Premier Rosji Władimir Putin, w przeszłości m.in. płk KGB, nie wie, czy przyjedzie do Polski na Westerplatte na uroczystości 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Przyjedzie, jeśli Polska przystanie na jego warunki i „przebieg obchodów nie będzie w żaden sposób wskazywał na współodpowiedzialność ZSRR za wybuch wojny”.
Obawy strony rosyjskiej rozwiał już Andrzej Przewoźnik. Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa zapowiedział, że „w trakcie uroczystości 1 września nie będzie żadnych elementów, które prowadziłyby do konfliktów”. Obchody odwołujące się do udziału ZSRR w wydarzeniach sprzed 70 lat, zostały bowiem przesunięte na 17 września. Trudno o bardziej czytelny sygnał. Tym bardziej że ” w przeciwieństwie do Pałacu Prezydenckiego, który o sowieckich zbrodniach milczeć nie zamierza ” ze strony premiera, jego rzecznika czy szefa MSZ Radosława Sikorskiego krytyki pod adresem żądań Kremla, sprzecznych z protokołem dyplomatycznym, nie usłyszeliśmy. O Władysławie Bartoszewskim już nie wspominam, gdyż jego arsenał wypowiedzi ogranicza się do krytykowania Muzeum Powstania Warszawskiego za jego upolitycznienie i PiS-u. Nie przez przypadek jednak rosyjska prasa, związana z Kremlem, określiła Tuska podczas jego wizyty w Moskwie jako „naszego człowieka w Warszawie”.
Putin, którego służby w Rosji biją i mordują opozycyjnych polityków i dziennikarzy, wywiera polityczną presję na Polskę, testując jak miękkie jest nasze „podbrzusze polityczne” w stosunkach ze wschodnim sąsiadem. To, co było niemożliwe za rządów PiS-u, powraca ze zdwojoną siłą.
Ten szantaż jest dla nas nie do przyjęcia. Jesteśmy suwerennym państwem i nikt nie ma prawa narzucać nam programu obchodów ani tego, co podczas nich będzie mówione. Więcej - milczenie o 17 września czy pakcie Ribbentrop-Mołotow udowodni, że za Tuska staliśmy się wasalem rosyjskim, podobnie jak wasalem sowieckim była Polska Rzeczpospolita Ludowa.
Putin zmusza dziś niepodległe państwo polskie do przystania na jego kłamliwą, imperialną wizję II wojny światowej. Mamy zapomnieć o morderstwach na Kresach, o zsyłkach, o komunistach mordujących naszych rodaków, o Katyniu, Charkowie i innych miejscach kaźni. Mamy nie pamiętać, o co swego czasu Putin również się awanturował, że Stalin ze swoją armią pomagał Niemcom wykańczać Powstanie Warszawskie.
Współudział Rosji Sowieckiej w rozpoczęciu II wojny światowej nie podlega wątpliwości. Agresję niemiecką poprzedził tajny protokół do paktu Ribbentrop- Mołotow z 23 sierpnia 1939 r., dzielący Polskę na sowiecką i niemiecką strefę wpływów. To był jednak tylko ostatni etap. Współudział Sowietów w rozpoczęciu II wojny światowej rozpoczął się wiele lat wcześniej: 29 lipca 1922 r., gdy oba państwa podpisały w Rapallo tajne porozumienie o współpracy wojskowej. W ten sposób Niemcy pozbawione wówczas na mocy traktatu wersalskiego możliwości posiadania ciężkiego sprzętu wojskowego, rozbudowanej armii i lotnictwa mogły na sowieckich poligonach szkolić pilotów i formacje lądowe, w sowieckich instytutach prowadzić badania naukowe pod kątem militarnym. A więc przygotowywać zaczyn pod armię, która siedemnaście lat później napadła na Polskę. Ta współpraca trwała także w latach 30., o czym pisze m.in. Wiktor Suworow. Sowieci szkolili m.in. niemieckich komandosów, dostarczali paliwa i sprzętu. Idylla, której przejawem była m.in. narada Gestapo-NKWD w Zakopanem, została przerwana, gdy Hitler - według Suworowa wyprzedzając ruch Stalina - zaatakował Związek Sowiecki.
Ten szantaż jest dla nas nie do przyjęcia. Jesteśmy suwerennym państwem i nikt nie ma prawa narzucać nam programu obchodów ani tego, co podczas nich będzie mówione. Więcej - milczenie o 17 września czy pakcie Ribbentrop-Mołotow udowodni, że za Tuska staliśmy się wasalem rosyjskim, podobnie jak wasalem sowieckim była Polska Rzeczpospolita Ludowa.
Putin zmusza dziś niepodległe państwo polskie do przystania na jego kłamliwą, imperialną wizję II wojny światowej. Mamy zapomnieć o morderstwach na Kresach, o zsyłkach, o komunistach mordujących naszych rodaków, o Katyniu, Charkowie i innych miejscach kaźni. Mamy nie pamiętać, o co swego czasu Putin również się awanturował, że Stalin ze swoją armią pomagał Niemcom wykańczać Powstanie Warszawskie.
