Jak się dowiedzieliśmy z wiarygodnego źródła w trakcie ostatnich przesłuchań prokuratorskich Pawła Grasia okazało się, że podczas tajnej narady w listopadzie ubiegłego roku u marszałka Bronisława Komorowskiego obecna była Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Według Komorowskiego obecność służb specjalnych była niezbędna, ponieważ płk Aleksander Lichocki, zdaniem marszałka Sejmu, jest rosyjskim szpiegiem, a zatem w grę wchodzi przestępstwo szpiegostwa.
Pytany o wyjaśnienie następnego dnia tej skandalicznej sytuacji Krzysztof Bondaryk, szef ABW, odmówił odpowiedzi zasłaniając się tajemnicą państwową. Bondaryk nie chciał też powiedzieć, czy oficerowie byłych WSI : płk Leszek Tobiasz i płk Aleksander Lichocki byli wcześniej tajnymi współpracownikami ABW.
Nie wiadomo skąd pan Komorowski zaczerpnął wiedzę, że Aleksander Lichocki jest rosyjskim szpiegiem i dlaczego nie poinformował o tym prokuratury. Nie wiadomo też jak wyjaśnił swoje wieloletnie związki z Lichockim, skoro podejrzewał go szpiegostwo na rzecz Rosji. Komorowski awansował przecież Lichockiego na etat generalski; Lichocki był też m.in. doradcą Agencji Mienia Wojskowego.
Równie zasadne jest pytanie dlaczego pozostali uczestnicy tajnej narady u marszałka Komorowskiego nie zawiadomili przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej Jana Olszewskiego, ani prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego o zagrożeniu szpiegostwa na rzecz Rosji.
Rita Żebrowska