Przez ponad dwa miesiące pracowała specjalna komisja badająca przyczyny katastrofy. Podzielona była na kilka podkomisji, z których każda miała do sporządzenia podraport dotyczący np. pogody, stanu technicznego, akcji ratowniczej itd. W sumie to kilkaset stron analiz, wniosków i ekspertyz. Raport końcowy liczył nieco ponad 30 stron. Nie znalazły się w nim wszystkie informacje zawarte w podraportach.
– Wszystkie okoliczności zostaną wyjaśnione. Mówię to z pełną odpowiedzialnością – zapewniał przed rokiem Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich. Jaki był efekt?
Komisja uznała, że winni byli ludzie, czyli załoga i kontrolerzy lotów. Piloci, napisano w raporcie, zamiast kontrolować wskaźniki, wzrokiem poszukiwali lądowiska. Nie wspomina się słowem, że awarii mogła ulec CASA. Według raportu nie było komunikatu, że dzieje się coś złego z maszyną. – Nie mieliśmy 100-procentowych wiarogodnych dowodów – płk Zbigniew Drozdowski, szef komisji badającej wypadek CASY.
Raport jest absurdalny
Wojskowi eksperci jednak podważają wiarogodność raportu. – Bzdurą jest założenie, że poprzez pytanie kontrolera nastąpiło odwrócenie uwagi i przeniesienie jej na zewnątrz kabiny samolotu, skutkujące utratą orientacji – zeznał w wojskowej prokuraturze okręgowej w Poznaniu płk Krzysztof S., jeden z ekspertów komisji.
Dlaczego wojsko nie ujawniło wszystkiego? Z rozmów dziennikarzy wynika, że raport mógł zostać napisany tak, by zwalić winę błąd człowieka (pilotów i kontrolerów), a nie na zawodność sprzętu.
Prof. Jerzy Maryniak z Politechniki Warszawskiej jest innego zdania o katastrofie niż komisja. – Załoga działała prawidłowo. Usiłowała robić to, co każda dobrze wyszkolona załoga robić powinna. Co mogło być zatem przyczyną katastrofy?
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu nadal prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy. Nie wiadomo, kiedy zostanie zakończone. Jak dotąd zarzuty usłyszał jedynie podpułkownik Leszek L., były dowódca 13. Eskadry Transportowej z Krakowa, gdzie na co dzień stacjonowała CASA. Zdaniem wojskowych śledczych podpułkownik L. jest odpowiedzialny za zły dobór załogi samolotu, co w konsekwencji miało być przyczyną katastrofy CASY.
To samo uznała komisja badająca wypadek – niewłaściwy dobór załogi do lotu wymieniła na pierwszym miejscu wśród trzynastu czynników mających wpływ na wypadek.
Kim byli piloci?
Piloci byli jednak bardzo doświadczeni. Kpt Robert Kuźma spędził w powietrzu 2,5 tysiąca godzin, kpt Smyczyński ponad 750. Interpretacja komisji jest taka, że kpt Smyczyński mógl nie posiadać wystarczających uprawnień. Michał Smyczyński jednak posiadał wszystkie uprawnienia jako II pilot samolotu typu AN-26 – dostaje się je raz.
Andrzej Smyczyński jest bratem drugiego pilota CASY kpt Michała Smyczyńskiego. Na własną rękę próbuje dociec prawdy. Nie przestał szukać, choć mu grożono. Już po ujawnieniu raportu na ulicy pod jego domem zaczepiło go dwóch mężczyzn. Podjechali czarnym mercedesem z zasłoniętymi numerami rejestracyjnymi. Kierowca ostrzegł Smyczyńskiego.
– Zostaw, gnoju, sprawę Mirosławca, bo jesteś na to za cienki. Wiemy dokładnie, gdzie mieszkasz, co robisz, z kim pracujesz, z kim się spotykasz. Jest to na razie prośba od wysoko postawionych panów w mundurach – powiedział mężczyzna. Na pożegnanie pokazał Smyczyńskiemu kaburę i wykonał ruch dłonią, jakby do niego wystrzelił.
Krzysztof Krawcewicz, redaktor naczelny „Przeglądu Lotniczego”, przypuszcza, że komisja mogła być naciskana przez zwierzchników, m.in. z Ministerstwa Obrony Narodowej – i że to mogło być przyczyną, jak ostatecznie wyglądał raport – Cechą tego raport jest to, że był robiony pod presją. W związku z tym ma wiele błędów – zaznacza.
Co zdarzyło się naprawdę?
Z zapisu korespondencji prowadzonej pomiędzy pilotami a kontrolerami wynika, że załoga nie miała żadnych kłopotów z samolotem. Jakby nic złego się nie działo.
– To są okoliczności, które nadal wyjaśniamy, więc nie chciałbym na ten temat mówić – mówi ppłk Zbigniew Rzepa rzecznik Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, która prowadzi tę sprawę . Dzień przed pierwszą rocznicą wypadku przedłużono śledztwo o kolejne trzy miesiące.
Brat zmarłego tragicznie pilota nie poddaje się. Wysłał do ministra Klicha obszerny list zawierający szereg wątpliwości co do raportu. Minister jednak nie chce mówić nic przed końcem śledztwa.
Największa katastrofa polskiego lotnictwa wojskowego
Do tragedii wojskowego samolotu CASA doszło 23 stycznia 2008 roku. Podczas próby podchodzenia do lądowania maszyna runęła na ziemię. Zginęło 20 żołnierzy, w tym 16 wysokiej rangi oficerów.
tvn24.pl/JJ