Współudział Rosji Sowieckiej w rozpoczęciu II wojny światowej nie podlega wątpliwości. Agresję niemiecką poprzedził tajny protokół do paktu Ribbentrop- Mołotow z 23 sierpnia 1939 r., dzielący Polskę na sowiecką i niemiecką strefę wpływów. To był jednak tylko ostatni etap. Współudział Sowietów w rozpoczęciu II wojny światowej rozpoczął się wiele lat wcześniej: 29 lipca 1922 r., gdy oba państwa podpisały w Rapallo tajne porozumienie o współpracy wojskowej. W ten sposób Niemcy pozbawione wówczas na mocy traktatu wersalskiego możliwości posiadania ciężkiego sprzętu wojskowego, rozbudowanej armii i lotnictwa mogły na sowieckich poligonach szkolić pilotów i formacje lądowe, w sowieckich instytutach prowadzić badania naukowe pod kątem militarnym. A więc przygotowywać zaczyn pod armię, która siedemnaście lat później napadła na Polskę. Ta współpraca trwała także w latach 30., o czym pisze m.in. Wiktor Suworow. Sowieci szkolili m.in. niemieckich komandosów, dostarczali paliwa i sprzętu. Idylla, której przejawem była m.in. narada Gestapo-NKWD w Zakopanem, została przerwana, gdy Hitler - według Suworowa wyprzedzając ruch Stalina - zaatakował Związek Sowiecki.
Platforma Obywatelska demonstracyjnie pokazuje patriotyzm swoich rządów. Fakty weryfikują tę tanią propagandę. Milczenie wobec rosyjskiego szantażu należy bowiem widzieć w szerszym kontekście: wprowadzania przez obecną koalicję, a zwłaszcza przez PO „nowej polityki historycznej” mającej zdeformować naszą świadomość historyczną. Temu służą cięcia budżetowe w oświacie, te wszystkie zdalnie sterowane apele o ?odpolitycznienie? uroczystości powstańczych, których tubą jest Władysław Bartoszewski. Wierną wykonawczynią jest prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która zabroniła delegacji Stowarzyszenia „Solidarności Walczącej”, jednej z najbardziej zorganizowanych grup antykomunistycznych podziemia solidarnościowego w PRL, udziału oficjalnych obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego na Powązkach. To świadoma polityka, gdyż w maju urzędnicy Ratusza zabronili organizacji na placu Teatralnym koncertu pieśni patriotycznych „Polskie śpiewanie”. W tym samym czasie bez problemu odbył się propagandowy koncert w ramach tzw. Święta Europy.
Putin może wysuwać swoje dictum, gdyż rząd Tuska, godzi się na awanturnictwo Eriki Steinbach i innych tzw. wypędzonych przedstawiających Polaków jako zbrodniarzy wojennych. Akceptuje milczeniem brednie wojskowych historyków rosyjskich, „udowadniających”, że to my wywołaliśmy razem z Hitlerem II wojnę światową. Jest jeszcze przyzwolenie na wszelkiego typu antypolonizmy, które narastają i - jak świadczy jeden z ostatnich sondaży - coraz bardziej dostrzegamy to niebezpieczeństwo.
Putin może wysuwać swoje dictum, gdyż rząd Tuska, godzi się na awanturnictwo Eriki Steinbach i innych tzw. wypędzonych przedstawiających Polaków jako zbrodniarzy wojennych. Akceptuje milczeniem brednie wojskowych historyków rosyjskich, „udowadniających”, że to my wywołaliśmy razem z Hitlerem II wojnę światową. Jest jeszcze przyzwolenie na wszelkiego typu antypolonizmy, które narastają i - jak świadczy jeden z ostatnich sondaży - coraz bardziej dostrzegamy to niebezpieczeństwo.
Po co więc w ogóle Tusk zapraszał Putina na Westerplatte? To pytanie zasadnicze i dla premiera niewygodne. Czy po to, aby wymuszał na nas, niepodległym kraju, przebieg uroczystości i kazał nam nakładać kaganiec cenzury historycznej, mimo że - powtórzę - polska racja stanu wymaga przypominania zbrodniczej współpracy sowiecko-niemieckiej, która doprowadziła do rozbioru Polski?
Czy taka wersja historii zatriumfuje na Westerplatte, to zależy wyłącznie od premiera. W istocie Putin jest tam osobą całkowicie zbędną.
Przekonamy się już niedługo.
Czy taka wersja historii zatriumfuje na Westerplatte, to zależy wyłącznie od premiera. W istocie Putin jest tam osobą całkowicie zbędną.
Przekonamy się już niedługo.
Piotr Jakucki
NASZA POLSKA NR 31/2009