Brak potwierdzonych informacji na temat narodowości członków załogi statku. Generał Rani Ben-Jehuda z dowództwa izraelskiej marynarki wojennej mówił wcześniej, że w jej skład wchodzili marynarze z Polski, Ukrainy i Dalekiego Wschodu. Dodał, że marynarze nie wiedzieli, iż w kontenerach znajduje się sprzęt wojskowy. Izraelskie radio publiczne wspomniało o polskich członkach załogi, informując, że zostaną oni przypuszczalnie zwolnieni już w najbliższym czasie.
Na pokładzie statku Francop znaleziono już ponad 40 kontenerów, w których amunicja i broń były ukryte za białymi workami z polietylenem. Ładunek był prawdopodobnie przeznaczony dla libańskiego Hezbollahu. – Wystarczyłoby to Hezbollahowi na kilka tygodni walki z Izraelem – ocenił gen. Ben-Jehuda.
Agencja Associated Press przekazała wypowiedź izraelskiego wiceministra obrony Matana Wilnaja, który oświadczył, że załoga kontenerowca nie była zamieszana w żadną próbę przemytu broni.
Także cypryjska spółka żeglugowa UFS, która jest właścicielem transportowca, twierdzi, że nie miała pojęcia o charakterze ładunku, a kontrolowanie zawartości kontenerów należy do urzędów celnych w poszczególnych portach.
Rzecznicy Hezbollahu w Bejrucie uchylają się od wyjaśnień w sprawie nielegalnego transportu broni, który – jak twierdzą Izraelczycy – miał być wyładowany w Syrii i następnie drogą lądową przewieziony do Libanu.
Izraelski minister obrony Ehud Barak powiedział wieczorem w Jerozolimie: Należy się spodziewać dalszych podobnych prób zmasowanego przemytu broni z Iranu, nie tylko dla libańskiego Hezbollahu, lecz także dla palestyńskiego Hamasu w Strefie Gazy.
Izrael, który oskarża Iran i Syrię o dostarczanie broni Hezbollahowi i palestyńskim islamistom z Hamasu w Gazie, już kilkakrotnie przejmował na pełnym morzu statki przewożące broń.
wp.pl/rz