Kazimierz Marcinkiewicz, który jeszcze niedawno uważał homoseksualizm za coś nienaturalnego, w sobotę szalał na parkiecie gejowskiego klubu „Utopia”. Były premier wybrał się tam ze swoją kochanką Isabel. Musiało im się podobać, bo wyszli- jak podają tabloidy, których Marcinkiewicz jest dyżurną już „gwiazdą” – z imprezy dopiero nad ranem.
Kazimierz Marcinkiewicz jednak na szczęście się „rozwinął” i nie jest już żadnym zacofanym „homofobem”.
Szkoda tylko, że był premierem, bo jak mało kto kompromituje powagę tego urzędu, narażając się nawet na uwagi takich osobistości jak Biedroń, choć w tym przypadku akurat trudno się z nim nie zgodzić.
RZ/ dziennik.pl