedy podaje się w wątpliwość jego biografię. Wałęsa pozostanie narodowym skarbem i bohaterem narodowej legendy, o którą trzeba dbać, i to nie w interesie Lecha Wałęsy, ale całego polskiego narodu i w interesie naszej przyszłości”.
Sąd krakowski zrozumiał wytyczne Tuska i wydał prowadzonemu przez Nowaka wydawnictwu zakaz publikowania dokumentu o rejestracji Wałęsy jako TW „Bolka” oraz skazał je na opublikowanie przeprosin wobec córki Wałęsy w „Gazecie Wyborczej” (dlaczego akurat w „GW”? Może po to, żeby Nowak zapamiętał, że w sprawie Katynia obowiązuje „linia putinowsko-tuskowa”?). Czy następnym krokiem będzie skazanie Nowaka za publikowanie informacji, że Putin był pułkownikiem KGB? Czy córka Jaruzelskiego będzie mogła zakazać publikowania składu WRON? Czy dzieci agentów NKWD i gestapo też będą miały prawo do utajnienia działalności swoich rodziców? Na razie polski premier walczy o to, żeby instytuty naukowe i sądy przestrzegały wytycznych, a każdy poszczególny obywatel wiedział, że za próbę powiedzenia prawdy zostanie doprowadzony do ruiny finansowej.
Krzysztof Wyszkowski
niezależna.pl